fot. PAP/Abaca

[NASZ DZIENNIK] Następcy czerwonych zbrodniarzy

Gdy nie rozumiemy, co się obecnie dzieje, warto sięgnąć do historii. Wszak jest ona „nauczycielką życia”, co już dawno stwierdzili starożytni. Zdobycie i utrwalenie władzy odbywa się nie tylko drogą przemocy, ale w początkowej fazie to ona jest najważniejsza. Stosowanie terroru wymaga odpowiednich narzędzi – instytucji, organizacji, służb i formacji. Na przykładzie Polski „ludowej” (1944-1989) można dość dobrze prześledzić ten proceder, jak odgórnie, przy pomocy czynników zewnętrznych (w tym przypadku sowieckich) przeprowadzono przejęcie, ustanowienie i utrwalenie tego, co eufemistycznie nazwane zostało „władzą ludową” – wskazuje historyk Leszek Żebrowski na łamach „Naszego Dziennika”

Na sowieckich bagnetach

Sowieci, mając już długoletnią praktykę i wykorzystując swe własne wzory, zainstalowali na terenie tzw. Polski Lubelskiej (czyli quasi-państwa w wielce okrojonych granicach) aparat bezpieczeństwa publicznego (przy czym „bezpieczeństwo” było rozumiane swoiście, nie dotyczyło bowiem ochrony Narodu Polskiego przed przemocą i unicestwianiem „wrogów ludu”). Zaliczały się do niego następujące instytucje: Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP i jego struktury, czyli urzędy wojewódzkie, powiatowe i miejskie); Informacja Wojskowa (czyli bezpieka w „ludowym” Wojsku Polskim) – najbardziej represyjna i wyłączona z wszelkiej odpowiedzialności służba, stworzona na wzór sowieckiego Smierszu (kontrwywiadu); Milicja Obywatelska (MO); Ochotnicza Rezerwa Milicji Obywatelskiej (ORMO) i Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego (powołany na wzór Wojsk Wewnętrznych NKWD, przeznaczony do zwalczania „wroga wewnętrznego”). Łącznie były to setki tysięcy uzbrojonych i umundurowanych funkcjonariuszy, których szeregi systematycznie powiększano.

Ich przeciwnicy, czyli polscy niepodległościowcy, działający w ramach wojskowych i cywilnych struktur Powstania Antykomunistycznego (zwani dziś w uproszczeniu Żołnierzami Wyklętymi), mieli do dyspozycji prawie wyłącznie broń lekką i opierali się na polskiej wsi, która ich chroniła, żywiła i stanowiła zaplecze kadrowe. Nie jest prawdą, że na masową skalę stosowali terror i grabieże, bo przecież bardzo szybko zostaliby unicestwieni. A przecież dotrwali do początków lat pięćdziesiątych, a w szczątkowej postaci jeszcze kilka lat dłużej, stawiając heroiczny opór.

Mieli poparcie w terenie (wbrew zakłamanej propagandzie), albowiem bronili życia, zdrowia i mienia swych rodzin, sąsiadów i ludzi całkiem im obcych. Podkreślali to nawet komuniści w swych przeznaczonych wyłącznie do użytku wewnętrznego dokumentach. Zwracali uwagę, że podziemie niepodległościowe miało rozbudowane sądownictwo i traktowane było przez ludność jako siła ochronna przed pacyfikacjami i egzekucjami. Komunistyczni oprawcy nie cofali się nawet przed najbardziej perfidnymi metodami zwalczania polskich patriotów, powołując tzw. oddziały pozorowane, czyli grupy pseudopartyzanckie, siejąc w terenie spustoszenie, a winą obarczając polskich niepodległościowców.

Te same metody

Przez kilkadziesiąt lat istnienia Polski „ludowej” tych spraw nie można było uczciwie badać. Żołnierze Wyklęci, jeśli nie zostali fizycznie unicestwieni, trafiali do więzień na kilkanaście i więcej lat. Dokumenty z tego zakresu objęte były ścisłą cenzurą, zamknięte w komunistycznych, pilnie strzeżonych archiwach. Udostępniano je wyłącznie ściśle wyselekcjonowanej grupie propagandystów (przebranych często w szaty… naukowe), na ogół byłych oficerów bezpieki.

Proceder bezkarnego fałszowania historii trwał na tyle długo, że poczynił bezpowrotne szkody w umysłach obywateli Polski „ludowej”. Przyczyniały się do tego masowe nakłady tzw. propagitki, sięgające nawet setek tysięcy egzemplarzy. Wspomagane sferą „czerwonej kultury” audycje radiowe, filmy, poezja i proza siały odpowiednie, zamierzone spustoszenie w świadomości społecznej.

Dziś, mając za sobą uczciwe badania przeszłości i związane z tym coraz bardziej liczne publikacje, możemy być znacznie mądrzejsi. Trzeba z tą wiedzą docierać do szkół, ponadto popularyzować ją przede wszystkim tam, gdzie może ona być (jeszcze) swobodnie popularyzowana, czyli w internecie.

Nic dziwnego, że siły starego porządku (choć ubrane w szaty postępu i nowoczesności) tak zaciekle walczą z przekazem o najnowszej historii Polski. To nie tylko wystąpienia polityków i propagandystów w sferze publicznej, usiłujące narzucić nam to, co już było, czyli wypaczony obraz „walki o ustanowienie i utrwalenie władzy ludowej”. To wprawdzie eufemizm, ale dobrze oddający istotę rzeczy, gdzie zbrodniarze i zdrajcy stawiani są na piedestale, a ich ofiary są nadal zakłamywane i poniżane.

Obecnej lewicowej koalicji nawet to już nie wystarcza, sięga więc do programów nauczania, a nawet próbuje rugować z naszej historii wszystko to, co polskie.

Leszek Żebrowski/Nasz Dziennik

drukuj
Tagi: , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl