K. Szyszko o mężu śp. prof. Janie Szyszko: Zawsze w sercu miał Polskę

Od zawsze w sercu miał Polskę. Uważał, że Polska to jest wyjątkowe miejsce, wyjątkowy kraj. Podkreślał, że jesteśmy wspaniałym społeczeństwem, że Polacy są wspaniałym narodem. Żyjemy w miejscu przepięknym, bardzo bogatym, jeśli chodzi o środowisko przyrodnicze, o zasoby energetyczne i geologiczne. Wiedział, że na Polskę każdy patrzy z zainteresowaniem, bo jest to bardzo łakomy kąsek dla nich, właśnie ze względu na to ogromne bogactwo – podkreśliła Krystyna Szyszko, żona śp. prof. Jana Szyszko, w rozmowie z red. Urszulą Wróbel z „Naszego Dziennika.

Mija rok od śmierci prof. Jana Szyszko, ministra środowiska, profesora nauk przyrodniczych, leśnika, Pani Męża. Jaki dla Pani był ten rok – bez jego rad, wsparcia, ale też problemów, z jakimi codziennie się zmagał?

– To był bardzo trudny czas. Wiem, że kolejne lata też będą ciężkie. To nie jest tak, że czas goi rany. Uważam, że jest wręcz przeciwnie. Czas pokazuje, jak bardzo brakuje tej osoby i jak wiele ona dla nas znaczyła. Nie tylko dla mnie jako żony, dla dzieci i wnuków, ale też dla Polski. Ten czas pokazuje, jak wielką stratą była jego śmierć. Mam w sobie ogromny, przeszywający ból, który będzie trwał już na zawsze. I ja ten ból niosę. Jedynym ratunkiem dla mnie jest przeświadczenie, że muszę realizować jego testament. A tym testamentem jest Polska. Dla mojego męża zawsze było ważne, żeby Polski nie zniszczono, żeby Polski nie okradziono i żeby Polakom nie wmówiono, że nic nie mają, że ciągle ktoś im musi pomagać.

W tym wypełnianiu testamentu nie jest Pani sama.

– O tak. Niosę tę misję, ale wraz ze mną niosą ją współpracownicy męża, leśnicy. Wiemy, że jest to nasz obowiązek, nasza powinność. Mąż zaszczepił we mnie zainteresowanie przyrodą, ale nie tylko. Jego pasja wypełniała cały dom. Mogę dziś powiedzieć, że ukończyłam najlepszy uniwersytet świata: uniwersytet przyrodniczo-ekologiczny, etyczno-moralny, katolicko-patriotyczny profesora Jana Szyszko. Studiowałam na nim ponad 45 lat. Codziennie dziękuję Bogu, że dał mi takiego męża, z którym spędziłam wiele lat życia.

Profesor Jan Szyszko pozostawił po sobie liczne grono wychowanków.

– Są to leśnicy, działacze społeczni i polityczni. Potrafił skupiać wokół siebie wielu młodych ludzi. Oni się bardzo do niego garnęli. Dziś starają się realizować jego testament, jego spuściznę, a więc to wszystko, czego ich uczył, co im przekazywał. Chodzi tu nie tylko o bardzo ważną stronę merytoryczną, lecz także o kwestie moralne, sferę duchową. Kiedy mąż organizował jakieś spotkania, konferencje, to zawsze zaczynały się one modlitwą, Mszą Świętą.

Bardzo zależało mu na tym, aby ludzie dowiedzieli się, jak naprawdę funkcjonuje przyroda. Zdawał sobie sprawę, że niewłaściwy stosunek ludzi do lasów, do przyrody, klimatu wynika z braku rzetelnej informacji na te tematy w przestrzeni publicznej. Był zdania, że przyrodę trzeba poznawać, trzeba się jej nauczyć, trzeba po prostu pójść do lasu, zobaczyć, jak wygląda i na czym polega praca leśników. Tylko w ten sposób można poznać przyrodę, dowiedzieć się, jak to funkcjonuje.

Nauczyciel z powołania?

– Zdecydowanie tak. Nie chciał jednak nikogo pouczać. On raczej stwarzał sytuacje do nauki, aby jego studenci poznawali i sami wyciągali wnioski. Dlatego też miał tak wielkie sukcesy pedagogiczne. Studenci zaczynali rozumieć istotę i funkcję przyrody, klimatu. Wiedzieli, że nie może tu być mowy o ideologii. Mąż zawsze powtarzał, że przyroda to jest nauka, matematyka, analiza i kojarzenie różnych procesów. To jest zespół naczyń połączonych, zależności, a nie – jak to niektórzy uważają – nieuzasadniona niczym przypadkowość.

Zawsze chciał przekazywać swoją wiedzę, również dziennikarzom. Uważał, że kiedy krytycznie odnosili się do jego działań, to nie dlatego, że są źli, wręcz odwrotnie. Powtarzał, że mają dobre serca, ale często nie mają wiedzy merytorycznej. Dlatego zapraszał ich do stacji badawczych, gdzie pokazywał im badania naukowe, wyniki po to, aby poznali mechanizmy działania przyrody. Jego zdaniem dopiero na podstawie przeprowadzonych analiz można było podejmować decyzje, także te polityczne.

Co było dla niego najważniejsze oprócz Boga i rodziny?

– Od zawsze w sercu miał Polskę. Uważał, że Polska to jest wyjątkowe miejsce, wyjątkowy kraj. Podkreślał, że jesteśmy wspaniałym społeczeństwem, że Polacy są wspaniałym narodem. Żyjemy w miejscu przepięknym, bardzo bogatym, jeśli chodzi o środowisko przyrodnicze, o zasoby energetyczne i geologiczne. Wiedział, że na Polskę każdy patrzy z zainteresowaniem, bo jest to bardzo łakomy kąsek dla nich, właśnie ze względu na to ogromne bogactwo.

Chciał, żeby Polacy mieli poczucie dumy, i próbował wyciągnąć Polaków z kompleksów, w które wpędzały ich lata komuny. Teraz zresztą nie jest dużo lepiej. Ciągle ktoś nas poucza i nam mówi, że czegoś nie mamy, czegoś nam brakuje albo że coś nam ktoś daje i musimy być za to poddańczo wdzięczni. Mąż chciał, żeby Polacy byli dumni ze swojego kraju, bo jest z czego być dumnym. Tak jak historycy zaznaczają, że mamy tak piękną kartę historii, tak mąż mówił o bogactwie i pięknie związanym z przyrodą, z naszymi zasobami. Bóg nas tutaj umiejscowił nie bez powodu. Dlatego musimy mieć świadomość tego bogactwa, jakie otrzymaliśmy od Niego.

Profesor Jan Szyszko był też autorytetem dla specjalistów na świecie.

– To prawda. A jego osiągnięcia naukowe na arenie międzynarodowej przekładały się bezpośrednio na osiągnięcia w polityce. Nawet jego polityczni oponenci nie mogą pomniejszać jego zasług. Był cztery razy ministrem odpowiedzialnym za środowisko. Za każdym razem, kiedy pełnił to stanowisko, to udawało mu się wynegocjować zgodę przywódców prawie 200 państw świata na zorganizowanie w Polsce największej gospodarczej konferencji światowej COP. Co prawda nazwa konferencji dotyczy klimatu, ale jak podkreślał to mąż, załatwiane wtedy sprawy miały ogromne znaczenie gospodarcze. Polska była odpowiedzialna za przygotowanie tych prestiżowych spotkań trzy razy.

Miał rozliczne kontakty międzynarodowe. Był członkiem Światowej Federacji Naukowców. Przewodniczący tej organizacji, prof. Antonino Zichichi, i pozostali naukowcy żywili do męża wielki szacunek, dlatego na wszelkich konferencjach, czy nawet spotkaniu z noblistami przemawiał zaraz po prof. Zichichi. To świadczy o tym, jaką estymą darzono go w tym środowisku.

Należy też zaznaczyć, że wygrał wszystkie procesy międzynarodowe, które wytaczano przeciwko niemu, a raczej przeciwko jego decyzjom. Chodzi o sprawę Rospudy, GMO, limitu CO2 oraz Puszczy Białowieskiej.

Dziś trwa walka o przyszłość polskiej energetyki, w tym węgla. Większość w Parlamencie Europejskim chce podniesienia poziomu redukcji emisji gazów cieplarnianych do 60 proc. To więcej niż propozycja KE, która i tak jest mocno problematyczna dla Polski. Jakie działanie powinien, Pani zdaniem, podjąć w takiej sytuacji polski rząd?

– Takie licytowanie mnie nie dziwi. Jeśli twardo się temu nie sprzeciwimy, to te wymagania mogą być niedługo jeszcze bardziej wyśrubowane. Jeśli ktoś nie jest twardy w negocjacjach od początku, tylko zawsze ulega i przyjmuje wszystkie narzucane warunki, to przestaje być partnerem. Sprawa jest prosta. Rząd zawsze może postawić weto i powiedzieć: non possumus, nie pozwalamy.

Temat dotyczy dwutlenku węgla. Jednak proszę zwrócić uwagę, że do tej pory tak naprawdę nikt nie stwierdził, że CO2 ma negatywny wpływ na klimat, poza oczywiście nielicznymi organizacjami opłacanymi przez stosowne lobby. Trzeba powiedzieć wprost: rośliny potrzebują CO2. Rośliny pochłaniają dwutlenek i dzięki temu lepiej rosną.

Leśnicy zalesiają nasz kraj, to dobrze, bo w ten sposób obniżamy CO2 w atmosferze. Nie rozumiem za to, dlaczego, kiedy mamy piękne lasy, niezależność energetyczną, zaczynamy wchodzić w potworne uzależnienie od innych. I zaczynamy niszczyć swój klimat poprzez przyjmowanie różnych innych źródeł energii, które tak naprawdę nie są dla środowiska obojętne. Przecież one też powodują pewną emisję do atmosfery. Co więcej, później będzie też problem z recyklingiem pozostałości po wiatrakach, fotowoltaice czy po samochodach elektrycznych. Dziś się na ten temat milczy, a to są realne problemy.

Dziękuję za rozmowę.

Urszula Wróbel, „Nasz Dziennik”

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl