fot. PAP/Wojtek Jargiło

G. Majewski: Nie możemy już dłużej siedzieć i milczeć, bo jesteśmy na skraju opłacalności i grożą nam bankructwa. Walczymy o swoją pracę, rodziny oraz o to, byśmy mogli godnie żyć, pracować i funkcjonować w społeczeństwie

Protesty rolników to nie jest kwestia polityki, ponieważ na ulice, drogi, miasta, granice, wyjechali przede wszystkim rolnicy indywidualni. My jako rolnicy wiedząc, że za naszą granicą jest wojna i ta pomoc jest potrzebna krajowi nią objętemu, dosyć długo pomagaliśmy i ponosiliśmy koszty tej pomocy, ponieważ nasze produkty taniały, a środki do produkcji drożały. W tym momencie nie możemy już dłużej siedzieć i milczeć, bo jesteśmy na skraju opłacalności i grożą nam bankructwa. Walczymy o swoją pracę, rodziny oraz o to, byśmy mogli godnie żyć, pracować i funkcjonować w społeczeństwie – wskazał Grzegorz Majewski, rolnik z województwa warmińsko-mazurskiego, koordynator protestu w ramach Ogólnopolskiego Protestu Rolników, w audycji „Aktualności dnia” na antenie Radia Maryja.

Protesty rolników z całej Europy trwają już ponad miesiąc. O swoje walczą także polscy rolnicy, którzy domagają się m.in. uszczelnienia granic z Ukrainą. Niestety, plony zza naszej wschodniej granicy wciąż zalewają nasz kraj, tym samym polskie magazyny mają aż dziewięć milionów ton nadwyżki.

Nasze działania są wielotorowe, bo robiliśmy akcje informacyjne, by uświadomić społeczeństwo, jakie są nasze problemy. Robimy akcje protestacyjne, pokazujemy miejsca, których dotyczy ten problem. Naszą najważniejszą potrzebą jest uszczelnienie naszych granic, a wręcz wstrzymanie napływu towarów rolno-spożywczych spoza Unii Europejskiej. W tym momencie polskie magazyny są pełne, do kolejnych żniw nie zostało już dużo czasu, a nie mamy gdzie sprzedać naszego ziarna, które zebraliśmy. Na ten moment szacujemy, że w naszych magazynach jest około 20 milionów ton, z czego dziewięć milionów ton jest to typowa nadwyżka, która musi jak najszybciej opuścić nasz kraj, a nie możemy tego zrobić, kiedy cały czas przez nasze granice wjeżdża kolejny towar, który nie spełnia naszych norm. Tutaj granica jest największym problemem i musimy wstrzymać napływ tego towaru do momentu uregulowania naszego rynku – oznajmił Grzegorz Majewski.

Oprócz napływu produktów z Ukrainy gospodarze wyrażają sprzeciw wobec unijnej polityki związanej z Zielonym Ładem. Program ten w rzeczywistości nie działa na zwiększenie ochrony środowiska, tylko zwiększa normy, które przekładają się na podwyższenie kosztów produkcji. Jeśli nie zostaną podjęte żadne kroki, to unijna polityka doprowadzi do zamknięcia wielu gospodarstw w całej Unii Europejskiej.

Drugim naszym postulatem są problemy dotyczące Zielonego Ładu. Tutaj w dużej mierze wchodzi ideologia, ponieważ założenia programu mijają się z celami i narzucają nam ograniczenie produkcji i wyśrubowane normy, które bardzo mocno podwyższają koszt produkcji. Nie mamy nic przeciwko tym ograniczeniom, jeżeli mają one skutkować bezpieczeństwem towaru, natomiast to wiąże się także z pierwszym postulatem. My dbamy o jakość naszego towaru, bezpieczną żywność, a zza granicy wpływa do nas towar z państw, które nie są ograniczone tymi obostrzeniami. Nakazuje się nam ograniczać produkcję, wyłączać nasze grunty, tym samym obniża się produktywność naszych gospodarstw, nie proponując nic w zamian. Z jednej strony powtarza nam się, że bezpieczeństwo żywnościowe jest bardzo ważne, a z drugiej strony nakazuje nam się ograniczać produkcję. My, rolnicy już wielokrotnie wspominaliśmy o tym, że założenia Zielonego Ładu są błędne. Normy, które wchodzą, tak naprawdę nie mają nic wspólnego z Zielonym Ładem, tylko po prostu ograniczają naszą produkcję – stwierdził rolnik z województwa warmińsko-mazurskiego.

Minister rolnictwa stwierdził, że rolnicy są w stanie zgodzić się na Zielony Ład, kiedy Komisja Europejska wycofa się z obowiązku ugorowania czterech procent gruntów. Prawda jednak jest taka, iż wiele z propozycji Zielonego Ładu jest dla gospodarzy nie do zaakceptowania.

Słowa te nie są prawdą, ponieważ jest wiele kwestii Zielonego Ładu, jest wiele kwestii odnośnie stosowania środków ochrony roślin. Wylicza nam się ślad węglowy, który tworzymy, wylicza nam się ślad gazów cieplarnianych. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że nasze gospodarstwa są ekologiczne, nasze rośliny pochłaniają CO2. Dobrze prowadzona plantacja kukurydzy jest w stanie pochłonąć więcej dwutlenku węgla niż las. Wmawia nam się, iż marnujemy wodę. Idąc tym tokiem myślenia, powinniśmy wyciąć z naszej planety wszystkie zielone rośliny, ponieważ nie ma czegoś takiego, że produkcja zużywa wodę. Wody na naszej planecie mamy jednakową ilość, jest coś takiego jak obieg wody. My, rolnicy żyjąc z naszej produkcji, dobrze wiemy, jak mamy gospodarować wodą, jak mamy pilnować, by w odpowiednich momentach była dostępna dla roślin. Oczywiście nasz klimat się zmienia, ale dostosowujemy się do niego. Narzucanie nam czegoś z góry nie jest dobrym rozwiązaniem, bo nie zawsze te normy są dla nas dobre – wyjaśnił koordynator protestu w ramach Ogólnopolskiego Protestu Rolników.

W czwartek liderzy rolników spotkali się z premierem Donaldem Tuskiem na szczycie rolniczym. Przed tym wydarzeniem gospodarze podkreślali, że liczą na merytoryczną rozmowę i pierwsze kroki, które pozwolą na realizację dalszych postulatów.

Oczekujemy realizacji naszych postulatów, które składamy od bardzo dawna. Do tych postulatów musimy dołączyć kolejne, ponieważ we wtorek Unia Europejska podjęła decyzję o odnowie terenów, które zostały wprowadzone do produkcji roślinnej. Tak naprawdę jest to kolejny krok do niszczenia rolnictwa. Szacuje się, że w Polsce zostanie zalane około 400 tys. hektarów. To jest bardzo duży obszar i wiele gospodarstw, które z tej ziemi żyją i funkcjonują. Jest to ładnie nazwane, natomiast nikt nie bierze pod uwagę konsekwencji tego, co to nam przyniesie, ponieważ te ziemie od dawna funkcjonują i nie są degradowane, jak przedstawia to Unia Europejska. Absolutnie nie zgadzamy się z tym, że przywrócenie tych środowisk i wyłączenie ich z produkcji roślinnej w jakikolwiek sposób wpłynie na środowisko, na to, że zmiany klimatu się cofną czy się zmienią – mówił gość „Aktualności dnia”.

Koordynator protestu w ramach Ogólnopolskiego Protestu Rolników wskazał, że protesty rolników nie są upolitycznione. Gospodarze walczą o swoją ziemię, bo w przeciwnym wypadku grozi im bankructwo.

Protesty rolników to nie jest kwestia polityki, ponieważ na ulice, drogi, miasta, granice, wyjechali przede wszystkim rolnicy indywidualni. My jako rolnicy wiedząc, że za naszą granicą jest wojna i ta pomoc jest potrzebna krajowi nią objętemu, dosyć długo pomagaliśmy i ponosiliśmy koszty tej pomocy, ponieważ nasze produkty taniały, a środki do produkcji drożały. W tym momencie nie możemy już dłużej siedzieć i milczeć, bo jesteśmy na skraju opłacalności i grożą nam bankructwa. Walczymy o swoją pracę, rodziny oraz o to, byśmy mogli godnie żyć, pracować i funkcjonować w społeczeństwie – akcentował Grzegorz Majewski.

Całą rozmowę z Grzegorzem Majewskim można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj