Będzie protest energetyków
Nawet kilka tysięcy związkowców może zjawić się 21 lutego w Warszawie, aby
zaprotestować przeciwko planom reorganizacji struktury w ramach PGE Dystrybucja.
Spółka planuje likwidację kilkudziesięciu rejonów energetycznych zapewniających
obsługę techniczną w razie awarii sieci energetycznych w oddziałach PGE, m.in.
białostockim, lubelskim czy rzeszowskim.
Decyzję o proteście podjął na posiedzeniu w Łodzi Komitet Obrony Dystrybucji
skupiający przedstawicieli wszystkich oddziałów.
– Realizacja projektu "Konsolidacja Rejonów i Posterunków Energetycznych"
przygotowana przez Zarząd PGE Dystrybucja SA przewiduje likwidację
kilkudziesięciu rejonów i posterunków energetycznych – podkreśla Lech Bańka,
przewodniczący Komitetu Protestacyjnego "Solidarności" w oddziale rzeszowskim i
członek Komitetu Obrony Dystrybucji. – Zarząd PGE Dystrybucja zapewnia, że
zwolnień nie będzie. Nie przekonuje to pracowników. Taki sposób optymalizacji
zatrudnienia w firmach generujących jedne z najwyższych zysków wśród
przedsiębiorstw w Polsce z punktu widzenia prawnego jest co najmniej
zastanawiające. Nie takiej nagrody za wieloletnią pracę i współpracę spodziewali
się energetycy, społeczność, klienci – dodaje.
– To będzie manifestacja z całego PGE, z oddziałów Białystok, Warszawa, Łódź,
Skarżysko-Kamienna, Rzeszów, Lublin, Zamość – mówi o proteście Józef Serwatka,
przewodniczący komisji oddziałowej "Solidarności" w RE Janów Lubelski, który
jest przeznaczony do likwidacji. Chodzi o pokazanie niezadowolenia z takiego
obrotu sprawy – informuje.
– Chcielibyśmy, żeby w Warszawie przypomnieli sobie, że jest coś takiego jak
PGE, że są ludzie – wskazuje Serwatka. – Ten rząd rozmawia dopiero z ludźmi,
których widzi na ulicy. To nie jest normalne, bo uważam, że można się dogadać w
normalnej rozmowie, przy stole – ubolewa związkowiec.
Ministerstwo Skarbu Państwa w odpowiedziach wysyłanym protestującym
samorządom zasłania się wytycznymi Urzędu Regulacji Energetyki, który ma
"wyraźnie wymuszać" na spółce "ograniczanie kosztów operacyjnych". Wiceminister
Jan Bury tłumaczy w jednej z nich, że z przeprowadzonych analiz wynika, iż
struktury terenowe PGE Dystrybucja są bardziej rozbudowane niż innych spółek
grupy energetycznej PGE, a planowana "restrukturyzacja" ma na celu "podniesienie
efektywności funkcjonowania spółki i dostosowania do modelu taryfowego
opracowanego przez Urząd Regulacji Energetyki." Jednym słowem, duże rejony
"działają bardziej efektywnie". Resort zapewnia jednak, że nie będzie zwolnień
pracowników.
– To jest takie tłumaczenie, ale nie bądźmy naiwni, w jakimś celu
przeprowadzana jest ta restrukturyzacja. Tak się początkowo mówi, że nie będzie
zwolnień – mówi "Naszemu Dziennikowi" poseł Gabriela Masłowska (PiS), która
złożyła interpelację w sprawie działań PGE Dystrybucja. – Wiadomo, że jest to
likwidacja podmiotów bardzo ważnych na tych terenach, podmiotów, które świetnie
spełniają swoje zadania – podkreśla.
Masłowska zaznacza, że najbardziej bulwersujące jest to, iż PGE ma "ogromne
zyski, idące w miliardy". – To dlaczego oszczędza kosztem pracowników oraz
kosztem konsumentów? – pyta parlamentarzystka.
– Nie oszukujmy się, jeżeli taki punkt w Janowie Lubelskim czy Kraśniku
zostanie zlikwidowany lub ograniczony, a przeniesiony do Puław, 30 km dalej, to
rodzi to dodatkowe koszty i wydłuża czas do korzystania z ich usług – wskazuje.
– Plany restrukturyzacji na pewno nie są dobre ani dla odbiorców, ani dla
pracowników, obawiamy się o miejsca pracy – zaznacza Serwatka.
Wiceminister Bury zastrzega, że resort nie może naciskać na zarząd spółki, który
działa autonomicznie. Ponadto stwierdza, iż miejsca pracy są chronione w
zawartych umowach społecznych, jednak sam przyznaje, że obowiązują one do 2016
roku. Związkowcy wskazują, że MS pisze, iż jest to etap I reorganizacji,
planowany na lata 2012-2013. A co stanie się w kolejnych etapach? – zastanawiają
się pracownicy.
– Władze PGE Dystrybucja przedstawiają tylko swój punkt widzenia, nie
słuchając naszych argumentów – uważa Serwatka. Dlatego też po protestach w
Warszawie odbędą się także protesty przed siedzibami oddziałów PGE Dystrybucja w
Lublinie i Rzeszowie.
– Słyszymy od ministra gospodarki, że sieci energetyczne wymagają ogromnych
inwestycji. Dlaczego chce się niszczyć takie zespoły ludzi, którzy są
fachowcami? Konieczne będą remonty, więc będzie potrzebne ich doświadczenie –
wskazuje Masłowska.
Poza tym pojawiają się mocne przypuszczenia, że spółka chce jeszcze zarobić na
sprzedaży dobrze położonych placów i budynków po likwidowanych rejonach. W
Kraśniku planowane jest przeniesienie rejonu do zrujnowanych budynków na
obrzeżach miasta.
Zenon Baranowski