fot. PAP/Rafał Guz

Środowiska proaborcyjne oraz totalna opozycja wykorzystują ludzką tragedię do celów politycznych

Błąd lekarski, a nie obowiązujące prawo było przyczyną śmierci 33–letniej ciężarnej kobiety w szpitalu w Nowym Targu. Tzw. organizacje aborcyjne oraz lewicowa opozycja uruchomiły szeroką kampanie dezinformacyjną, która ma wprowadzić w Polsce zabijanie dzieci poczętych na życzenie.

W środę w części miast odbyły się manifestacje zwolenników tzw. aborcji Zorganizowały je działaczki związane z Martą Lempart, której znak rozpoznawczy to agresja i wulgarność. Jednego i drugiego nie zabrakło więc na środowych demonstracjach. Powodem do kolejnych proaborcyjnych wystąpień była śmierć 33-letniej Doroty. Kobieta była w piątym miesiącu ciąży. Z powodu odejścia wód płodowych zgłosiła się do szpitalu w Nowym Targu. Niestety po kilku dniach 33-latka zmarła. Jej tragedię wykorzystują politycy opozycji.

– Tak długo, jak długo rządzi PiS, młode Polki, te które zdecydowały się na macierzyństwo, te, których życie jest zagrożone, będą naprawdę w poważnym niebezpieczeństwie – mówił Donald Tusk, przewodniczący PO.

Tzw. aborcjoniści, Lewica i Koalicja Obywatelska rozpowszechniają narrację, że za śmierć Doroty, a także innych kobiet w stanie błogosławionym odpowiedzialny jest wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r., który rozszerza ochronę życia dzieci poczętych.

– Dorota, Agnieszka, Izabela – to imiona kobiet, które umarły w polskich szpitalach przez drakoński zakaz aborcji – stwierdziła Małgorzata Tracz z Koalicji Obywatelskiej.

Przekaz ten parlamentarzystki Koalicji Obywatelskiej powtarzają za przewodniczącym Donaldem Tuskiem.

– Te śmierci, te tragedie spadają na głowę pani Przyłębskiej i spadają na głowę pana Kaczyńskiego – przekonywał przewodniczący PO.

Nie jest to prawda. Śmierć pani Doroty nie miała nic wspólnego z w wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Przeprowadzona w szpitalu w Nowym Targu kontrola Rzecznika Praw Pacjenta jasno wykazała – przyczyną śmierci był błąd lekarski.

– Doszło do naruszenia prawa do udzielania świadczeń zdrowotnych zgodnie z aktualną wiedzą medyczną – wskazał Bartłomiej Chmielowiec.

Lekarze nie wdrożyli właściwego leczenia – poinformował w Sejmie wiceminister zdrowia, Waldemar Kraska.

– Nie prowadzono prawidłowego nadzoru stanu ogólnego i położniczego oraz nie wdrożono właściwego postępowania terapeutycznego we właściwym czasie w związku z pogarszającym się stanem pacjentki – wyjaśnił wiceminister.

Bezpośrednią przyczyna śmierci pani Doroty była sepsa, którą wywołało bezwodzie. „Pacjentka otrzymała dużą dawkę antybiotyku, który powinien zwalczyć zakażenie sepsą” – wyjaśnił krajowy konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa, prof. Krzysztof Czajkowski.

– Niestety okazało się, że bakteria jest odporna na ten antybiotyk i przyszedł taki moment, gdzie pogorszyły się parametry zakażenia – dodał.

Obowiązujące w Polsce prawo daje możliwość ratowania zagrożonego życia i zdrowia kobiety, kosztem życia dziecka poczętego. Mamy do czynienia z zasadą podwójnego skutku – zauważyła Magdalena Guziak- Nowak z Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka.

– Pierwszym skutkiem danego postępowania medycznego jest ratowanie życia kobiety i lekarze mają nie tylko prawo, ale i obowiązek ratować życie kobiety, nie są w żaden sposób ograniczeni i nie mają związanych rąk – wyjaśniła.

Drugim skutkiem jest śmierć dziecka – niechciana, ale nieunikniona.

Nagłaśnianie przez lewicową opozycję i tzw. organizacje proaborcyjne śmierci pani Doroty oraz Izabelli z Pszczyny, która także zmarła wskutek błędu lekarskiego, ma wywołać społeczne emocje. To z kolei ma przyzwolić na wprowadzenie w Polsce tzw. aborcji na żądanie. Lewica nie mówi o cierpieniu pozbawianych życia dzieci.

TV Trwam News

drukuj