„Proszę o wszczęcie ponownego śledztwa”

Przed pięcioma laty, w nocy z 10 na 11 grudnia 2001 r. doszło do tragedii w parafii św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Jelczu-Laskowicach w archidiecezji wrocławskiej. Około czwartej nad ranem zauważono ogień na plebanii. Kiedy na miejsce zdarzenia przyjechały odpowiednie służby, w środku palącego się budynku znaleziono ciało ks. Józefa Jamroza, tutejszego proboszcza.

Gdy Władysława Jamróz, siostra kapłana, dowiedziała się o tragedii, jeszcze tego samego dnia telefonicznie zawiadomiła Prokuraturę Rejonową w Oławie oraz komendę policji w Jelczu-Laskowicach o możliwości popełnienia na jej bracie okrutnego mordu. Po dwudziestu dniach od zdarzenia zostało wszczęte dochodzenie, które w 2003 roku umorzono „wobec braku cech przestępstwa”, uznając, że był to nieszczęśliwy wypadek. Władysława Jamróz przeprowadziła prywatne śledztwo, zapoznając się z aktami sprawy, by wyjaśnić wszystkie okoliczności śmierci brata. Do dzisiaj, jak twierdzi, upomina się o prawdę.

– Po przyjściu na nową parafię brat często zwierzał się, że jest szantażowany przez świeckich współpracowników. Dlatego gdy dowiedziałam się o jego śmierci, zawiadomiłam prokuraturę. Przypomniałam sobie słowa wypowiedziane przez mojego brata, które usłyszał od jednego z członków ówczesnej rady parafialnej: „nie dożyje ksiądz końca roku”. Dlatego od razu pojawiła się myśl, że brat został zabity – wspomina ze łzami w oczach Władysława Jamróz. – Zarzewiem konfliktu były oszustwa finansowe niektórych członków tamtejszej rady parafialnej – dodaje.

Ksiądz kanonik Józef Jamróz był znanym, szanowanym i cenionym kapłanem, świadczą o tym liczne świadectwa nadsyłane przez ludzi, którzy spotkali go na swojej drodze. Parafię św. Stanisława BM w Jelczu-Laskowicach objął w maju 2001 roku. Służył tutaj zaledwie siedem miesięcy…

Prywatne śledztwo

Toczące się śledztwo zostało umorzone przez Prokuraturę Rejonową w Oławie. Decyzję podtrzymała Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu. Siostry księdza, Władysława i Barbara, pisały liczne odwołania, jednak Sąd Rejonowy w Oławie utrzymał w mocy wcześniejsze stwierdzenia, iż śmierć kapłana nastąpiła w wyniku zatrucia tlenkiem węgla na skutek samoistnego pożaru, który wybuchł na plebanii.

Siostry podjęły prywatne śledztwo, zapoznając się z aktami sprawy, natrafiły na wiele nieścisłości. Pierwszym bulwersującym faktem było to, że na miejscu tragedii nie od razu zjawił się prokurator, lecz przybył dopiero po kilku godzinach.

Jednym z dowodów na zaplanowaną zbrodnię, jak twierdzą siostry księdza, jest różnica między zgodnymi zeznaniami: lekarki pogotowia oraz dwóch strażaków, a tym, co widać na zdjęciach policyjnych. Z zeznań świadków, którzy jako pierwsi mieli kontakt z ciałem kapłana, wynika, że miał on na sobie sweter i dresowe spodnie, a twarz była bardzo osmolona. Na zdjęciach policyjnych ks. kanonik Józef Jamróz jest w czerwonym podkoszulku. Co stało się z ubraniem księdza, w jakim znaleziono ciało? Jak zauważył pełnomocnik sióstr, „żadne zeznania nie podają, co od godz. 4.00 do godz. 9.30 działo się ze zwłokami ks. Józefa”. Władysława Jamróz na podstawie tych dowodów uważa, że księdza ktoś umył i przebrał do zdjęć. Czytając zeznania świadków oraz patrząc na policyjne fotografie, nie można sądzić inaczej. Osmolone palce i czyste ręce wskazują na to, że kapłan miał na sobie jeszcze jakieś ubranie, na pewno z długimi rękawami. Na fotografiach twarz księdza nie jest pokryta sadzą. Widać na niej obrażenia. Podczas prowadzonego przez prokuraturę oławską dochodzenia stwierdzono, że ks. Józef przed śmiercią szedł przez zadymione pomieszczenia i mógł się zataczać, uderzając o różne przedmioty.

Pani Barbara dotykała głowę brata, kiedy jego ciało leżało w trumnie. Jak wyznaje, na całej głowie miał bardzo dużo guzów, przecięć z zastygłą krwią, z bliska widziała ślady uderzeń na twarzy, złamanie nosa.

Władysława Jamróz występowała o ekshumację i wykonanie drugiej sekcji zwłok. Prokuratura Rejonowa w Oławie poleciła sporządzić dodatkową opinię sądowo-lekarską, którą powierzono temu samemu lekarzowi, który wcześniej wykonywał sekcję zwłok ks. Józefa Jamroza. W postanowieniu prokuratury oławskiej o umorzeniu śledztwa z 15 listopada 2002 roku czytamy w odniesieniu do obrażeń twarzy ks. Jamroza: „Z uzyskanej opinii k. 509-512 bezspornie wynika, że: powierzchowne obrażenia na twarzy Józefa Jamróz powstały od działania z niewielką siłą narzędzia lub narzędzi tępych, tępokrawędzistych, albo od uderzenia o takie narzędzia. Nie da się jednoznacznie ustalić, w jakich okolicznościach mogły powstać, jednak na pewno nie są one charakterystyczne dla powstających przy zadawaniu celowych uderzeń takimi narzędziami jak pręt czy młotek”. – Czy ta opinia nie jest sama w sobie sprzeczna? – pyta Władysława Jamróz.

Bulwersujące fakty

Jak zauważyły siostry, w karcie zgonu nie została podana dokładna godzina śmierci, nie określono jej także po przeprowadzonej sekcji zwłok. Protokół sekcji (który siostry księdza pomimo usilnych starań otrzymały dopiero po pięciu miesiącach od zdarzenia) stwierdza, że wszystkie narządy wewnętrzne były przekrwione, oraz że wystąpił silny obrzęk mózgu i obrzęk płuc. – Czy to nie dowód na to, że mój brat został uduszony? – pyta zrozpaczona siostra.

– Uważam, że jednym z najważniejszych dowodów, że mój brat został zabity, jest to, że protokół sekcji zwłok stwierdza brak sadzy w workach spojówkowych jego oczu. Jest to szczególnie ważne stwierdzenie w zestawieniu z zeznaniem lekarki z pogotowia ratunkowego, która jako jedna z pierwszych osób widziała księdza po śmierci. Zeznała, że nie dostrzegła na twarzy obrażeń z powodu silnego zabrudzenia sadzą. To skoro twarz była silnie zabrudzona, jak to możliwe, że nie było sadzy pod powiekami brata – konkluduje Władysława Jamróz. – Brak sadzy w workach spojówkowych jest dowodem na to, że brat w chwili wybuchu pożaru już nie żył, a ktoś podpalił plebanię dla zatuszowania zbrodni – dodaje.

Sekcja była przeprowadzona we wrocławskim Zakładzie Medycyny Sądowej. W księdze protokołów sekcyjnych znalazł się podpis, iż rzeczy zmarłego odebrała rodzina. Jak jednak podkreślają siostry, nikt w tym zakładzie nie wydawał żadnych ubrań rodzinie księdza Jamroza.

Ciało ks. kanonika przez kilka godzin leżało na worku foliowym w ogrodzie, na śniegu, przy ujemnej temperaturze powietrza. W sprawie znieważenia ciała toczyło się osobne postępowanie w Prokuraturze Rejonowej w Strzelinie. – Chociaż podczas śledztwa udowodniono, że ciało brata leżało na ziemi, na mrozie, przez co najmniej sześć godzin, to jednak nie uznano, że zostało zbezczeszczone – zaznacza Władysława Jamróz.

Prywatne śledztwo wykazało, że nie zbadano zawartości, którą zmarły miał za paznokciami i nie wykonano całego szeregu nieodzownych ekspertyz. – Ponadto na teren zdarzenia dopuszczono osoby postronne, także te, które były skonfliktowane z księdzem. Policja przekazała im nawet klucze do pomieszczeń plebanii – dodaje Władysława Jamróz.

Walka o prawdę trwa

Siostry kapłana nigdy nie pogodziły się z decyzją prokuratury i sądu. Wielokrotnie pisały odwołania. Skierowały zażalenie do rzecznika praw obywatelskich. Władysława Jamróz zwracała się z prośbą o interwencję do prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Tylko w tym roku za pośrednictwem posłów prosiła o pomoc cztery razy, ostatnio w sierpniu. Ministerstwo jednak za każdym razem kieruje sprawę do Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu, ta z kolei do Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu. Listem z 7 września br. poinformowano Władysławę Jamróz, iż „nadesłane pisma pozostawiono bez biegu, albowiem nie przedstawiono w nich nowych okoliczności bądź argumentów podważających zasadność prawomocnych postanowień o umorzeniu postępowań wydanych w sprawach, o których mowa w tych pismach”. – Prokuratura podaje, że nie przedstawiono nowych okoliczności bądź argumentów. Ale czy wszystkie wcześniejsze okoliczności i argumenty zostały rzetelnie przebadane i wzięte pod uwagę? – pyta Władysława Jamróz. – Proszę o to, aby ponownie zostało wszczęte śledztwo w sprawie śmierci mojego brata. Uważam, że jego ciało powinno być ekshumowane i poddane sekcji w Zakładzie Medycyny Sądowej w Krakowie, aby wyjaśnić wszystkie niejasności i odkryć prawdę o okrutnej zbrodni – apeluje pani Władysława.

Pamięć wciąż żywa

Już 25 kwietnia 2003 roku w Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce Zdroju odbyło się „I Święto Góralskiej Poezji Religijnej ku czci księdza Józefa Jamroza – zamordowanego kapłana rodem z Mszany Dolnej” – jak informowały afisze. W związku z dużym zainteresowaniem, zwłaszcza poetów, zrodziła się idea zorganizowania drugiej części święta. Tak powstał I Ogólnopolski Konkurs Poetycki i Literacki im. ks. Józefa Jamroza Kapłana-Męczennika „O autentyczną wiarę”. Organizatorem przedsięwzięcia jest Miejski Ośrodek Kultury w Mszanie Dolnej. Na tegoroczną, czwartą już edycję napłynęło ponad 700 prac 250 autorów, w tym z USA, Austrii, Niemiec. Nowością była odrębna kategoria – twórczość młodzieży gimnazjalnej i szkół średnich, pod hasłem „O ludzkie serce człowieka”. Prace oceniło jury pod przewodnictwem ks. prof. dr. hab. Andrzeja Zwolińskiego, poety, pisarza, wykładowcy Papieskiej Akademii Teologicznej. Patronat nad konkursem sprawował „Nasz Dziennik”.

Władysława Jamróz napisała książkę zatytułowaną „Kapłan-męczennik ks. Józef Jamróz”, w której przybliża historię życia swego brata i analizuje przyczyny jego śmierci. Przedstawia także reakcje ludzi na to, co się wydarzyło przed pięcioma laty.

Ksiądz kanonik Józef Jamróz urodził się w Mszanie Dolnej, swoją 27-letnią posługę kapłańską pełnił w archidiecezji wrocławskiej. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Mszanie Dolnej, w swojej rodzinnej miejscowości, gdzie wzrastał do kapłaństwa.

Małgorzata Bochenek

Książkę „Kapłan-męczennik ks. Józef Jamróz” można zamówić w Wydawnictwie Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy, ul. Stradomska 4, 31-058 Kraków. Informacje na temat śmierci ks. Józefa Jamroza są na stronie internetowej:

www.morderstwo.kaplana.rabka.com.pl

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl