fot. tv trwam

[TYLKO U NAS] E. Siemaszko: Upamiętnienie ludobójstwa na Wołyniu jest naszym narodowym obowiązkiem. Dziękuję Ojcu Dyrektorowi za inicjatywę w Toruniu

Jestem bardzo wdzięczna o. Dyrektorowi Tadeuszowi za inicjatywę i zorganizowanie upamiętnienia Ukraińców, którzy ratowali Polaków przed ludobójstwem na Wołyniu. To jest bardzo ważne nie tylko, dlatego że ci ludzie naprawdę zasługują na najwyższe słowa uznania i pamięci, ale także jest to potrzebne dla nas, dla naszego narodu polskiego, bo świadczy o tym, że pamiętamy o tych ludziach i że jesteśmy im wdzięczni za ich postawę. Jest to nasz narodowy obowiązek wynikający z poczucia moralności – powiedziała Ewa Siemaszko, badaczka ludobójstwa dokonanego na Wołyniu, w „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja.

W sobotę w toruńskim Parku Pamięci Narodowej odsłonięto miejsce upamiętniające ukraińskich bohaterów, którzy ratowali Polaków przed ludobójstwem dokonywanym przez Organizację Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińską Powstańczą Armię. [czytaj więcej]

– Jestem bardzo wdzięczna o. Dyrektorowi Tadeuszowi za inicjatywę i zorganizowanie tego upamiętnienia. To jest bardzo ważne nie tylko dlatego, że ci ludzie naprawdę zasługują na najwyższe słowa uznania i pamięci, ale także jest to potrzebne dla nas, dla naszego narodu polskiego, bo świadczy o tym, że pamiętamy o tych ludziach i że jesteśmy im wdzięczni za ich postawę (…). Jest to nasz narodowy obowiązek wynikający z poczucia moralności, z obowiązku moralnego – powiedziała Ewa Siemaszko.

Badaczka ludobójstwa dokonanego na Wołyniu współtworzyła tekst, który został odsłonięty podczas sobotnich uroczystości.

– Upamiętnienie uwidacznia ok. 430 Ukraińców w różnym wieku, różnej płci, nawet i dzieci, wobec których zastosowano odpowiedzialność zbiorową, w związku z właściwym zachowaniem się ich rodziców. Wśród tych ok. 430 zamordowanych za pomoc Polakom, za dezaprobatę dla metod, którymi posługiwali się Ukraińcy z formacji nacjonalistycznych, było też 140 osób nieznanych z nazwiska. W tej chwili nie jesteśmy w stanie odtworzyć imiennie wszystkich ludzi, którzy zginęli w tych strasznych okolicznościach – zaznaczyła.

Ewa Siemaszko podkreśliła, że terror Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii wobec swoich rodaków był tak straszliwy, że nie tylko można było zginąć za ratowanie Polaków, ale można było zginąć nawet za drobne przewinienie.

– Mamy taką różnicę w zestawieniu z Polakami ratującymi życie Żydom. Też byli przecież ofiarami. Naród Polski, żadna organizacja Polska nie traktowała Polaków ratujących Żydów jako zdrajców. Jeśli stracili życie z powodu donosicielstwa, to to donosicielstwo wynikało z najpodlejszych pobudek, ale nie było związane z polityką, z ideologią. Tymczasem Ukraińcy, którzy w jakikolwiek sposób nie podporządkowywali się Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i UPA – byli traktowani jak zdrajcy i oni w swojej społeczności w wielu przypadkach byli traktowani jako osoby, z którymi nie warto się kontaktować. Był społeczny ostracyzm wobec takich osób – zwrócił uwagę gość „Aktualności dnia”.

Rozmówczyni na antenie Radia Maryja stwierdziła, że bardzo ciężko wyjaśnić, dlaczego do takich zbrodni dochodziło.

– Sądzę, że każdy przypadek mógł mieć inne podłoże. Niewątpliwie większość osób, które w tak straszny sposób mordowały swoich sąsiadów, uległ makabrycznej ideologii, ideologii nienawiści, która była przez OUN sączona przez długie lata. Nasilenie agitacji i tworzenie wrogości wobec Polaków było oczywiście w czasie wojny, ale to już się zaczęło kilka lat przed wojną i w różnych miejscach. W różnych rejonach były sygnały, że stosunki pomiędzy Polakami a Ukraińcami nie są idealne i że ze strony Ukraińców szykuje się coś niedobrego. Oczywiście nikomu do głowy nie przychodziło, że możne dojść do takich straszliwych zbrodni, które określamy w tej chwili „genocidium atrox”, czyli ludobójstwo straszliwe, barbarzyńskie, wyjątkowo okrutne – dodała.

Badaczka ludobójstwa na Wołyniu podkreśliła, że niektórzy Ukraińcy musieli uczestniczyć w tych zbrodniach będąc terroryzowanymi.

Zdarzały się w relacjach opisy, że uczestniczący w zbrodni masowej – gdzie tropiono, ścigano uciekających Polaków – „nie zauważył” [uciekającego Polaka – red.] To nie zauważenie było celowe, czyli zadziałały więzi sąsiedzkie, zadziałały u niektórych osób uczestniczących w tych zbrodniach wyrzuty sumienia, poczucie, że to jest coś bardzo złego – podsumowała.

Całą rozmowę z Ewą Siemaszko można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj