fot. PAP/EPA.

[NASZ DZIENNIK] Wieś mówi: dość

Masowe protesty rolników, krytykowane przez unijny establishment i okryte zasłoną milczenia przez lewackie i liberalne media, mogą wywołać nagłe zmiany w Unii Europejskiej. W poniedziałek doszło do blokady Berlina. Do stolicy Niemiec – według oficjalnych danych – przyjechało 20 tys. osób. Miasto zostało zablokowane przez 5 tys. ciągników, maszyny rolnicze i ciężarówki – podkreśla red. Rafał Stefaniuk na łamach „Naszego Dziennika”

Rząd Olafa Scholza nie kryje, że znalazł się w trudnym położeniu. Niezadowolenie rolników wzrasta, przyłączają się do nich kolejne grupy zawodowe, a kasy w budżecie centralnym brak. Cięcia budżetowe są dzisiaj koniecznością, szczególnie po decyzji federalnego Trybunału Konstytucyjnego, który stwierdził, że przeniesienie niewykorzystanych środków pochodzących z długu zaciągniętego na poczet walki z pandemicznym kryzysem gospodarczym do Funduszu dla Energii i Klimatu było niezgodne z tamtejszą ustawą zasadniczą. Rząd tnie wydatki, i padło na rolników.

Wybuch protestów spowodowały zapowiedzi rządu dotyczące cięcia ulg dla rolnictwa, w tym stopniowego znoszenia ulgi podatkowej na olej napędowy do maszyn rolniczych. W obliczu licznych protestów rząd poinformował, że jest gotów do ustępstw – jednak mało przekonywujących.

– Oszczędności na rolnikach to tylko jeden z powodów sprzeciwu, szczególnie nagłaśniany przez środowiska, w tym media, które chcą zdyskredytować protesty – mówi „Naszemu Dziennikowi” Edward Kosmal, wiceprzewodniczący NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”, lider związku w województwie zachodniopomorskim.

Środowisko rolników w Europie jest zjednoczone. Od początku protestów, czyli od 8 stycznia, razem z Niemcami protestują też rolnicy z innych krajów Europy, w tym z Polski.

– Uczestniczymy w protestach. Wspieraliśmy naszych partnerów z Niemiec w ich kraju oraz na granicy. Jesteśmy z nimi, bo łączą nas dwie sprawy: sprzeciw względem zalewania unijnych rynków żywnością i artykułami rolnymi z Ukrainy oraz wobec polityki klimatycznej Unii Europejskiej. To jest protest w obronie zdrowego rozsądku, naszych miejsc pracy, interesów konsumentów, unijnego rynku – wskazuje Edward Kosmal.

– Bardzo dobrze, że do protestów doszło na taką skalę. To jest głównie protest przeciwko lewackiej polityce Komisji Europejskiej – podkreśla w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Robert Telus, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były minister rolnictwa i rozwoju wsi.

– Jeżeli prowadzi się prace nad przepisami, które znacznie ograniczą rolnictwo, śrubuje się cele polityki klimatycznej, osłabia energetykę, a do tego sprowadza się żywność z Ukrainy w niekontrolowanych ilościach, to jest to niebezpieczne dla całej Europy – mówi.

Dodaje, że nie można mieć za grosz zaufania do żywności z Ukrainy, gdyż jest ona wytwarzana przez podmioty, które nie przestrzegają norm sanitarnych.

– Cieszy mnie, że do tych protestów doszło i że przybierają one na sile. Mam nadzieję, że poprze je całe społeczeństwo. Każdy z nas jest konsumentem – zaznacza były minister rolnictwa i rozwoju wsi.

Niemcy przygotowali się bardzo dokładnie do protestów. Na ulice wyszli też przedstawiciele innych branż zagrożonych przez nieuczciwą konkurencję z Ukrainy, szczególnie przewoźnicy. Protest będzie miał również swoją odsłonę w Polsce.

– NSZZ RI „Solidarność” podjęła decyzję o przyłączeniu się do niemieckich rolników. Wyjdziemy na ulice w całym kraju już 24 stycznia. Wierzymy w to, że społeczeństwo rozumie nasze racje i jest z nami, dlatego nie będą to protesty bardzo uciążliwe. Na ten moment rezygnujemy z blokady dróg. Będziemy się po nich przemieszczać bardzo powoli, co już wywoła duże niedogodności – wyjaśnia Edward Kosmal.

Środowisko rolnicze bardzo długo rozważało, czy przystąpić do protestu.

– Decyzję podjęliśmy po spotkaniu z ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim, który poinformował nas, że Bruksela nie rozumie naszych obaw i chce dalszej liberalizacji prawa pozwalającego na sprowadzanie żywności z Ukrainy. Bruksela nie zrealizuje naszych postulatów, nie chce nawet ich wysłuchać. Stąd protest – akcentuje Edward Kosmal.

Głos rolników z Europy Zachodniej dociera już do komisarzy. Związkowcy chcą, aby też sprzeciw polskich rolników został dostrzeżony.

– Bardzo bym chciał, żeby rolnicy masowo włączyli się w ten protest, by tego dnia było ich na ulicach tysiące. To jest odpowiedni moment, aby polscy rolnicy pokazali siłę, aby byli jedną z tych grup, która walczy o normalność w Europie – mówi Robert Telus.

Jak podkreśla, Unia Europejska rozumie tylko jeden argument: siłę.

– Gdyby podejmowano decyzje typowo merytoryczne – chociażby podczas spotkań ministrów rolnictwa – to sytuacja europejskich rolników, konsumentów, a więc nas wszystkich, byłaby o niebo lepsza. Podejmuje się decyzje polityczne i robią to ludzie często odklejeni od rzeczywistości. Stąd też cała masa produkowanych dokumentów, których realizacja uderza w rolników – zauważa Robert Telus.

Jak dodaje, każdy rolnik świetnie rozumie, że klimat i środowisko są bardzo ważne, ale są sprawy dużo ważniejsze.

– To, że zmniejszymy emisję gazów cieplarnianych do atmosfery i że uda nam się powstrzymać zmiany klimatyczne – w co osobiście wątpię – nic nam nie da, jeśli wysadzimy unijny system produkcji żywności. Polegniemy bez sprawnego systemu, który zagwarantuje nam bezpieczeństwo żywnościowe. Na świecie są sprawy ważne i ważniejsze – zwraca uwagę rozmówca.

Dlatego też – w ocenie Roberta Telusa – konieczne jest rozszerzenie embarga nałożonego na zboża z Ukrainy, a także na inne artykuły rolne i spożywcze.

– Jeszcze jako minister proponowałem wprowadzenie rozwiązania, które dawałoby dowolność państwom członkowskim we wprowadzaniu embarga lub nakładaniu ograniczeń. Polska rozumie lepiej od Brukseli, które artykuły spożywcze jej zagrażają – stwierdza polityk Prawa i Sprawiedliwości.

Dodaje, że przyszła pora, aby rozszerzyć embargo na cukier, drób czy jaja z Ukrainy.

– Pokazaliśmy, że da się to zrobić, byliśmy skuteczni. Teraz przyszedł czas, aby nasi następcy pokazali, ile w nich determinacji w obronie polskiej wsi i krajowego systemu produkcji żywności – zaznacza.

Rolnicy nie kryją, że oprócz problemów z polityką Unii Europejskiej, tej odnoszącej się do spraw związanych z klimatem oraz otwarciem na ukraińskie produkty, protest ma być także okazją do zaakcentowania aktualnych wewnętrznych spraw polskiego rolnictwa. Minister Czesław Siekierski odebrał od nich całą listę problemów, które związkowcy uznali za wyjątkowo istotne. To m.in.: konieczność przeprowadzenia repolonizacji polskiego przetwórstwa oraz handlu, utrzymania dopłat do paliwa rolniczego na poziomie 2 zł, wprowadzenie rozwiązań tzw. ustawy hiszpańskiej (gwarancja, że rolnicy nie otrzymają zapłaty za swoje produkty poniżej kosztów produkcji), poprawa w dostępności kredytów, odkupienie i repolonizacja banku BGŻ, budowa terminalu zbożowego oraz wzmocnienie Krajowej Grupy Spożywczej. A co jeżeli protesty rolników nie przyniosą zamierzonych rezultatów?

– Jesteśmy gotowi jechać do Brukseli i wywołać jej paraliż – deklaruje Edward Kosmal.

Wyjaśnia przy tym, że decyzja w tej sprawie musi zostać podjęta przez rolników z wielu krajów UE.

– Decyzja do tego dojrzewa. Rolnicy z krajów frontowych – Polski, Węgier, Rumunii, Słowacji i Bułgarii – mają dość obecnej, chorej sytuacji. My już byśmy chętnie wywołali protest. Jednak nie można działać w pośpiechu, trzeba się przygotować i szukać sojuszników w Europie Zachodniej. Ten pomysł już zakiełkował i jest bardzo bliski realizacji – podsumowuje Edward Kosmal.

Rafał Stefaniuk/Nasz Dziennik

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl