fot. pixabay.com

Nasz Dziennik: Szykany za leczenie. Klinika dr. Włodzimierza Bodnara odwoła się od decyzji Rzecznika Praw Pacjenta zakazującej leczenia amantadyną

Rzecznik Praw Pacjenta Adam Chmielowiec zakazał leczenia chorych na COVID-19 za pomocą amantadyny. Dr Włodzimierz Bodnar, zwolennik tej metody terapii, zapowiedział, że jego klinika odwoła się od tej decyzji, gdy tylko otrzyma ją na piśmie. „Prawie milion osób leczyło się amantadyną w Polsce. Wiemy, że amantadyna działa, nie mam żadnej wątpliwości” – wskazał lekarz.

Zdaniem poseł Prawa i Sprawiedliwości Anny Marii Siarkowskiej, przewodniczącej Parlamentarnego Zespołu ds. Sanitaryzmu, werdykt Rzecznika Praw Pacjenta Bartłomieja Chmielowca jest absurdalny.

„Jest to niezrozumiała i kuriozalna decyzja, ponieważ nie znamy ostatecznych badań nad amantadyną” – zauważyła polityk w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.

Wskazała, że badania, na podstawie których Rzecznik Praw Pacjenta podjął decyzję, dotyczyły pacjentów w stanie średnim i ciężkim.

„Natomiast pan doktor Włodzimierz Bodnar wyraźnie mówił o tym, że kluczowe w leczeniu amantadyną są pierwsze dni. I wtedy jej działanie – ukierunkowane na powstrzymanie namnażania się wirusa – jest najbardziej skuteczne. Wyników badań klinicznych w przypadku infekcji SARS-CoV-2 i rozwijania się COVID-19 jeszcze nie mamy, ponieważ takie badania prowadzi drugi ośrodek badawczy, pod auspicjami prof. Konrada Rejdaka w Lublinie” – zwróciła uwagę poseł Anna Maria Siarkowska.

Doktor Włodzimierz Bodnar z przemyskiej przychodni Optima zapowiedział, że nie podda się bezdusznemu werdyktowi medycznej biurokracji.

„Na pewno się odwołamy od tej decyzji, ale czekamy na jej doręczenie z pisemnym uzasadnieniem. Nie możemy się odwołać od niej w oparciu o medialne doniesienia” – mówił „Naszemu Dziennikowi”.

Lekarz nie ma wątpliwości, że podjęte wobec niego działania stanowią pewną formę szykan.

Doktor Włodzimierz Bodnar podkreślił, że od dawna wskazywał na konieczność klinicznych badań nad amantadyną, co wynikało z pozytywnych efektów stosowania leku ją zawierającego w leczeniu pacjentów z COVID-19.

Lekarze oceniają pozytywnie zaangażowanie dr. Włodzimierza Bodnara, który szukał skutecznych metod leczenia lub wspomagania leczenia pacjentów po zakażeniu koronawirusem.

„Jeśli chodzi o pana dr. Włodzimierza Bodnara, warto podkreślić jego ofiarność i oddanie pacjentom. Jego otwartość i bezinteresowne dzielenie się swoimi doświadczeniami z innymi lekarzami. Pan doktor stworzył system bezpłatnych szkoleń dla lekarzy, którzy mogą poszerzać wiedzę w jego ośrodku” – wyjaśniła nam dr Joanna Barczyńska.

Podkreśliła, że amantadyna jest jednym z wielu narzędzi z arsenału metod leczenia dr. Włodzimierza Bodnara.

„Znam opinie jego wdzięcznych pacjentów i za dużą niesprawiedliwość poczytuję postępowanie Rzecznika Praw Pacjenta wobec dr. Włodzimierza Bodnara. Lekarz, który codziennie przyjmuje po kilkudziesięciu pacjentów chorych na COVID-19 – twarzą w twarz, nie na teleporadach – doświadcza prześladowania i utrudnień w swojej pracy, która naprawdę służy chorym. Zamiast nagrody i wyróżnienia spotykają go szykany” – dodała dr Joanna Barczyńska.

Rzecznik Praw Pacjenta Bartłomiej Chmielowiec poinformował w piątek po południu, iż „uznał, że placówka medyczna Optima z Przemyśla, poprzez stosowanie u pacjentów chorych na COVID-19 amantadyny, narusza zbiorowe prawo pacjentów do leczenia zgodnego z aktualną wiedzą medyczną”. Rzecznik zaznacza, że „tym samym decyzja obejmuje zakaz stosowania amantadyny przy leczeniu COVID-19”.

„Zakaz ten obowiązuje do czasu potwierdzenia skuteczności takiego postępowania medycznego w oparciu o wiarygodne i rzetelne dane naukowe” – powiedział Bartłomiej Chmielowiec.

Poinformował, że przychodnia ma prawo „odwołania się od tej decyzji do sądu administracyjnego, niemniej jest ona natychmiastowo wykonalna od samego momentu otrzymania jej przez placówkę”.

Jednocześnie ministerstwo przedstawiło informacje o częściowych wynikach badań nad amantadyną. Prowadziły je, na mocy umów z Agencją Badań Medycznych, dwa podmioty – Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny nr 4 w Lublinie i Górnośląskie Centrum Medyczne im. prof. Leszka Gieca w Katowicach.

„Podsumowując, wyniki wskazują w sposób jednoznaczny, że w populacji pacjentów z COVID-19 leczonych w szpitalu nie ma żadnych różnic między tymi, którzy stosowali placebo, bądź tymi, którzy stosowali amantadynę” – oznajmił prof. Adam Barczyk z GCM.

Badanie w Lublinie, kierowane przez prof. Konrada Rejdaka, jest jeszcze w toku i dotyczy innej populacji chorych.

Wiceminister zdrowia Maciej Miłkowski poinformował, że nadal można prowadzić badania. Według zapowiedzi prezesa Agencji Badań Medycznych Radosława Sierpińskiego niebawem pojawią się wyniki kolejnego badania. Tym razem chodzi o pacjentów leczonych w przychodni.

Eksperci podkreślają, że z ostateczną oceną skuteczności leczenia amantadyną chorych na COVID-19 należy poczekać do czasu opublikowania wyników badań. Na piątkowej konferencji przedstawiono jedynie kilka wniosków. Kluczowe znaczenie będą mieć badania w Lublinie.

Zbyt mała grupa pacjentów

Doktor Włodzimierz Bodnar zapowiedział, że wkrótce przedstawi szersze stanowisko odnośnie do wyników tych częściowych badań, ale już teraz zwraca uwagę, że jednak jeśli chodzi o kryteria naukowe, grupa pacjentów była zbyt mała. Lekarz akcentuje, że nie da się wykazać klinicznie różnic statystycznych znamiennych w badaniu leku na tak małej grupie – tylko 149 pacjentów.

„W tej chwili jest 19 tys. pacjentów covidowych przebywających w szpitalach, a przez cały rok było ich ok. 200 tys. i raptem 500 osób nie udało się zakwalifikować do klinicznego badania” – wskazał dr Włodzimierz Bodnar.

Dodał, że przychodnia interweniowała w tej sprawie m.in. w Ministerstwie Zdrowia. Lekarz zauważył, że z tego względu rodzą się wątpliwości co do wartości naukowej tego badania.

„Oczekujemy na wyniki drugiego badania, prowadzonego przez prof. Konrada Rejdaka, u którego amantadyna włączana była we wcześniejszym stadium choroby, do 5 dni od uzyskania pozytywnego testu PCR” – mówiła dr Joanna Barczyńska.

Przypomnijmy, że prof. Konrad Rejdak, kierownik Katedry i Kliniki Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, wraz z prof. Pawłem Griebem jeszcze na początku 2020 roku przedstawił pierwszy w literaturze światowej raport kliniczny wskazujący, że osoby, które przyjmowały amantadynę ze wskazań neurologicznych z racji współistniejących chorób neurologicznych, mimo zakażenia wirusem SARS-CoV-2, przeszły go całkiem łagodnie, a wręcz bezobjawowo.

– Amantadyna jest na rynku od ponad 30 lat. Wieloletnie doświadczenia wskazują, że należy ją włączać na samym początku infekcji, aby zablokować replikację wirusa. Dlatego nie dziwią wyniki uzyskane w badaniu prof. Adama Barczyka – późne włączenie amantadyny u pacjentów trafiających do szpitala z umiarkowanie ciężkim i ciężkim przebiegiem nie przynosi pozytywnych efektów – potwierdziła dr Joanna Barczyńska.

Słowa RPP o rzekomym opóźnianiu skutecznego leczenia budzą zdziwienie, ponieważ pacjent z COVID-19 powinien monitorować saturację krwi i gdy ona spadnie poniżej 92 proc. – wezwać karetkę lub udać się do szpitala covidowego niezależnie od stosowanej terapii – zaznaczył lekarz.

– Prawie milion osób leczyło się amantadyną w Polsce. Wiemy, że amantadyna działa, nie mam żadnej wątpliwości – podsumował dr Włodzimierz Bodnar.

Zenon Baranowski/Nasz Dziennik

drukuj