[NASZ DZIENNIK] Ukraińskie towary niszczą rolnictwo w kolejnych krajach Unii Europejskiej

Otworzenie Unii Europejskiej na towary rolne z Ukrainy stanowi poważny problem dla krajów nie tylko frontowych, ale też tych położonych po zachodniej stronie kontynentu. Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna – zaznacza red. Rafał Stefaniuk na łamach „Naszego Dziennika”

Na alarm biją już rolnicy z Hiszpanii i Francji. Tylko krok dzieli ich od poważnych problemów.

– Palące słońce zniszczyło zbiory w Hiszpanii. Ratowano się importem. Tamtejsze porty i magazyny są wypełnione ukraińskim ziarnem. To są zapasy nawet na kilka lat. W przyszłym roku i kolejnych nikt nie zechce kupić zboża od hiszpańskich rolników. Wywołano sytuację, która jeszcze niedawno miała miejsce w Polsce – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady do spraw Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP.

Do Hiszpanii ma docierać także ziarno z Rosji – również po niewiarygodnie niskich cenach.

Protestuje też Francja. Plantatorzy buraków cukrowych alarmują, że Europa zasypywana jest ukraińskim cukrem. Domagają się od Paryża i Brukseli jego reeksportu poza Wspólnotę.

– Otrzymujemy informacje, że problemy z cukrem zaczynają dotykać już polskich producentów cukru i buraków cukrowych. Jeżeli to się utrzyma, to czeka nas kryzys, który znamy z rynku zbóż – wskazuje Edward Kosmal, wiceprzewodniczący NSZZ RI „Solidarność”.

Alarm, który podnieśli rolnicy, dotarł do Brukseli. Komisja Europejska jednak twierdzi, że problemu nie ma. Podpiera się własnymi analizami, według których eksport z Ukrainy nie zaburza europejskich rynków.

– Ostatni wyciek dokumentów dotyczących skandalu korupcyjnego w Unii Europejskiej ukazuje przerażającą skalę tego procederu i to, że „pewne decyzje można kupić”. To rodzi kolejne wątpliwości co do tego, czyje interesy są tak naprawdę chronione przez unijnych urzędników – zauważa Szczepan Wójcik, prezes Instytutu Gospodarki Rolnej, przedsiębiorca rolny.

Ukraina jest w stanie wojny z Rosją. Dlatego też Unia Europejska postanowiła ułatwić Ukraińcom prowadzenie wymiany handlowej poprzez tworzenie tzw. korytarzy solidarnościowych. Jednak nie ograniczyła się tylko do tego. Postanowiono szerzej otworzyć unijny rynek. Z tygodnia na tydzień europejscy rolnicy przekonują się, że sytuacja wymknęła się spod kontroli.

Ostatnie lato było wyjątkowo upalne. Uprawy z południa Europy zostały spustoszone przez słońce. Szacunki wskazują, że Hiszpanie zebrali z pól o 40 proc. mniej zbóż. To poważnie zachwiało ich bezpieczeństwem żywnościowym. Dlatego otworzono się na import ziarna ze Wschodu. Dzisiaj hiszpańskie magazyny i porty zalane są zbożem. Oprócz ukraińskiego dociera do nich także rosyjskie, w olbrzymich ilościach i po niskiej cenie.

– Tamtejsi rolnicy zostali już raz poszkodowani, gdy słońce spaliło ich uprawy, a tym samym nie mogli sprzedać tyle ziarna, ile chcieli. W przyszłości czekają ich dodatkowe problemy. Nasycenie tamtejszego rynku jest tak duże, że ceny zbóż w przyszłym roku spadną do bardzo niskiego poziomu, a przy tym mało kto będzie chciał kupować ziarno. Hiszpania jest o krok od poważnego kryzysu – ostrzega Jan Krzysztof Ardanowski.

Trudną sytuację hiszpańskich rolników dostrzegł już Parlament Europejski. Posłowie podczas ostatniej debaty na posiedzeniu Komisji Rolnictwa wprost domagali się od Brukseli reakcji. Efekt? Takiego brak. Komisja Europejska odrzuciła myśl o wadliwości systemu, który sama stworzyła. To przecież Bruksela była orędownikiem utworzenia tzw. korytarzy solidarnościowych.

– Idea była słuszna, bo Ukrainie trzeba pomagać i dać jej zarabiać pieniądze. Nie można jednak akceptować zawodnego systemu. Bruksela umywa ręce, a system eksportu ukraińskiej żywności pozostaje wadliwy. Zamiast trafić do krajów potrzebujących, duża część towarów rolno-spożywczych zostaje w Europie – podkreśla prezydencki doradca.

Bruksela zapewnia, że stale prowadzi monitoring sytuacji na rynkach i nie widzi, aby sytuacja miała podstawy do uzasadnionego niepokoju. Analiza wolumenu, cen, dynamiki importu ma świadczyć o tym, że sytuacja jest na akceptowalnym poziomie.

– Tradycyjnie już rolnicy są kilka długości przed biurokratami – czy to tymi krajowymi, czy tymi unijnymi. Nie ma w tym żadnego zaskoczenia. Komisja Europejska już od dawna nie czuje problemów rolnictwa, nie rozumie zasad, które rządzą rynkami. Sytuacja jest trudna, a będzie coraz trudniejsza – alarmuje Edward Kosmal.

Według danych Komisji Europejskiej tylko w październiku Ukraina wyeksportowała 4,5 mln ton zbóż i artykułów rolnych. Aż 3,2 mln ton przeszło przez unijne tzw. korytarze solidarnościowe. Z kolei około 1,3 mln ton wyeksportowano przez szlaki czarnomorskie. Sytuacja jest znana z przeszłości: rolnicy wskazują na problemy, Komisja Europejska nic nie dostrzega.

– Mówiąc o tym, jak możliwe są tak duże rozbieżności pomiędzy tym, co prezentują unijni biurokraci, a rzeczywistością, należy zadać sobie pytanie o to, czyje interesy są w największym stopniu przez nich reprezentowane – zwraca uwagę Szczepan Wójcik.

Jan Krzysztof Ardanowski zauważa, że cyklicznie przedkładane przez Brukselę dane ekonomiczne są kwestionowane przez kraje członkowskie.

– Komisja Europejska, zdominowana przez Niemców, odgrywa rolę polityczną, nie chroniąc UE przed zagrożeniami. Informacje, które płynęły z Polski, o tym, że otwarcie rynków UE na żywność z Ukrainy wywoła wstrząs, były bagatelizowane. Bruksela zainteresowała się dopiero tematem, gdy już nasze magazyny były pełne zboża ukraińskiego. Dzisiaj nikt – także w Polsce – nie chce się przyznać, kto na to pozwolił – wskazuje Jan Krzysztof Ardanowski.

Działo się to w sytuacji, gdy UE nastawiona jest na wygaszanie produkcji rolnej.

– Nie trzeba być jasnowidzem, aby stwierdzić, co się stanie, gdy kraj ma dużą produkcję żywności – każdego roku musimy wyeksportować około 10 mln ton zboża – a jego granice zostaną otwarte przed towarami z kraju, który może produkować więcej i taniej. Okazuje się, że nawet kraje, które były zadowolone z tego, że do UE wpływa tanie zboże – Hiszpanie cieszyli się z tego, gdyż to pozwoliło im wzmocnić swoją hodowlę zwierząt – mówią już o możliwym bankructwie własnych rolników – akcentuje przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP.

Polska od miesięcy podnosi, że istnieje szereg sektorów, które borykają się z ogromnymi problemami w związku z nadmiernym napływem produktów rolno-spożywczych z Ukrainy do Polski.

– Do momentu, w którym Polska sama nie zaczęła blokować swoich granic, UE nie widziała zgłaszanych przez Polskę problemów. Wszyscy pamiętamy, jak trudno było przekonać kraje starej UE do poparcia stanowiska koalicji państw przyfrontowych. Rolnicy i przetwórcy tracili i tracą pieniądze, a urzędnicy nie widzą problemów – zaznacza Szczepan Wójcik.

Kryzys rozlewa się na kolejne rynki. Do grona niezadowolonych dołączyli francuscy plantatorzy buraków cukrowych. Domagają się oni od KE i Pałacu Elizejskiego natychmiastowego reeksportu ukraińskiego cukru. Inaczej unijny rynek czeka katastrofa. Reagują już cukrownie we Francji. Te należące do niemieckiego koncernu Südzucker ogłosiły, że rezygnują z planów zwiększania areału upraw i produkcji surowca.

– Doprowadził do tego import z Ukrainy. Gdy cukrownie sobie poradzą, bo będą przerabiać surowiec sprowadzany ze Wschodu, to rolników czeka czarna przyszłość. Oni nie będą mogli sprzedawać, będą musieli zwijać produkcję – mówi Edward Kosmal.

W sezonie 2023/2024 import cukru z Ukrainy do UE może wynieść do 800 tys. ton. Z kolei średnia importu z ostatnich pięciu lat wynosi 21,5 tys. ton. Pokazuje to skalę zniszczenia. Kijów rozumie, że także jest pod presją, i już zapowiedział, że ograniczy eksport cukru we wszystkich kierunkach do 650 tys. ton w nowym sezonie.

– Nikt w to jednak nie wierzy. Będą wywozić i sprzedawać dalej. Już teraz widzimy poważne problemy w Polsce. Jeżeli rząd nie zareaguje, to i nas spotka kryzys. On już raczkuje – ostrzega rozmówca.

I tym razem KE nie widzi problemu. Twierdzi, że wzrost importu cukru z Ukrainy nie ma wpływu na ceny cukru w UE. O co więc chodzi?

– Oczywiście chodzi o ogromne pieniądze. Mówiąc o ukraińskim rolnictwie, należy mieć na uwadze że z 10 największych podmiotów posiadających ziemię na Ukrainie 3 zarejestrowane są na Cyprze, 2 w Luksemburgu, 2 w USA, po 1 w Arabii Saudyjskiej, Holandii i na Ukrainie. Gospodarstwa, a w sumie przedsiębiorstwa, tam działają, ale nie mają wiele wspólnego z Ukrainą i tamtejszymi rolnikami – podkreśla Szczepan Wójcik.

Jak wyjaśnia, „brak ochrony wspólnotowego rynku przed nadmiernym napływem towarów z Ukrainy, zamykanie oczu na fakty przez unijnych urzędników należy odczytywać jako sprawną ochronę interesów, niestety, interesów tych ogromnych przedsiębiorstw, a nie europejskiego rolnika lub rolnika ukraińskiego”.

– Na pierwszej linii problemów znalazły się kraje przyfrontowe. Ta grupa od miesięcy manifestuje problemy w poszczególnych sektorach – zwraca uwagę prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.

W zależności od tego, jaka będzie skuteczność ochrony rynków wewnętrznych w krajach przyfrontowych, według sektorów, w takiej kolejności w kolejnych krajach odczuwalne będą problemy.

– W coraz większym stopniu odczuwać będziemy konsekwencje beztroskiego podejścia unijnych urzędników do bezpieczeństwa i stabilizacji rynku wewnętrznego UE – stwierdza Szczepan Wójcik.

Bezsprzecznie – w jego ocenie – Europa powinna dalej pomagać Ukrainie.

– Należy mieć jednak na uwadze, że martwy ratownik to zły ratownik. Jeżeli przez zalew rynku wspólnotowego przez tańsze, produkowane według innych norm produkty rolno-spożywcze z Ukrainy wykończymy naszych europejskich rolników i przetwórców, to wszyscy stracimy – podnosi Szczepan Wójcik.

W tej sytuacji zarobią koncerny, bogaci właściciele ukraińskiej ziemi z Niemiec czy Holandii, a przegra europejski rolnik i europejski konsument.

Rafał Stefaniuk/Nasz Dziennik

drukuj
Tagi: , , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl