Powrót nad Berezynę

Wydany właśnie przez oficynę LTW "Wicik Żywica" to druga powieść Floriana
Czarnyszewicza. Nie jest ona tak znana jak "Nadberezyńcy", których zeszłoroczne
wznowienie wywołało takie poruszenie czytelników. Z zachwytem pisano o
odzyskanym dla naszej literatury arcydziele, cytowano pochwały, jakie w stosunku
do Czarnyszewicza kierowali Czapski, Miłosz i Wańkowicz, zastanawiano się nad
antygombrowiczowską wizją polskości wpisaną w dzieło "samosiejki" z Buenos
Aires, jak o sobie skromnie powiedział sam autor "Nadberezyńców", pisano (np.
Czesława Paczkowska w "Naszym Dzienniku" z 19-20 marca br.) o przejmujących
losach Polaków mieszkających nad Berezyną pod panowaniem sowieckim, a wreszcie
przypominano samego autora, żołnierza walczącego o wolną Polskę, emigranta,
pracownika argentyńskich rzeźni, twórcę wspaniałych i właściwie nieznanych
powieści.

Nieznany jest na pewno "Wicik Żywica". Po części dlatego, że powieść ukazała
się – w dość lichym wydaniu – w roku 1953 i to aż w Buenos Aires. Nie miała więc
zbyt wielkich szans, by dotrzeć do czytelników na emigracji, a cóż dopiero w
kraju! Nie wznawiano też "Wicika…," nie wydano go ani w drugim obiegu, ani po
roku 1989. Dlaczego? Może dlatego, że mimo entuzjastycznego wstępu Melchiora
Wańkowicza powieść tę mniej ceniła krytyka, zarzucając Czarnyszewiczowi
tendencyjność albo narzekając na jej zbyt daleko posuniętą poprawność językową.
Można się też domyślać, że razić mogła sama tendencja "Wicika…", broniącego
prawa do ziem nad Berezyną zarówno Białorusinów, jak i Polaków, a przy tym
nawołującego ich do wspólnej walki o wolną ojczyznę przeciw komunistycznej
Rosji, i to w imię Chrystusa. Stąd przecież brało się motto powieści: "Nie kijem
i nożem, ale myśleniem chrześcijańskim i sercem czystym". Do tego dochodziły też
rozmaite gorzkie prawdy, jakie na temat Polaków i Białorusinów zapisywał
Czarnyszewicz, co kazało Wańkowiczowi nazwać "Wicika…" mianem powieści
rewizjonistycznej i zaliczyć ją do nurtu emigranckich porachunków sumienia.

"Polska tu wróci w chwale"
"Wicik Żywica" jest niejako dalszym ciągiem "Nadberezyńców". Obie powieści wiele
przecież łączy. Fabuła "Wicika…" toczy się znowu na terenach położonych nad
Berezyną, które do pierwszego rozbioru należały do I Rzeczypospolitej. Tym razem
jednak znajdujemy się nie w Smolarni, ale po drugiej stronie Berezyny, głównie w
miasteczku Horki i w jego okolicach. Akcja "Wicika…" rozpoczyna się tam, gdzie
kończyła fabuła "Nadberezyńców", a więc wiosną roku 1920, i trwa do lata tegoż
roku. Na początku czytamy o wyparciu bolszewików za Berezynę i o powrocie do
normalności na ziemiach znajdujących się pod polską administracją, na końcu o
odwrocie wojsk polskich znad Berezyny.
Spotykamy też w "Wiciku…" bohaterów znanych nam z "Nadberezyńców": Kościka
Wasilewskiego, Stacha Bałaszewicza czy Mieczyka Piotrowskiego, ale tym razem
schodzą oni raczej na plan dalszy, a uwaga czytelnika koncentruje się na
przygodowo-romansowych perypetiach tytułowego bohatera. Wicik Żywica jest jednak
nadberezyńcem nie tylko z pochodzenia, ale i charakteru. Wywodzi się z polskiego
zaścianka, ale czuje się synem ludu. Służy całym sercem Polsce jako wywiadowca.
Jest odważny, sprytny i słynie z tego, że pięknie mówi po polsku. Jego mądrość
zaskakuje, zważywszy na młody wiek Żywicy, któremu jeszcze "mleko matczyne bieli
się na ustach". Wicik przypomina nieco Bałaszewicza z "Nadberezyńców", wraca
wraz z nimi wiara Czarnyszewicza w młode pokolenie Polaków, w ich zdolność do
ofiary za Ojczyznę, do bohaterstwa oraz idealizmu. Wraca też w postaci Żywicy
zachwyt pisarza nad polskością i jego wiara w siłę żywiołu polskiego na Kresach.
Ważne jest tu zresztą samo nazwisko Wicika, które odsyła do życia, witalności,
energii, siły, nieśmiertelności nawet. Z tym wiąże się istotna w powieści
symbolika lasu, trwającego mimo rozmaitych katastrof historycznych, mającego w
sobie siłę przetrwania największych nawet burz i przy tym tworzącego swoistą
jedność w wielości. Jak powie jeden z bohaterów książki o drzewach: "każde stroi
się w swe rodzime liście, pachnie w ł a s n ą ż y w i c ą, szumi własnym tonem,
ale na zewnątrz tworzą piękny, wspólny las, odporny na mrozy i burze".
Z tym przekonaniem współbrzmi czas akcji powieści. Wiosna roku 1920 jest tu
przedwiośniem budzącej się do życia Polski. Nie przypadkiem tak wiele miejsca
poświęcone jest też opisom uroczystości Wielkiej Nocy. Zmartwychwstaje Chrystus
i powstaje z martwych Polska, wymarzona, ukochana przez Wicika i jego
nadberezyńskich towarzyszy.
Powstaje, ale przecież w zakończeniu powieści zdaje się, mimo wielkich ofiar i
bohaterstwa, przegrywać. Dlaczego? Po pierwsze, nie wszyscy Polacy dorastają do
wyzwań, przed jakimi postawi ich historia. Wielki charakter Wicika zderza się
nieustannie z małością rozmaitych Sukindorfów czy Lubuskich. W chwili zwątpienia
Wicik krzyknie z rozpaczą: "Polsko! Ty nie jesteś taka, nie! To nie Twoja wola,
to nie Twoi słudzy. – To szajka zbrodniarzy". Szczególnie zresztą uderza tu,
zdaniem niektórych nie do końca sprawiedliwy, krytycyzm Czarnyszewicza wobec
polskich ziemian, którzy nie potrafią wyjść poza podziały klasowe i
narodowościowe. "Wyzysk, marnotrawstwo, rozpusta", powie o nich z goryczą Kościk.

Ale jest też drugi powód przegranej – zbyt późno dochodzi do porozumienia
Polaków i Białorusinów. Powieść Czarnyszewicza, słowami, ale i czynami Wicika,
głosi tezę o konieczności przezwyciężenia waśni polsko-białoruskich i
solidarnego zjednoczenia obu narodów we wspólnej walce o Rzeczpospolitą. Z tej
walki ma się wyłonić Ojczyzna, w której panować będzie "wolność i równość
prawdziwa", oparta na fundamentach nauki Chrystusa. To przesłanie powieści było
bardzo istotne dla Czarnyszewicza, który w liście do Marii Czapskiej pisał: "O
ile "Wicik" nie zbuduje mostu dla polsko-białoruskiego porozumienia, to
przerzuci chociaż kładkę, którą można będzie przy dobrej woli rozszerzyć".
Dla Żywicy i jego przyjaciół jest to jasne. "Bliscy i równi jesteśmy sobie
krwią, mową, obyczajami, dostatkiem i rozumem. Dopóki tego nie zrozumiemy, to
zawsze ktoś trzeci spory nasze będzie wykorzystywał dla swoich własnych celów",
powie Wicik, ale teza ta ma przeciwników po stronie polskiej i białoruskiej.
Białorusinom trzeba też tłumaczyć, że Polacy mają prawo do życia nad Berezyną,
że też są synami tej ziemi. "My teraz jesteśmy tu mniejszością, ale z nami są
głosy braci naszych, straconych na szubienicach, uduszonych w więzieniach i
wydalonych z rodzinnej ziemi w świat obcy i daleki" – podkreśla Wicik. A Kościk,
przypominając czasy I Rzeczypospolitej, pięknie powie o Polakach i
Białorusinach, że są zrośnięci jak bracia syjamscy i że podobni są do zasianego
wiatrami Bożymi lasu, w którym nie można wytyczyć granic pomiędzy poszczególnymi
gatunkami drzew-narodów.
Z tym wszystkim współbrzmią znane nam już z "Nadberezyńców" ostrzeżenia przed
komunizmem i rosyjskim imperializmem. Ich złowrogą siłę symbolizuje banda
Żórawiela, a Mieczyk, Kościk i Wicik mówić będą o obcości haseł bolszewickich
dla ludów dawnej Rzeczypospolitej i kryjącej się za tymi hasłami nienawiści do
wolności jednostek i małych narodów.
Porozumienie jest możliwe – jego znakiem jest chociażby niedoszły do skutku ślub
Wicika z Duńką Karszunówną – ale ostatecznie nadberezyńscy Polacy i Białorusini
poniosą klęskę. Jest więc "Wicik Żywica" eposem o przegranej, ale i ostrzeżeniem
na przyszłość, kierowanym też do nas tu i teraz. Jak powie zaraz na początku
powieści Mieczyk Piotrowski: "Rosja, bracie – czy to zawsze będą bolszewicy
rządzić czy car wróci, to ci wolności, o jakiej marzysz, nie dadzą".
Ale ostatecznie powieść kończą słowa nadziei i wezwania do czujności. Jak pisze
Czarnyszewicz w "Epilogu": "Bóg widzi serca nasze i myśli. Chwila wyzwolenia się
zbliża". A wcześniej Kościk przepowiada, że "Polska tu wróci w chwale. Wróci nie
po majątki tutejszych obszarników, jak agenci sowieccy krzyczą, ale po lud swój,
po synów swoich, po naród polski i białoruski".

Miłość przeciw nihilizmowi
Józef Czapski podkreślał na marginesie lektury powieści Czarnyszewicza, że
"chyba nigdzie słowa Polak-katolik nie miały wydźwięku tak jasnego jak pod jego
piórem", i przeciwstawiał tę prozę nihilizmowi współczesnej literatury. "Książka
Czarnyszewicza – pisał – daje ten czysty diament przeżyć pełnych, zazębionych o
sprawy wieczne, gdzie za każde "tak" i za każde "nie" człowiek się nie waha
oddać życia, bo w nie wierzy i taki właśnie stosunek do świata wśród nawet
najgorszych klęsk stwarza istnienie, które można uczcić i pokochać".
Przypominam te słowa, bo dobrze oddają one wrażenia, jakie budzi dzisiaj lektura
"Wicika Żywicy", powieści i niezwykłej, i bardzo odrębnej od tego, co zwykliśmy
obecnie czytać. Jest na przykład w "Wiciku…" ów rzadki w najnowszej
literaturze żar miłości do Ojczyzny, o którym pisze w przedmowie do powieści
Wańkowicz. Jest zachwyt nad istnieniem i nad pięknem nadberezyńskiej Ojczyzny,
pięknie wyrażony w "modlitwie" Wicika do jego rodzinnej Zielonki. Wicik kocha
się w Polsce, ale też bardzo ładnie, nie bez charakterystycznego dla prozy
Czarnyszewicza humoru, ukazane są jego zaloty do Bronki Iwińskiej, a potem Duńki
Karszunówny. Jak słusznie zauważono, Czarnyszewicz był poetą miłości, i pięknie
to widać właśnie w "Wiciku…".
Powieść Czarnyszewicza wywołuje uśmiech, ale chyba częściej poruszenie dramatem
tych, którzy tak wiele dali Polsce i którym Polska tak niewiele dała. Stąd jakaś
przejmująca aktualność tej książki, którą czytamy, śledząc relacje z walki
naszych rodaków w Wilnie, Grodnie czy Mińsku o prawo do życia zgodnego z
własnymi tradycjami i wartościami. Czy wspieramy ich walkę, czy zostawiamy
własnemu losowi, jak pozostawiono kiedyś nadberezyńców? Szukam z napięciem wśród
młodzieży polskiej stojącej na placach Wilna twarzy Wicika Żywicy.

 

Dr hab. Maciej Urbanowski
historyk literatury polskiej, Uniwersytet Jagielloński
 


Autor jest krytykiem literackim, pracownikiem naukowym Uniwersytetu
Jagiellońskiego, redaktorem dwumiesięcznika "Arcana", autorem wielu książek,
m.in. "Człowiek z głębszego podziemia. Życie i twórczość Jana Emila Skiwskiego",
"Prawą stroną literatury polskiej. Szkice i portrety".

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl