Wielcy konwertyci

Procesowi odradzania się katolicyzmu na Wyspach Brytyjskich w drugiej połowie
XIX i pierwszej połowie XX wieku towarzyszyły spektakularne konwersje wśród
ówczesnych angielskich intelektualistów. Kardynał John Henry Newman, który za
tydzień zostanie ogłoszony błogosławionym, Gilbert Keith Chesterton, Evelyn
Waugh – ich świadectwo nawrócenia pokazuje zwycięstwo rozumu otwartego na Łaskę.

Kardynał Henry Manning, w latach 1865-1892 arcybiskup Westminsteru, w jednym ze
swoich kazań powiedział, że "lud angielski nie wyparł się wiary ojców, tylko ją
mu skradziono". Jak wiadomo, kradzież, o której tutaj mowa, rozpoczęła się z
chwilą, kiedy król Henryk VIII doszedł do wniosku, że najlepszą metodą na
uzyskanie rozwodu będzie sytuacja, gdy rozwodu udzieli sobie sam. Kradzież była
więc na tle matrymonialno-obyczajowym, a przypieczętował ją oficjalny Akt
Supremacji promulgowany w 1534 roku, na mocy którego Henryk VIII ogłosił się
głową Kościoła w Anglii, rozpoczynając w ten sposób schizmę. Każdy, kto podważał
tę królewską decyzję, musiał się liczyć z najwyższym wymiarem kary.

Męczeństwo katolickiego intelektualisty
Jednym z pierwszych męczenników za wiarę rzymską i katolicką w Anglii został w
1535 roku Thomas More. Ten jeden z najwybitniejszych humanistów swojej epoki,
autor słynnej "Utopii" (oraz najprawdopodobniej traktatu w obronie siedmiu
sakramentów świętych, oficjalnie podpisanego przez króla Henryka VIII; za to
dzieło władca Anglii otrzymał od Papieża tytuł "Defensor Fidei") oraz kanclerz
Henryka VIII, nie zaakceptował jawnej uzurpacji. Pozostał wierny zarówno wierze,
jak i zdrowemu rozsądkowi. Rzadka rzecz w przypadku intelektualistów – nie tylko
epoki renesansu. Oto prawdziwy patron niezależnych – od nacisków władz i głosu
zastraszonej lub przekupionej większości – intelektualistów. More – wraz z
biskupem Rochester Johnem Fisherem (także zamęczonym w 1535 roku) – został
kanonizowany w 1935 roku.
W dramatycznych dziejach katolicyzmu angielskiego w XVI wieku na plan pierwszy
wysuwa się postać wielkiego katolickiego intelektualisty, świadka Prawdy. Z
kolei procesowi odradzania się katolicyzmu na Wyspach w drugiej połowie XIX i
pierwszej połowie XX wieku towarzyszyły spektakularne konwersje wśród ówczesnych
angielskich intelektualistów. Droga katolicyzmu angielskiego wiodła więc od
Morusa, przez kard. Johna Henry’ego Newmana po Gilberta Keitha Chestertona i
Evelyna Waugha. Proces powrotu do wiary był zresztą wśród brytyjskich klerków
szerszy. Głębokie nawrócenie – niezakończone jednak dojściem do Rzymu –
przeszedł w latach 20. XX wieku Clive Staples Lewis. Na etapie anglokatolicyzmu
zakończyła się w tym samym czasie konwersja naturalizowanego w Wielkiej
Brytanii, amerykańskiego poety Thomasa S. Eliota.
W wieku XX do obiegu weszło powiedzenie o "zdradzie klerków". I trudno negować,
że stulecie to widziało aż nadto dowodów kompromitacji intelektualistów. Dość
wspomnieć gremialne eskapady "pożytecznych idiotów" w latach 30. do Sowietów,
gdzie oprowadzani w towarzystwie funkcjonariuszy NKWD przekonywali samych siebie
i swoich czytelników o "prawdziwym ustroju sprawiedliwości społecznej w Kraju
Rad".
Anglosascy intelektualiści, o których tutaj mowa, byli i pozostają znakiem
nadziei, że termin "intelektualista" nie musi być synonimem służalstwa wobec
aktualnej władzy, hipokryzji i umysłowego lenistwa. Odkrycie przez nich
Chrystusa, żywego Boga-Człowieka, było nie tylko zwycięstwem w niekiedy
trwającej lata walce duchowej, ale również świadectwem, że nie należeli do
"stada niezależnych umysłów". Klimat intelektualny, który panował w XIX i XX
wieku na Wyspach, z pewnością nie sprzyjał decyzjom o powrocie do Kościoła (czy
do chrześcijaństwa w ogóle).

"No popery!"
Epoka tzw. penal laws (prawa karne) wobec angielskich katolików zakończyła się
pod koniec lat 20. XIX wieku. Ich polityczna emancypacja uchwalona przez Izbę
Gmin oznaczała, że zaprzestano państwowej polityki prześladowania społeczności
katolickiej, oznaczającej nie tylko zakaz katolickiego kultu (np. odprawiania
Mszy Świętej), ale całą serię dyskryminujących praw (np. ograniczenie w
dziedziczeniu majątków, zakaz obejmowania funkcji publicznych czy katedr
uniwersyteckich, a nawet noszenia broni). Nie oznaczało to jednak, że z dnia na
dzień zniknęły antykatolickie fobie i uprzedzenia, nad którymi systematycznie
pracowano od XVI wieku. Co rusz w XIX-wiecznej Anglii mamy do czynienia z
protestami przeciw "papistom" – czy to przy okazji uchwalania wspomnianych aktów
emancypacyjnych, czy przy okazji odbudowania w Anglii na początku lat 50. XIX
wieku hierarchii Kościoła katolickiego.
Okrzyk "no popery!" (żadnego papizmu) rozlegał się nie tylko na ulicach Londynu
oraz innych wielkich miast angielskich (co było wzmacniane przez fakt
nasilającej się w tym czasie migracji zarobkowej Irlandczyków do Brytanii), ale
jako zasada był również modny w kręgach wiktoriańskiej socjety. Często opisywany
i wyśmiewany wiktoriański etos ("cnoty wiktoriańskie") charakteryzował się
rzeczywiście kultem moralności, ale moralności pozbawionej jakichkolwiek
transcendentalnych odniesień. Kościół anglikański coraz bardziej stawał się
"Kościołem klubu golfowego", budzącym się z letargu przy okazji kolejnych fal "papistowskiego
ekspansjonizmu".
Różnica z poprzednimi wiekami polegała przede wszystkim na tym, że w XIX w.
antykatolickie fobie dotyczyły głównie angielskiego społeczeństwa (powtórzmy,
nie tylko wąskich elit intelektualnych czy towarzyskich). Państwo jako takie
polityki antykatolickiej nie uprawiało. Chociaż i w tej sferze pozostały dobrze
widoczne ślady polityki dyskryminacyjnej wobec katolików. Ustrojową zasadą
brytyjskiej monarchii pozostało wykluczenie możliwości objęcia tronu przez
katolika, poślubienie katolika (katoliczki) automatycznie wykluczało z sukcesji.
Aż do 1910 roku każdy brytyjski władca przed uroczystą koronacją był zobowiązany
do złożenia przysięgi, w której wyrzekał się "papistowskich błędów" (m.in. wiary
w ofiarny charakter Mszy Świętej, w realną obecność Ciała i Krwi Chrystusa w
Eucharystii, w świętych obcowanie oraz kultu maryjnego). Gdy król Edward VII
(1901-1910), syn i następca królowej Wiktorii, wzdragał się w 1901 roku przed
złożeniem przysięgi, grzecznie, ale stanowczo wytłumaczono mu, że akt ten jest
koniecznym warunkiem objęcia przez niego tronu. Gdy rok później ten sam władca
złożył kurtuazyjną wizytę sędziwemu Papieżowi Leonowi XIII (pierwsza wizyta
panującego władcy Anglii od zerwania z Rzymem w 1534 roku), przez prasę
brytyjską przetoczyła się prawdziwa fala oburzenia i obawa, czy "papizm nie stoi
u bram". Obawy były dodatkowo wzmocnione faktem odwiedzin przez Edwarda VII
sanktuarium w Lourdes podczas corocznej kuracji w południowofrancuskim Biarritz.
Krótko mówiąc, w Anglii wiktoriańskiej i edwardiańskiej katolicyzm był
utożsamiany ze wstecznictwem umysłowym, "pachniał zakrystią i naftaliną". Tak na
sprawę patrzyły elity intelektualne – czy to w klubach, na uniwersytetach czy w
redakcjach – podmywane indyferentyzmem, fascynujące się pozytywizmem,
darwinizmem, a od początku XX wieku coraz bardziej także socjalizmem (por.
fabianie). Dla tzw. przeciętnego Anglika katolicyzm trącił – by użyć tutaj
współczesnej terminologii – obciachem, kojarzony był z Irlandczykami (jak
wspomniano, coraz wyraźniej obecnymi w samej Anglii), stereotypowo postrzeganymi
jako "prymitywni, zapijaczeni i leniwi". A jednak okazało się, że wyrosły z krwi
wielu męczenników (od XVI do XIX wieku) angielski katolicyzm stał się w XIX i XX
wieku atrakcyjny dla wielu wybitnych intelektualistów.

Pochwała rozumu otwartego na Łaskę
Ojciec Święty Jan Paweł II napisał w encyklice "Fides et ratio", że dusza
człowieka unosi się do Boga na dwóch skrzydłach: wiary i rozumu. Przyglądając
się dziejom nawrócenia wybitnych brytyjskich (czy szerzej, anglosaskich)
intelektualistów, na uwagę zasługuje fakt, jak wielką rolę odgrywał tutaj
intelekt. Rzetelna praca naukowa w szeregu przypadków była bardzo skutecznym
narzędziem działania Bożej Łaski. Kardynał John Henry Newman dochodził do
katolicyzmu przez badanie Tradycji Kościoła, zwłaszcza pism Ojców. Ta analiza
doprowadziła go do wniosku – jak sam wspominał już w 1839 roku – że Kościół
Apostołów i Ojców oraz Kościół katolicki z połowy XIX wieku to jeden i ten sam
Kościół.
Na drodze do Rzymu wielkich mistycznych uniesień nie przeżywał Gilbert Keith
Chesterton, który został przyjęty do Kościoła katolickiego w 1922 roku, gdy miał
48 lat. Od opublikowania przez niego w 1908 roku głośnej "Ortodoksji" minęło
więc kilkanaście lat. Mimo że na kartach tej oraz innych książek (nie mówiąc o
licznych artykułach) Chesterton bronił prawowierności przed różnymi odcieniami
liberalizmu, scjentyzmu, indyferentyzmu, jego droga do katolicyzmu potrzebowała
czasu. Już po swojej konwersji autor "Heretyków" pisał, że "przyjęcie
katolicyzmu nie oznacza zaprzestania myślenia, lecz naukę myślenia we właściwy
sposób. To dokładnie tak samo jak leczenie paraliżu, które nie polega na
zaprzestaniu poruszania się, ale na ponownej jego nauce. Katolik-konwertyta po
raz pierwszy znajduje się w dobrej pozycji wyjściowej do rzetelnego i
konsekwentnego myślenia. (…) Dzisiaj ceni się to, co określa się jako wolność
myślenia, ale ceni się ją nie dlatego, że jest wolną myślą, lecz dlatego, że
jest wolnością od myślenia, dlatego, że jest wolną bezmyślnością".
W 1929 roku do Kościoła katolickiego został przyjęty Evelyn Waugh – jeden z
najwybitniejszych pisarzy angielskich XX wieku. Autor "Powrotu do Brideshead"
stwierdzał, że decyzję tę podjął "na gruncie niezłomnego przeświadczenia
intelektu, lecz z niewielkim udziałem uczuć". Nawrócenie na katolicyzm
porównywał do "przejścia przez komin ze świata po drugiej stronie lustra, gdzie
wszystko jest niedorzecznie zdeformowane, do świata prawdziwego, stworzonego
przez Boga; a wtedy zaczyna się cudowny i niekończący się proces odkrywania go".
Dodajmy, że każde wielkie nawrócenie przyczyniało się do zaistnienia następnego.
Setki stron można by napisać o wpływie teologii i duchowości kardynała Newmana
zarówno na Chestertona, Waugha, jak i T.S. Eliota. Pod wpływem dzieł
oxfordzkiego konwertyty na katolicyzm w 1851 roku przeszedł wspomniany we
wstępie niniejszego artykułu Henry Manning, od 1865 roku głowa Kościoła
katolickiego w Anglii. Długie rozmowy toczone w Oxfordzie z Johnem Ronaldem
Tolkienem w dużym stopniu przyczyniły się do odkrycia chrześcijaństwa przez
Clive’a Staplesa Lewisa, choć autor "Opowieści z Narni" przyznawał się również
do swojej fascynacji pismami Chestertona.
Oto przykłady prawdziwie otwartych umysłów; otwartych na rzetelne poszukiwanie
Prawdy oraz na działanie Łaski. Przykład i świadectwo kardynała Newmana,
Chestertona, Lewisa czy Eliota pokazują w naszych czasach – coraz wyraźniej
charakteryzujących się kultem bezrozumu oraz intelektualnego hochsztaplerstwa
(por. pleniące się na zachodnich uniwersytetach tzw. gender studies, ideologię
multikulturalizmu czy tzw. nowy ateizm Richarda Dawkinsa et consortes) – wartość
rozumu wolnego od uprzedzeń, nieskrywającego się przed Łaską. "Gdy stajemy się
katolikami, poszerzamy nasze horyzonty myślowe, poszerzamy je przede wszystkim o
znajomość powodów, dla których stajemy się katolikami" – mawiał Chesterton.

Newman: Liberalizm – najinteligentniejsze narzędzie szatana
Postać kardynała Newmana jest niejako typowa dla konwertytów spośród angielskich
intelektualistów także w tym sensie, że autor "Apologia pro vita sua" swoje
nawrócenie pojmował nie tylko jako zamknięcie pewnego procesu rozwoju duchowego
oraz intelektualnego, ale również jako początek pracy dla Kościoła, dla
"umacniania braci w wierze". Przyznanie w 1879 roku godności kardynalskiej
księdzu Newmanowi było także uznaniem jego zasług w tej mierze. Warto uświadomić
sobie, że w istocie rzecz była bez precedensu od kilkuset lat, by "zwykły"
ksiądz, niepełniący żadnej funkcji w Kurii Rzymskiej, otrzymał kardynalski
kapelusz.
Równie wymowne były słowa, które wypowiedział w Rzymie nowo mianowany kardynał
12 maja 1879 roku podczas odbierania insygniów kardynalskich: "Od trzydziestu,
czterdziestu i pięćdziesięciu lat z całych moich sił opierałem się duchowi
liberalizmu religijnego. Nigdy Kościół Święty tak bardzo nie potrzebował
bojowników przeciw temu duchowi jak obecnie. Niestety bowiem jest to błąd, który
na podobieństwo sideł oplata całą ziemię".
Kardynał Newman zauważał dalej, że liberalizm polityczny należy uważać za
"narzędzie wymyślone przez Nieprzyjaciela, tak inteligentne jak nigdy dotąd i
jak nigdy dotąd rokujące mu powodzenie". Perfidia tej ideologii polega na tym,
że odwołuje się ona do rzeczy dobrych – sprawiedliwości, równowagi,
dobroczynności, jednak – jak podkreślał angielski kardynał – "ten cały zestaw
zasad służy temu, by wykluczyć religię", przede wszystkim z życia publicznego.
Pierwszym krokiem jest zawsze laicyzacja szkolnictwa, której celem będzie
"wpojenie ludziom przekonania, że to, czy są porządni, pracowici,
wstrzemięźliwi, to jest ich prywatna sprawa".
Warto przypominać te słowa kardynała Newmana, gdyż jego osoba i dzieło są ciągle
obiektem swoistej "reinterpretacji" (czytaj: przekłamywania), wedle której był
on eksponentem w łonie Kościoła właśnie "liberalnego katolicyzmu", choć pojęcie
jest samo w sobie contradictio in adjectio.
Sądzę, że Czytelnikom "Naszego Dziennika" nie trzeba specjalnie przypominać
słynnych paradoksów Chestertona. Autor "Wiekuistego człowieka" gościł przecież
na tych łamach niejednokrotnie. W kontekście przytoczonych przed chwilą słów
kardynała Newmana warto przypomnieć maksymę Chestertona: "Pozostaje faktem, że
Kościół przeważnie ma rację, gdy na ogół jest tolerancyjny, ale tam, gdzie jest
nietolerancyjny, ma rację w stopniu najwyższym i nawet jest to bardziej zasadne.
Adam żył w ogrodzie, w którym został obdarzony tysiącem darów, jeden zakaz zaś
był największym darem ze wszystkich".

Eliot: Mało kto może sobie pozwolić na ateizm
Jak już wspomniałem, nawrócenie C.S. Lewisa oraz T.S. Eliota zatrzymało się
niejako u drzwi Kościoła katolickiego. Nie ma tutaj miejsca, by szczegółowo
dociekać przyczyn tego faktu. Można jedynie zauważyć, że przeszkodą zarówno w
jednym, jak i drugim przypadku okazała się nauka o nieomylności Papieża w
kwestiach wiary i moralności, kult maryjny oraz formacja intelektualna i duchowa
otrzymana w dzieciństwie (ta ostatnia była zwłaszcza problemem w przypadku
autora "Opowieści z Narni", który w jednym ze swoich listów pisanych w latach
40. prosił o modlitwy w intencji "przezwyciężenia uprzedzeń, które zaszczepiła
we mnie ulsterska niania"). Niemniej jednak należy podkreślić, że wkład obu tych
twórców w rozwój cywilizacji chrześcijańskiej był trudny do przecenienia. Sensus
catholicus dostrzegamy zarówno w "Listach starego diabła do młodego", jak i w
"Bogu na ławie oskarżonych" Lewisa. Te same zalety mają wielkie dzieła Eliota,
by wspomnieć tutaj "Mord w katedrze" czy traktat "Idea społeczeństwa
chrześcijańskiego".
To ostatnie dzieło, które było spisanymi wykładami Eliota z marca 1939 roku,
wygłoszonymi w Cambridge, można czytać jako swoisty komentarz, dopowiedzenie do
cytowanego przemówienia ks. kard. Johna Henry’ego Newmana z 1879 roku. Autor
"Ziemi jałowej" głosił w nim program powrotu do cywilizacji chrześcijańskiej, do
państwa i społeczeństwa chrześcijańskiego. Pisał: "Jako że filozofia polityczna
wywodzi swe prawa z etyki, a etyka z prawdy religijnej, tylko wracając do
wiecznego źródła prawdy, możemy mieć nadzieję na zbudowanie struktury
społecznej, która aż do jej ostatecznego końca nie pomijałaby jakiś zasadniczych
aspektów rzeczywistości".
Eliot wypowiedział te słowa na pół roku przed wybuchem II wojny światowej, która
na wiele lat uczyniła z Europy ziemię jałową, nie tylko w sensie dotkliwych
zniszczeń materialnych. Jeszcze przed tym kataklizmem, na łamach redagowanego
przez siebie pisma "Criterion", stwierdzał: "Powszechny skutek ignorowania
religii zdaje się sprowadzać jedynie do tego, że społeczeństwo przenosi swoje
uczucia religijne na teorie polityczne. Niewielu ludzi jest na tyle
cywilizowanych, aby mogli sobie pozwolić na ateizm".
Zasadne jest pytanie, które sobie stawia wielu: czy Lewis i Eliot odnaleźliby
się w dzisiejszym Kościele anglikańskim, który zgrabnie pokonuje kolejne etapy
liberalizmu religijnego, wiodącego do jego samodestrukcji (od wyświęcania kobiet
poprzez faktyczną akceptację sodomii). Czy nie znaleźliby się raczej w gronie
tych anglikanów, którzy obecnie wracają do Rzymu? Pytanie jest raczej
retoryczne. C.S. Lewis jeszcze w 1945 roku stwierdzał, że "chrześcijaństwo
'liberalne’, które uważa, że wolno mu zmieniać wiarę, kiedy tylko Wiara wyda mu
się kłopotliwa i odpychająca, musi pozostawać w całkowitej stagnacji".
Dzisiaj problemem na Wyspach nie tyle jest antykatolicyzm, ile raczej
chrystianofobia. Jak wiadomo, ludzi wyrzuca się z pracy za noszenie krzyżyka na
szyi, a katolickie agencje adopcyjne przymusza się w oparciu o "prawo
równościowe" do pośredniczenia w adopcji dzieci przez pary dewiantów.
Penalizacja tzw. mowy nienawiści oznacza zaś, że do więzienia można trafić za
przypominanie prawdy zawartej zarówno w Starym, jak i Nowym Testamencie, że
sodomia jest obrzydliwością w oczach Pana. Spełniają się na naszych oczach słowa
przestrogi kardynała Newmana wypowiedziane w 1879 roku w Rzymie, że ideologia
liberalna (zarówno w sferze politycznej, jak i religijnej) poczyni szczególnie
straszne spustoszenia w Anglii.
W jakimś sensie prorokiem okazał się również Chesterton, który w powieści
"Latająca gospoda" zapowiadał zagoszczenie islamu na Wyspach jako religii
panującej. To, co niegdyś było li tylko literacką parabolą, dzisiaj w "Londonistanie"
staje się faktem.
Ale czy w związku z tym należy wyłącznie desperować? Czy nie ma żadnej nadziei?
Jak wiadomo, chrześcijaństwo uczy, że rozpacz jest grzechem. T.S. Eliot
podpowiada zaś: "Walczymy za przegraną sprawę, gdyż wiemy, że nasza klęska i
konfuzja mogą okazać się wstępem do zwycięstwa tych, którzy przyjdą po nas, choć
zwycięstwo to samo w sobie będzie czymś chwilowym; walczymy raczej po to, by
utrzymać coś przy życiu, aniżeli w oczekiwaniu, że to coś zatriumfuje".

Prof. Grzegorz Kucharczyk

 

Autor jest kierownikiem Pracowni Historii Niemiec i Stosunków
Polsko-Niemieckich Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk, autorem m.in.
książek: "Czerwone karty Kościoła", "Pierwszy holocaust XX wieku", "Kielnią i
cyrklem. Laicyzacja Francji w latach 1870-1914".

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl