Ukraiński minister rolnictwa, który jest oskarżony o korupcję, powrócił do pełnienia funkcji
Oskarżenie o łapówki, dymisja, areszt, kaucja, wyjście na wolność i powrót na urząd – taka sekwencja wydarzeń przydarzyła się ukraińskiemu ministrowi rolnictwa. To minister Mykoła Solski w imieniu rządu Ukrainy prowadzi z Polską negocjacje w sprawie handlu produktami rolnymi.
W czwartek minister rolnictwa Ukrainy, Mykoła Solski, podał się do dymisji. Powodem były poważne zarzuty korupcyjne. Do aresztu trafił za przywłaszczenie państwowych gruntów wartych siedem milionów dolarów.
– To jest pokazanie standardu ukraińskiego rozkradania państwa, a także układów oligarchicznych z politykami – skomentował Jan Krzysztof Ardanowski, poseł PiS, były minister rolnictwa.
Mykoła Solski prowadził rozmowy polsko-ukraińskie na temat tranzytu zboża i umową o dwustronnym handlu. Ukraiński polityk dał się poznać jako nieustępliwy gracz, dlatego jeszcze w piątek rano wiceminister rolnictwa, Michał Kołodziejczak, cieszył się z nowego otwarcia w relacjach obu państw.
– Dla nas to będzie duża zmiana, bo inna twarz znajdzie się na czele naszych rozmów – mówił Michał Kołodziejczak, wiceminister rolnictwa i rozwoju wsi.
Tymczasem, jak donoszą ukraińskie media, Mykoła Solski po wpłaceniu dwóch milionów dolarów kaucji jeszcze w piątek wyszedł z aresztu i powrócił na stanowisko ministra.
Ten incydent pokazuje, że Ukrainie jeszcze daleko do zachodnich standardów – zaakcentowała Anita Przysiężniuk-Parys, redaktor „Naszego Dziennika”.
– W normalnie funkcjonującym państwie taki człowiek oprócz tego, że powinien zrezygnować z działalności publicznej, to też powinna być dla niego taka śmierć polityczna – wskazała Anita Przysiężniuk-Parys.
Pozostanie na stanowisku Mykoły Solskiego zwiastuje przeciągające się rozmowy polsko-ukraińskie. Na wypracowanie dwustronnej umowy handlowej pozostało niewiele czasu, ponieważ od czerwca zacznie obowiązywać nowy ATM, czyli przedłużona umowa o bezcłowym handlu Unii Europejskiej z Ukrainą na niekorzystnych dla Polski zasadach. Warszawa będzie musiała wymóc na Kijowie ograniczenia w imporcie zbóż.
– Liczę na to, że polski rząd bardzo precyzyjnie wypracuje limity w kontekście handlu zbożem, bo przypominam, że ATM nie przewiduje ograniczeń w imporcie pszenicy – powiedziała Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.
Masowy napływ – przede wszystkim – pszenicy z Ukrainy spowodował dramatyczną sytuację w polskich gospodarstwach. Rząd proponuje rolnikom dopłaty do zboża wynoszące od 200 do 300 złotych, aby ściągnąć kilkumilionową nadwyżkę ziarna z polskich magazynów. Rozwiązania działają wstecz i obejmują pszenicę, żyto, pszenżyto, mieszanki zbożowe i jęczmień.
Dopłata jest potrzebna, ale nie wyrównuje wszystkich strat – przekonywał Antoni Skóra, wiceprezes Lubelskiej Izby Rolniczej.
– Jeśli na chwilę obecną cena pszenicy jest poniżej 600 zł za tonę, a 300 zł rekompensaty maksymalnie, to tu przynajmniej 300 zł jeszcze brakuje – oznajmił Antoni Skóra.
Rolnicy nie schodzą z barykady. W piątek zablokowali centrum Łodzi. Z kolei 10 maja mają pojawić się w Warszawie na wielkim proteście „Solidarności”.
Miały być ciągniki, paraliż miasta, a jest blokada ścieżki rowerowej i chodnika przy urzędzie marszałkowskim – rolnicy w #Lodz protestują przy Piłsudskiego 8. Jedyne utrudnienie to zablokowana Piłsudskiego od Sienkiewicza do Piotrkowskiej. Pikieta ma potrwać do 17:00. pic.twitter.com/ZD4uKtNy4p
— Michał Dąbrowski (@dompeq1) April 26, 2024
TV Trwam News