Miro i Zbycho działali legalnie

Materiał, który w związku z aferą hazardową zgromadziła prokuratura,
powinien zostać ujawniony, tak aby opinia publiczna mogła sobie na temat tej
sprawy wyrobić zdanie – uważają posłowie opozycji. Prokuratura ogłosiła, iż w
żadnym z badanych wątków sprawy nie dopatrzyła się popełnienia przestępstwa, i
umorzyła wczoraj prowadzone w związku z aferą hazardową dochodzenie.

Po tym jak we wrześniu Platforma Obywatelska do spółki z Polskim Stronnictwem
Ludowym, kończąc pracę sejmowej komisji hazardowej, ukręciły łeb aferze w
rządzie Donalda Tuska, wczoraj ostatnie słowo w śledztwie powiedziała
prokuratura. Okazuje się, iż zajmujący wysokie stanowiska politycy Platformy:
Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki, mogliby nadal usługiwać, załatwiać i
być na posyłki u biznesmena branży hazardowej, a asystent ministra sportu –
załatwiać pracę córce biznesmena, nawet niezależnie od tego, iż biznesmeni
branży hazardowej dokładali swoją cegiełkę do finansowania kampanii wyborczej
kandydatów PO. To bowiem nie skutkuje odpowiedzialnością karną. A premier Donald
Tusk chyba niepotrzebnie doprowadził – w związku ze sprawą – do dymisji licznej
grupy najbliższych współpracowników.
Prokuratura Okręgowa w Warszawie w żadnym z badanych wątków – rozpatrywanych w
związku z aferą hazardową – przestępstwa się nie dopatrzyła i sprawę umorzyła.

Prowadzący sprawę prokurator Arkadiusz Buśkiewicz wyjaśniał, że prokuratura
miała wystarczające materiały, aby mieć uzasadnienie do rozpoczęcia śledztwa,
lecz ostatecznie dowody nie wyczerpywały znamion, by sprawa zakończyła się
postawieniem jakichkolwiek zarzutów. Prokuratura badała m.in. kwestię
ewentualnego niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w
trakcie prac nad ustawą hazardową, kwestię podjęcia się załatwienia sprawy w
związku z pracą nad ustawą hazardową, a także sprawę przekroczenia uprawnień
przez szefa gabinetu politycznego ministra sportu Marcina Rosoła. Prokurator
wyjaśniał m.in., iż w sprawie próby umieszczenia Magdaleny Sobiesiak w zarządzie
Totalizatora podjęto działania "niezgodne z procedurą", ale umorzono sprawę z
powodu braku przesłanek o popełnieniu przestępstwa. Prokuratorzy wyjaśniali
m.in., iż skoro w polskim prawie nie ma pojęcia nielegalnego lobbingu, to
również nie można mówić o tego typu przestępstwie. Nie dopatrzono się złamania
prawa przy pracach nad ustawą, ale nie stwierdzono również przekroczenia
uprawnień przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego.
Były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński w specjalnie
wydanym oświadczeniu decyzję o umorzeniu śledztwa nazwał kompromitacją, a swoje
zarzuty wobec bohaterów afery hazardowej podtrzymał. Zaznaczył, iż po raz
kolejny w naszym kraju osoby o odpowiednio wysokim statusie politycznym i
biznesowym pozostają bezkarne. – Zgromadzony przez CBA pod moim kierownictwem
materiał dowodowy pozwalał na przedstawienie zarzutów osobom pełniącym funkcje
publiczne. Opinia publiczna zapoznała się tylko z niewielkim fragmentem
nagranych rozmów "bohaterów" afery hazardowej, pokazujących, w jaki sposób w
Polsce "tworzy się" prawo. Jestem przekonany, że działania wysokich
funkcjonariuszy publicznych, jakimi byli minister sportu M. Drzewiecki i szef
sejmowej Komisji Finansów Publicznych Z. Chlebowski, były nielegalne, a ich
celem było przysporzenie korzyści majątkowych zaprzyjaźnionym biznesmenom z
branży hazardowej kosztem interesów Skarbu Państwa – stwierdził Kamiński. Były
szef CBA przypomniał, że biznesmeni, na rzecz których Chlebowski z Drzewieckim
mieli działać, byli oficjalnymi sponsorami kampanii wyborczych Platformy, a do
tego Ryszard Sobiesiak jest prawomocnie skazany za korupcję. – W tej sytuacji
uważam, że w imię elementarnego poczucia sprawiedliwości wszystkie materiały
zgromadzone w śledztwie powinny zostać odtajnione i przedstawione opinii
publicznej. Jest to tym bardziej ważne, że sprawa ta, w wyniku oportunistycznej
postawy prokuratury, nie została poddana ocenie niezawisłego sądu. Podkreślam,
że w tego typu sprawach decyzje prokuratury są niezaskarżalne, o czym prowadzący
sprawę prokuratorzy doskonale wiedzą – dodał były szef CBA.
Zdaniem Beaty Kempy (PiS), która uczestniczyła w pracach sejmowej komisji
hazardowej, decyzja prokuratury to porażka państwa polskiego. – Będziemy się
domagać bardzo wyraźnie i bardzo mocno tego, aby opublikowano materiał dowodowy,
w tym w szczególności stenogramy z rozmów. Skoro nie chroni ich tajemnica
śledztwa, dokumenty powinny być jawne i naszym zdaniem, opublikowane, żeby cała
opinia publiczna mogła sobie wyrobić w tej sprawie zdanie – powiedziała nam
Kempa. Zaznaczyła, że jeśli dokumenty w tej sprawie objęte są tajemnicą
państwową, to PiS będzie apelowało do Donalda Tuska, by zdecydował o zdjęciu
klauzuli tajności.
Bartosz Arłukowicz, wiceprzewodniczący komisji hazardowej, stwierdził, iż
decyzja prokuratury go zdumiała. – Okazuje się, że w Polsce nie jest
przestępstwem to, że szef gabinetu politycznego próbuje wywierać nacisk na inne
ministerstwo na temat składu zarządu spółki Skarbu Państwa, która decyduje o
ogromnych przepływach finansowych i była pewną konkurencją dla części branży,
którą reprezentował Ryszard Sobiesiak – mówił poseł SLD. Zauważył, iż
prokuratura nie odnalazła żadnych znamion przestępstwa w tym, że w ministerstwie
sportu powstało pismo w sprawie rezygnacji z dopłat do gier, do autorstwa
którego nikt nie chciał się przyznać, a które realizowało oczekiwania
biznesmenów w sprawie niewprowadzania do ustawy obciążających ich firmy dopłat.
– Jeśli śledztwo zostało umorzone, to materiały należy odtajnić i upublicznić.
Jeśli nie doszło – a według prokuratury nie doszło do przekroczenia prawa – to w
mojej ocenie, wyborcy mają prawo wiedzieć i znać wszystkie dokumenty, w tym
dokumenty tajne i dokumenty także służb specjalnych – dodał Arłukowicz.
Mirosław Sekuła (PO), który kierował pracami komisji hazardowej, ocenił, iż
ustalenia prokuratury pokryły się z tym, co ustaliła kierowana przez niego
komisja – a więc o popełnieniu przestępstwa w tej sprawie nie ma mowy. – Prawda
się broni – stwierdził Sekuła.
Rządowy projekt nowelizacji ustawy hazardowej zakładał wprowadzenie dopłat do
gier, które rocznie miały przynieść budżetowi państwa około 500 mln zł wpływów.
Przez półtora roku prace nad projektem nie mogły się jednak zakończyć. Z
ujawnionych podsłuchów rozmów bohaterów afery hazardowej można było
wywnioskować, iż biznesmeni branży hazardowej: Ryszard Sobiesiak i nieżyjący już
Jan Kosek, zabiegali u znajomych z Platformy Obywatelskiej: Zbigniewa
Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego i Grzegorza Schetyny, o wycofanie się
rządu z zamiaru wprowadzenia niekorzystnych dla ich biznesu dopłat do gier na
automatach. W konsekwencji tych starań mieliśmy m.in. "tajne" spotkanie
Zbigniewa Chlebowskiego z Ryszardem Sobiesiakiem na cmentarzu, kluczenie
Mirosława Drzewieckiego w zeznaniach, który raz podpisał pismo do ministra
finansów o tym, że jego resort pieniędzy z dopłat nie potrzebuje, a więc i
dopłaty są niepotrzebne, a następnie, w momencie gdy wiele wskazuje na to, iż
nastąpił przeciek o akcji CBA w tej sprawie, ze swojego pisma się wycofał, by
ostatecznie stwierdzić, że nie wiedział, co podpisuje. Czy wreszcie mieliśmy do
czynienia z próbą umieszczenia córki Ryszarda Sobiesiaka w zarządzie
Totalizatora Sportowego, nad czym gorliwie pracował szef gabinetu politycznego
ministra Drzewieckiego Marcin Rosół. Z zeznań byłego szefa CBA Mariusza
Kamińskiego można było natomiast wywnioskować, iż politycy Platformy byli na
posyłki u Sobiesiaka także w sprawie innych jego biznesów. W pamięci pozostają
też cytaty z rozmów Chlebowskiego z Sobiesiakiem: "Na dziewięćdziesiąt procent,
Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo, tak ci powiem", "Biegam z tym
sam, blokuję sprawę tych dopłat od roku. To wyłącznie moja zasługa". Prokurator
Arkadiusz Buśkiewicz wyjaśniał, iż zeznając w prokuraturze, Chlebowski te swoje
wypowiedzi zwalał na karb swego "kwiecistego języka". Obaj biznesmeni figurują
jako osoby, które wspierały finansowo kampanie wyborcze kandydatów Platformy
Obywatelskiej.

 

Artur Kowalski

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl