fot. TV Trwam News

Ks. prof. P. Bortkiewicz dla „Naszego Dziennika”: W bitwie na głosy i gesty dot. życia nienarodzonych dzieci warto zwrócić się do tego, który już nas ratował – do mądrego i świętego Jana Pawła II

Można odnieść wrażenie, że w obecnym zgiełku i chaosie trwa jakaś bitwa na głosy – 27 niezwykłych „zwykłych księży” zostaje skontrowanych przez 25 dominikanów, mnożą się polemiki, dokonuje się stygmatyzowanie – ten jest konserwatystą, moherem, ten jest katolikiem postępowym. Może w tej „bitwie na głosy” i gesty warto zwrócić się do tego, który już nas ratował – do mądrego i świętego Jana Pawła II – napisał ks. prof. Paweł Bortkiewicz TChr na łamach „Naszego Dziennika”.

***

Kilka dni temu na portalu „Gościa Niedzielnego” ukazał się artykuł „Czy katolik może popierać kompromis?” Jego autor – dr hab. Aleksander Bańka, profesor Uniwersytetu Śląskiego, podejmuje temat kompromisu aborcyjnego w zaistniałej sytuacji. To znaczy po orzeczeniu przez Trybunał Konstytucyjny niezgodności ustawy dopuszczającej aborcję ze względów eugenicznych z Konstytucją RP. Przywołuje jako kluczowy słynny tekst encykliki „Evangelium vitae” św. Jana Pawła II, numer 73:

„Szczególny problem sumienia mógłby powstać w przypadku, w którym głosowanie w parlamencie miałoby zadecydować o wprowadzeniu prawa bardziej restryktywnego, to znaczy zmierzającego do ograniczenia liczby legalnych aborcji, a stanowiącego alternatywę dla prawa bardziej permisywnego, już obowiązującego lub poddanego głosowaniu. […] W omawianej tu sytuacji, jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży, parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów”.

Aleksander Bańka słusznie przypomina zasadniczą linię przewodnią encykliki – bezwarunkową obronę życia ludzkiego. Zarazem stawia pytanie, „czy katolik może takie prawo [wewnętrznie niesprawiedliwe, przyzwalające na aborcję w pewnych przypadkach – PB] stanowić lub popierać jego ustanowienie. I choć brzmi to paradoksalnie, okazuje się, że ten sam, siedemdziesiąty trzeci punkt »Evangelium vitae«, o takiej właśnie sytuacji wspomina”.

Jaki podaje argument? Twierdzi, że „wyrok Trybunału Konstytucyjnego […] nie został do tej pory opublikowany w Dzienniku Ustaw. Nieopublikowany – nie niesie z sobą skutków prawnych. Znaczy to, że wciąż obowiązuje przepis tzw. ustawy antyaborcyjnej z 1993 roku zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu. Jeśli aktualnie przygotowany został prezydencki projekt nowej ustawy, może zdarzyć się tak, że będzie on procedowany przed publikacją wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Projekt zakłada rozwiązanie kompromisowe – tym razem chroniące życie dzieci nienarodzonych ze zdiagnozowanym zespołem Downa, lecz dopuszczające aborcję w przypadku tak zwanych wad letalnych. W stosunku do ustawy z 1993 roku jest to więc krok naprzód, choć – oczywiście – dla katolików nie w pełni satysfakcjonujący”.

Zatem, jak rozumiem – w sytuacji, w której „projekt kompromisowy” autorstwa prezydenta Andrzeja Dudy wyprzedziłby publikację orzeczenia TK, byłby to projekt godny poparcia – minimalizowałby bowiem wciąż istniejącą aborcję eugeniczną.

Profesor Bańka stawia też pytanie: „w sytuacji gdyby wyrok Trybunału Konstytucyjnego nie został opublikowany, katolik mógłby nie poprzeć nowej ustawy kompromisowej, licząc na to, że gra na zwłokę kiedyś się skończy i mocy nabierze prawo bardziej satysfakcjonujące. A co jeśli nie? Jeśli aktualny stan przeciągać się będzie przez tygodnie, miesiące, lata?”. I odpowiada – mając na uwadze podgrzaną mocno sytuację polityczną – „[n]ieprzewidywalny charakter dalszego biegu zdarzeń skłania do postawienia pytania, czy nie należałoby w takiej sytuacji zadbać raczej o jak najszybszą ochronę nienarodzonych, nawet przez poparcie mniej doskonałego prawa”.

Wreszcie zaznacza, że w innym scenariuszu – opublikowania wyroku TK przed wprowadzeniem „projektu kompromisowego” – opowiedzenie się za tym kompromisem byłoby krokiem wstecz, ale – „[t]o jednak znów tylko teoria. W praktyce należy liczyć się z faktem, że dający o sobie znać w ostatnich tygodniach społeczny gniew – jeśli zostanie zlekceważony – może eskalować w sposób jeszcze bardziej nieprzewidywalny. Czym to się skończy dla społeczeństwa? Dla życia nienarodzonych? Trudno napisać tu jakikolwiek jednoznaczny scenariusz. Jedno jest pewne – katolik nie może zlekceważyć bolesnego faktu, że spora część społeczeństwa powiedziała zdecydowane »nie« temu rozumieniu życia ludzkiego, które stanowi podstawę chrześcijańskiej antropologii”.

Przyjmuję ten tekst jako wyraz pogłębionego namysłu nad trudną, wręcz dramatyczną rzeczywistością, jako chęć rozwiązania sporów w duchu modnego kompromisu. Podobnie staram się patrzeć na same propozycje ustaw kompromisowych, sygnalizowanych najpierw przez Jarosława Gowina i jego „Porozumienie”, a potem przez prezydenta Andrzeja Dudę.

I to, co ciśnie mi się na usta, to… „non possumus!”. Ale skoro żyjemy w dyktaturze „dialogu” i szukania kompromisów – powiem pojednawczo: mam z tym ogromne problemy…

Nie banalizujmy św. Jana Pawła II

Papieski tekst „Evangelium vitae” nr 73 nie należy do łatwych. Doczekał się wielu komentarzy. Ciekawy i pouczający ich zbiór przyniósł w swoim czasie numer 1-2 „Ethosu” z 2003 roku. Nie sposób streścić zawartych tam artykułów, ale pozwolę sobie na kilka myśli po lekturze tych tekstów.

Chyba nikt nie sądzi, że papieski tekst miałby wyrażać aprobatę na wyjęcie spod prawnej ochrony niektórych poczętych dzieci. Chyba nikt znający nauczanie papieskie nie będzie sugerował, że słowa Ojca Świętego wyrażają zgodę na to, by w imię ratowania jednych (na przykład tych z zespołem Downa), można było poświęcić innych (na przykład z wadą letalną).

Nie można imputować Papieżowi, że sugerował posłom „kompromis” w sprawach życia.

Słowo „kompromis” jest słowem o podobnym znaczeniu technicznym, ale różnym ciężarze etycznym. Jeśli poseł podejmuje kompromis w sprawie podatków, to czyni tak, bo w głębi serca akceptuje składaną propozycję. Zapewne chciałby osiągnąć więcej, ale skoro jest to niemożliwe, głosuje „bez entuzjazmu”, ale ze zgodą na procedowaną wersję ustawy. I w głębokiej istocie sprawy – mówi prawdę. Natomiast polityk, który przedstawia ustawę „kompromisową” – chroniącą na przykład dzieci z zespołem Downa, a zarazem przyzwalającą na brak opieki prawnej dla dzieci z wadami letalnymi – i jeszcze akcentuje to jako „sukces”, bezsprzecznie godzi się na aborcję eugeniczną.

Tak naprawdę Jan Paweł II w „Evangelium vitae” nr 73 w ogóle nie mówi wprost o głosowaniu ustawy, a z całą pewnością nie mówi o inicjatywach wnioskodawczych. Mówi jedynie o możliwości udzielenia poparcia propozycjom, tak by ograniczyć szkodliwość złej ustawy.

Ale ta sytuacja w aktualnych realiach Polski nie zachodzi. Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego orzeka, że dotychczasowa ustawa jest niezgodna z Konstytucją. Takiej ustawy się nie ogranicza, nie koryguje – ona przestaje po prostu obowiązywać.

Co by było, gdyby…

Rozumiem ciężar alternatywy – skoro nie mamy publikacji orzeczenia Trybunału, to mamy dwie możliwości: albo pojawi się ustawa kompromisowa przed publikacją orzeczenia i będzie lepiej, niż jest aktualnie, albo publikacja wyroku będzie wcześniej i ulice miast zostaną jeszcze bardziej ogarnięte pożogą. Projekt kompromisowy mógłby być w tej sytuacji rozwiązaniem.

Znowu mam z tym poważne trudności (mówiąc oględnie). Bo stawiam sobie pytanie o sposób stanowienia prawa w Rzeczypospolitej.

Nie bardzo chcę się zgodzić z tym, że organem ustawodawczym ma być histeryczna, choć umasowiona grupa (tłumy) sfrustrowanych osób. Rozumiem, że to jest siła, ale pewna zasada starej, dawnej Rzeczypospolitej mówiła: plus ratio quam vis [bardziej rozum niż siła]. Przy okazji odbierania doktoratu honorowego Uniwersytetu Jagiellońskiego Jan Paweł II mówił, nawiązując do tej dewizy: „Życzę ci, Uniwersytecie Jagielloński, abyś w siódmym stuleciu twojego istnienia pozostawał zawsze wierny tej akademickiej dewizie. Niech twoja obecność w życiu Polski współczesnej służy zwycięstwu tego, co jest godne człowieka jako istoty rozumnej i wolnej. Niech chroni od przewagi samych tylko sił materialnych”.

Zamieńmy słowo „uniwersytet” na słowo „parlament”, na słowo „prezydent”…

A skoro dr hab. Aleksander Bańka wciągnął czytelnika, w tym i mnie, we wspomnienie papieskiego nauczania, to jeszcze jeden cytat z encykliki św. Jana Pawła II „Evangelium vitae”:

„Chociaż władza państwowa może niekiedy powstrzymywać się od zakazania czegoś, co – gdyby zostało zabronione – spowodowałoby jeszcze poważniejsze szkody, nigdy jednak nie może uznać, że jest prawem jednostek – nawet jeśli stanowiłyby większość społeczeństwa – znieważanie innych osób przez łamanie ich tak podstawowego prawa, jakim jest prawo do życia. Prawna tolerancja przerywania ciąży lub eutanazji nie może więc w żadnym przypadku powoływać się na szacunek dla sumienia innych właśnie dlatego, że społeczeństwo ma prawo i obowiązek bronić się przed nadużyciami dokonywanymi w imię sumienia i pod pretekstem wolności” (nr 71).

Powtórzę: „Społeczeństwo ma prawo i obowiązek bronić się przed nadużyciami dokonywanymi w imię sumienia i pod pretekstem wolności”. Ma prawo do takiej obrony za pomocą władzy – mądrej i mocnej, a nie uleglej i kompromisowej.

Rola świeckich

Dodatkowym motywem zabrania głosu przeze mnie jest fakt, że prof. Aleksander Bańka jest członkiem Rady ds. Apostolstwa Świeckich KEP. Cieszy ogromnie zaangażowanie ludzi świeckich w sfery debat wokół wartości podstawowych. Trzeba wspomnieć, że encyklika „Evangelium vitae” adresowana była „do biskupów, do kapłanów i diakonów, do zakonników i zakonnic, do katolików świeckich oraz do wszystkich ludzi dobrej woli”. Adres do katolików świeckich był użyty w encyklice po raz pierwszy w dziejach Kościoła.

To od nich należy oczekiwać zaangażowania w meandry polityki, prawa z uwzględnieniem wektorów wiary katolickiej i katolickich norm moralnych.

Profesor Bańka stawia w tym kontekście ważny problem: „Bardzo chciałbym, żeby zwykły katolik mógł usłyszeć ze strony kościelnych autorytetów spokojną i rzeczową odpowiedź na pytanie o faktyczną możliwość i zakres aborcyjnego kompromisu; żeby mógł się na niej oprzeć niezależnie od tego, jaki będzie jej kształt. Zamiast tego obserwuję medialną karuzelę deklaracji, oświadczeń, wystąpień, listów i reakcji na listy, które angażują umysły i serca wielu ludzi Kościoła”.

Jestem świadom, że sam daję w tym momencie przyczynek do zniesmaczenia z racji kolejnego wystąpienia. Ale… z drugiej strony. Ten punkt oparcia jest w nauczaniu św. Jana Pawła II niezmiennie wyrazisty, tyle że wymagający precyzyjnego odczytania. Także w tym fragmencie mówiącym o ocenie aborcji: „Żadna okoliczność, żaden cel, żadne prawo na świecie nigdy nie będą mogły uczynić godziwym aktu, który sam w sobie jest niegodziwy, ponieważ sprzeciwia się Prawu Bożemu, zapisanemu w sercu każdego człowieka, poznawalnemu przez sam rozum i głoszonemu przez Kościół” („Evangelium vitae” nr 62).

Chciałbym jednak z całą mocą wydobyć z tej dyskusji, a może polemiki, rzecz i wartość dla mnie bezcenną – trzeba nam sięgać wnikliwie i umiejętnie do nauczania św. Jana Pawła II. Ono jest dzisiaj zdumiewająco aktualne. Wręcz zaskakująco aktualne, a jesteśmy nim tym bardziej zaskakiwani, im sporadyczniej po nie sięgamy.

Ostatnia myśl. Czasem można odnieść wrażenie, że w obecnym zgiełku i chaosie trwa jakaś bitwa na głosy – 27 niezwykłych „zwykłych księży” zostaje skontrowanych przez 25 dominikanów, mnożą się polemiki, dokonuje się stygmatyzowanie – ten jest konserwatystą, moherem, ten jest katolikiem postępowym. Zagubienie jest tak wielkie, że z tej samej redakcji „Tygodnika Powszechnego” odchodzi dwoje dziennikarzy – ona, by dokonać apostazji, skoro Kościół nie wspiera kobiet, on – bo nawet przy jego liberalnych, jak twierdzą niektórzy, poglądach, uznał, że opcja „Tygodnika” to przesada.

Może w tej „bitwie na głosy” i gesty warto zwrócić się do tego, który już nas ratował – do mądrego i świętego Jana Pawła II.

Ks. prof. Paweł Bortkiewicz/Nasz Dziennik

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl