Rząd przyjął projekt ustawy, który oznacza, że czekają nas podwyżki cen prądu i gazu
Rząd przyjął projekt ustawy, który oznacza podwyżki cen prądu i gazu. W zamian władza proponuje bon energetyczny, ale z progiem dochodowym. Wzrost cen chce zatrzymać Prawo i Sprawiedliwość, tym razem za pomocą obywatelskiego projektu ustawy. Tymczasem Komisja Europejska szykuje kolejny podatek energetyczny.
W związku z Europejskim Kongresem Gospodarczym w Katowicach, w tym mieście odbyło się wyjazdowe posiedzenie rządu. Rada Ministrów zajęła się cenami prądu.
Przyjęty podczas posiedzenia projekt podwyższa ceny energii z obecnych 412 złotych do 500 złotych za megawatogodzinę. Od 1 lipca Polaków czekają znaczące podwyżki – ostrzegł szef Klubu Parlamentarnego PiS, Mariusz Błaszczak.
– Ceny energii mogą wzrosnąć nawet o 35 proc., ceny gazu o 45 procent – zaznaczył polityk.
Podwyżkę ma łagodzić bon energetyczny. Jego uzyskanie będzie jednak uzależnione od dochodu. W przypadku gospodarstwa jednoosobowego dochód nie może być wyższy niż 2500 złotych. Przy większej liczbie domowników maksymalny dochód na osobę to 1700 zł. W obecnej formie wsparcie będzie bardzo ograniczone – podkreślił ekonomista, Adam Zabor.
– Bon energetyczny przysługiwałby tylko naprawdę najuboższym osobom – takim osobom, które nawet nie byłby w stanie zarobić minimalnej pensji – zwrócił uwagę ekspert.
Prawo i Sprawiedliwość zabiega o utrzymanie cen energii na obecnym – niższym – poziomie. Jednak złożony w ubiegłym roku projekt ustawy wciąż czeka na prace Sejmu. Dlatego partia Jarosława Kaczyńskiego podejmie inne kroki. Do marszałka Sejmu trafi wniosek o rejestrację komitetu obywatelskiego, który będzie zbierał podpisy pod obywatelskim projektem „Stop podwyżkom od lipca!”.
– Wytaczamy najcięższe działa, projekt obywatelski to jest projekt sprzeciwu – mamy nadzieję – setek tysięcy obywateli, którzy złożą podpis pod tym projektem, żeby wycofać się z podwyżek – mówił poseł Waldemar Buda z PiS.
Rachunki za energię winduje m.in. unijna polityka klimatyczna, w tym system ETS. Wszystko w imię ochrony klimatu.
– Udało nam się naprawdę zintensyfikować wysiłki zmierzające w kierunku czystej transformacji – oznajmiła przewodnicząca Komisji Europejskiej, Ursula von der Leyen, przedstawiając w Katowicach plan dla Europy.
Otwierając dzisiejszy Europejski Kongres Gospodarczy, szefowa KE nie wspomniała o nowych kierunkach polityki klimatycznej. Tymczasem domowym budżetom zagraża kolejny unijny podatek. Za trzy lata wejdzie w życie ETS2 – opłata, która podwyższy ceny paliw do ogrzewania domów.
– W przypadku kogoś, kto ogrzewa dom węglem, pelletem albo ekogroszkiem, dodatkowe ok. 500 złotych do tony węgla. Dla kogoś, kto ogrzewa dom gazem, to ok. 40 złotych do megawatogodziny – wskazywał były premier Mateusz Morawiecki.
Roczne wydatki na ogrzewanie domu wzrosną o około dwa tys. złotych. Koszt poniosą wszystkie osoby, które nie wymianą źródła ciepła i nie dokonają termomodernizacji w swoich domach. Dyrektywa budynkowa zakłada, że od 2030 r. wszystkie budynki mieszkalne mają spełniać daną klasę energetyczną. Dziesięć lat później nie będzie można użytkować kotłów na paliwa kopalne – nawet kotłów gazowych, które promowano jako ekologiczne źródła ciepła. Jak podkreślił dr inż. Bogdan Sedler z Fundacji Naukowo-Technicznej „Gdańsk”, Zielony Ład to zmiany, które uderzają w europejskie gospodarki i zagrażają bezpieczeństwu energetycznemu całej Unii.
– Wprowadzając restrykcyjne normy, obniżamy konkurencyjność przemysłu, zubożamy społeczeństwo i tym samym prowadzimy do degradacji – podkreślił ekspert.
Dr inż. Bogdan Sedler zauważył, że na zmianach zależy przede wszystkim lobbującym firmom, dla których każda reforma oznacza ogromne zyski.
TV Trwam News