fot. PAP/EPA

Bruksela: zablokowano mandat do negocjacji z PE nad jednym z elementów unijnego paktu migracyjno-azylowego

W Brukseli na posiedzeniu ambasadorów państw członkowskich przy Unii Europejskiej zablokowano mandat do negocjacji z Parlamentem Europejskim nad jednym z elementów unijnego paktu migracyjno-azylowego. Chodzi o rozporządzenie dotyczące zarządzania kryzysowego, które stanowi o przymusowych relokacjach. Podczas środowego spotkania wyłoniła się tzw. mniejszość blokująca.

Do Polski i Węgier, które są zdecydowanie przeciwne paktowi, dołączyły Austria, Czechy, Słowacja, Niemcy i Holandia.

Europoseł Zdzisław Krasnodębski liczy na to, że inne kraje też podzielą krytyczne stanowisko Polski. Polityk wskazuje, że pakt wywołał kontrowersje w wielu krajach.

– Jak zwykle ścierają się tendencje lewicowo-liberalne w środowiskach, które by chciały, żeby Unia pozostała otwarta dla migracji z dążeniami rosnącej części społeczności, które chcą ograniczenia migracji, zwłaszcza migracji nielegalnej. Konsekwencje tego procesu są negatywne. Tak jest w Szwecji, która kiedyś była otwarta na wszelkie migracje. Takie tendencje również pojawiają się w Niemczech. Droga do tego, żeby ten pakt wszedł w życie, jest jeszcze daleka. Prawdopodobnie Parlament Europejski będzie nalegał na liberalizację i większy element solidarnościowy w tym pakcie – wyjaśnił Zdzisław Krasnodębski.

Unijny mechanizm relokacji migrantów przewiduje, że jeśli dany kraj nie zgodzi się na przyjęcie ustalonej liczby ludzi, to będzie musiał zapłacić 22 tysiące euro na osobę.

Polska i Węgry podkreślają, że wprowadzana jest tym samym przymusowa relokacja.

RIRM

drukuj