Militarne partnerstwo Moskwy i Berlina

Niemiecki kontrakt na budowę gigantycznego centrum szkolenia taktycznego w
Mulino pod Niżnym Nowogrodem może być świetnym argumentem dla tych, którzy
wierzą, że historia się powtarza, a jedną z przyczyn tej powtarzalności jest
geopolityczna trwałość rozumianych w egoistyczny sposób narodowych interesów.
Niezależnie od tego, czy zgadzamy się z tym twierdzeniem, musi to być dla nas
sygnał alarmowy.

W lutym br. Rheinmetall, jedna z czołowych firm niemieckiego przemysłu
zbrojeniowego, zawarł kontrakt na budowę centrum szkolenia i symulacji
taktycznej dla wojsk lądowych (do poziomu brygady, a więc kilku tysięcy
żołnierzy naraz) na jednym z czołowych rosyjskich poligonów w Mulino. Wraz z tym
kontraktem dyskutowano także inne opcje wspólnej współpracy technicznej, w tym
usługi w dziedzinie modernizacji i serwisu sprzętu.
Efekty rozmów niemieckiego ministra obrony Thomasa de Maiziřre w ubiegłym
miesiącu z jego rosyjskim odpowiednikiem Anatolijem Serdiukowem w Moskwie
rozwiewają ewentualne supozycje, iż wspomniany kontrakt był tylko i wyłącznie
komercyjnym, niszowym przedsięwzięciem prywatnej firmy. Dano bowiem
wystarczająco wyraźnie do zrozumienia, iż ma to być jeden z elementów wspieranej
przez rządy obu krajów ekspansji niemiecko-rosyjskiej współpracy obronnej i
zbrojeniowej. Na razie jej najbardziej konkretnym wymiarem ma być nie tylko
transfer technologii wspierającej szkolenie w warunkach współczesnego pola walki
wojsk, ale także wspólne inicjatywy szkoleniowe armii rosyjskiej i Bundeswehry w
obydwu krajach.

Rosja goni Zachód
Niemieckie kontrakty trzeba widzieć na tle szerszego trendu w rosyjskiej
strategii zbrojeniowej. W lipcu br. ostatecznie potwierdzono kontrakt dla
francuskich stoczni na budowę i transfer technologii francuskich
supernowoczesnych okrętów "projekcji siły" typu Mistral (razem z kluczowymi
technologiami dowodzenia, łączności i nawigacji). Inne francuskie firmy, takie
jak Sagem i Safran, zawarły bądź negocjują umowy sprzedaży systemów i transferu
technologii dotyczące lotniczej awioniki pokładowej, optoelektroniki i
informatycznego "żołnierza przyszłości". Wspomnieć też należy rozwijającą się
współpracę z włoskim Iveco, owocującą przekazaniem technologii wysoko mobilnych
pojazdów opancerzonych, a także podobną współpracę z przemysłem Izraela w
zakresie bezzałogowych statków powietrznych.
W większości z tych przypadków celem Rosjan jest pozyskanie dwóch niezwykle
ważnych rodzajów nowoczesnych technologii militarnych. Pierwszym rodzajem jest
będący wizytówką "zachodniej sztuki prowadzenia wojny" zakres technologii
dowodzenia, łączności, rozpoznania i naprowadzania celów. Drugim są systemy
zwiększające mobilność i zdolność przerzutu wojsk.
Aby zrozumieć źródła tego trendu, należy się cofnąć nie tylko do niedawnej wojny
w Gruzji, ale także do lat 80. zeszłego stulecia. Wielu analityków twierdzi, że
skutkująca przegraną zimnej wojny decyzja Michaiła Gorbaczowa o pierestrojce i
odprężeniu była spowodowana systemową niemożnością sprostania narzuconemu przez
Ronalda Reagana wyścigowi zbrojeń. Kluczowymi polami technologicznego zwycięstwa
Stanów Zjednoczonych były nie tylko programy wojen gwiezdnych i dyslokacja w
Europie Zachodniej taktycznej broni jądrowej na samonaprowadzających pociskach
typu Cruise. Dzięki wyścigowi zbrojeń także konwencjonalne wojska NATO, po raz
pierwszy w trakcie zimnej wojny, uzyskały potencjalną przewagę nad liczniejszymi
wojskami Układu Warszawskiego. Stało się to dzięki wprowadzeniu w armiach
zachodnich zinformatyzowanych i sprzężonych ze sobą systemów dowodzenia,
łączności, rozpoznania i naprowadzania celów – w połączeniu z nowoczesną
manewrową doktryną użycia wojsk. Skostniały nakazowo-rozdzielczy sowiecki system
ekonomiczny okazał się niezdolny do wyścigu w dziedzinie nowoczesnej innowacji w
zakresie informatyki i elektroniki z rynkowymi, opartymi na wiedzy gospodarkami.
Doniosłość tej kolejnej po blitzkriegu i wynalezieniu broni nuklearnej rewolucji
w dziedzinie wojskowości, szybciej niż jej autorzy na Zachodzie, bo już na
początku lat 80., dostrzegł ówczesny szef sztabu armii sowieckiej Nikołaj
Ogarkow. Był to jeden z ważniejszych sygnałów skłaniających sowieckie
przywództwo do zmiany strategii politycznej.
Późniejsze długoletnie załamanie gospodarcze będące efektem niewydolności
sowieckiej gospodarki oraz fiasko kontrolowanej konwersji systemu
polityczno-ekonomicznego spowodowały spadek wydatków obronnych, w tym drastyczne
obniżenie wielkości inwestycji w badania i rozwój w przemyśle zbrojeniowym. Ten
zły dla rosyjskiej zbrojeniówki okres zakończył się wraz z dojściem do władzy
Władimira Putina, który doprowadził do ponownego wielokrotnego wzrostu wydatków
obronnych. Ogromne pieniądze zaczęły ponownie trafiać do rosyjskiego kompleksu
przemysłowo-zbrojeniowego, który zdołał przeżyć poprzednie chude lata jedynie
dzięki eksportowi. Długoletnia przerwa w inwestycjach w badania i rozwój
sprawiła jednak, że skądinąd całkiem nowoczesne rosyjskie uzbrojenie, które
trafia znów w coraz większych ilościach do jednostek, bazuje jedynie na
rozwinięciu ostatnich ambitnych programów zbrojeniowych ZSRS. Rosja próbuje
nadrobić opóźnienia w dziedzinie klasycznych systemów uzbrojenia, takich jak
choćby samoloty wielozadaniowe. Dzieje się to jednak z dyskusyjnym skutkiem oraz
znacznym opóźnieniem w stosunku do państw zachodnich. Według analizy firmy
doradztwa strategicznego McKinsey, rezerwy modernizacji tak rozwijanych
rosyjskich technologii militarnych osiągną swój kres w połowie obecnej dekady.
Jednocześnie jednak największą piętą achillesową Rosji pozostają te same
technologie konwencjonalne, które zdecydowały o przegranej w wyścigu zbrojeń.
Potwierdziła to wojna w Gruzji w 2008 roku. Dzięki długotrwałym przygotowaniom i
koncentracji logistyki oraz masy sprzętu bojowego Rosjanom udało się pokonać
wojsko gruzińskie. Nie była to jednak operacja tak błyskawicznie, precyzyjnie i
elastycznie przeprowadzona jak choćby amerykańska ofensywa w Iraku w 2003 roku.
W konsekwencji być może wymusiło to na Rosji rezygnację z ostatecznego celu tej
operacji, jakim prawdopodobnie miało być obalenie niewygodnego prezydenta
Micheila Saakaszwilego.
Podobne wnioski, wskazujące na niewystarczającą szybkość i elastyczność
działania oraz brak efektywnego współdziałania różnych rodzajów broni, miały –
zdaniem niektórych analityków – być efektem zorganizowanych u granic Polski i
państw bałtyckich gigantycznych manewrów Zapad i Ładoga 2009.
Te doświadczenia wpłynęły na priorytety ambitnych reform Anatolija Serdiukowa i
kształt nowej rosyjskiej strategii obronnej przyjętej w 2010 roku. Bezpośrednie
bezpieczeństwo Rosji ma być zapewnione dzięki strategicznym siłom nuklearnym,
przy czym Rosja nie odżegnuje się od użycia tej broni jako pierwsza, w razie
zagrożenia swoich najbardziej egzystencjalnych interesów. Siły konwencjonalne
zostają dzięki temu odciążone w zadaniu obrony kraju. Mają zaś stać się sprawnym
i precyzyjnym narzędziem, pomocnym w utrzymaniu spoistości terytorialnej Rosji,
ale służącym także do wpływania na sytuację poza jej granicami, zwłaszcza w tzw.
bliskiej zagranicy. Zdaniem amerykańskich i brytyjskich analityków (wynikającym
także z oficjalnych ekspertyz Kongresu i Izby Gmin) oznacza to zwiększoną
gotowość Rosji do użycia siły militarnej w różnych aspektach relacji
międzynarodowych.

Cień Republiki Weimarskiej
Zagraniczne zakupy nowoczesnych technologii i przeniesienie ich produkcji do
Rosji mają umożliwić przeskoczenie słabości rosyjskiego kompleksu
przemysłowo-zbrojeniowego i realizację celów reformy Serdiukowa. Sam transfer
technologii nie jest jednak wystarczającym rozwiązaniem. Aby armia rosyjska była
w stanie w pełni wykorzystać tkwiący w nich potencjał, konieczna jest zmiana
filozofii prowadzenia działań wojennych. Aby to osiągnąć, zaplanowano szereg
zmian, jak choćby spłaszczenie i uelastycznienie struktur, a także zwiększenie
gotowości jednostek. Postanowiono jednocześnie zaadaptować wzorowaną na
amerykańskiej doktrynę militarną. Doktryna ta cechuje się położeniem nacisku na
mobilność, zaskoczenie i przewagę informacyjną. Wcielenie tych zamysłów w życie
nie jest jednak prostym zadaniem, gdyż wymaga wyrugowania typowej dla Rosji
kultury mikrozarządzania i braku oddolnej inicjatywy.
W mojej ocenie, temu właśnie celowi służyć ma niemiecko-rosyjskie porozumienie.
Znaczenie tego przedsięwzięcia można więc porównywać z korzyściami, jakie
Związek Sowiecki wyniósł z prowadzonych na przełomie lat 20. i 30. zeszłego
stulecia wspólnie z Republiką Weimarską projektów szkoleniowych i badawczych.
Projekty te umożliwiły obydwu stronom rozwój technologii i doktryny zarówno w
zakresie broni pancernej, jak i wielu innych rodzajów nowoczesnej broni.
Warto jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego Niemcy znów zyskują tak
ważną rolę w dziele przeobrażenia sił zbrojnych Rosji. Odpowiedź ma, moim
zdaniem, dwa aspekty. Pierwszy, automatycznie się nasuwający, dotyczy
odradzającej się wspólnoty strategicznych interesów obydwu państw. Jej
najbardziej znaczącym wymiarem był do tej pory Gazociąg Północny omijający
Polskę i państwa bałtyckie, i w efekcie wystawiający nas na groźbę rosyjskiego
szantażu energetycznego. Symboliczne jest to, że prawie równolegle z wizytą
niemieckiego ministra obrony podpisano w Moskwie porozumienie o wejściu
czołowych francuskich (EDF) i niemieckich (BASF) firm do konsorcjum budującego
wraz z Gazpromem Gazociąg Południowy. Ta decyzja w praktyce może uniemożliwić
budowę gazociągu Nabucco, poprzez który, niezależnym od Rosji przesyłem, miał od
południa do Europy Środkowej popłynąć kaspijski gaz. W efekcie uniemożliwi to
ostatecznie dywersyfikację dostaw gazu do Europy Środkowo-Wschodniej poprzez
klasyczne drogi dostaw gazu, czyli rurociągi.
Drugi aspekt ma charakter doktrynalny i techniczny. Bundeswehra jest dziś w
cieniu potężniejszych od niej sił zbrojnych Francji czy Wielkiej Brytanii.
Jednocześnie jednak niemiecka doktryna militarna, bardziej niż jakakolwiek inna
doktryna dużego zachodniego państwa, pasuje do realiów kontynentu europejskiego.
Wykazuje ona najlepszą pod tym względem relację pomiędzy kontynuacją a
innowacyjnością. Niemcy inwestują w technologie informatyczne, ale nie
zapominają o rozwoju takich klasycznych broni, jak czołgi czy ciężka artyleria.
Nawet odległe od realiów europejskich kampanie w Iraku czy Afganistanie
pokazują, że to Niemcy mieli więcej racji niż wieszczący niedawno "zmierzch
pancerza" Amerykanie. To podejście pasuje do potrzeb i wyzwań bogatej w 20
tysięcy czołgów armii rosyjskiej. Jednocześnie niemiecka kultura militarna
wykazuje inne pożądane przez rosyjskich modernizatorów cechy. Od XIX wieku jedną
z jej osi pozostaje zasada Auftragstaktik – dowodzenia zadaniowego, czyli
przejmowania inicjatywy przez nawet najniższe szczeble hierarchii dowódczej w
celu najlepszego i elastycznego wykonania postawionych celów. Dla warunków
rosyjskich może być też ważne, że Bundeswehra była ostatnią dużą armią w
Europie, która zrezygnowała z poboru. Niemieccy poborowi byli jednocześnie
czasem lepiej wyszkoleni niż zawodowi żołnierze innych armii NATO.
Przeszczepienie takiego zestawu cech stworzy odpowiedni grunt dla wykorzystania
potencjału implementowanych przez Rosję technologii. Proces zmiany kultury
rosyjskiego wojska będzie jednak wymagał od Serdiukowa i jego następców bardzo
dużej determinacji, bez której jego powodzenie będzie wątpliwe.

W kleszczach sąsiadów
Dla polskiej polityki bezpieczeństwa opisywany przeze mnie trend oznacza dwie
niewesołe konstatacje. Pierwsza z nich każe powątpiewać w tezy tych ekspertów i
polityków, którzy próbują uśpić niepokój powodowany rosyjskimi zbrojeniami,
wskazując na niski poziom wyszkolenia i małą gotowość bojową armii rosyjskiej.
Jak widać, Rosjanie z dużą determinacją i z pomocą najlepszych ekspertów
zaczynają pracować nad tymi słabościami. W efekcie, należy założyć, że w
przyszłości ewentualna niekorzystna dla nas zmiana rosyjskich intencji
politycznych może się w zaskakującym tempie zmaterializować w akcji militarnej.
Po drugie, stopień zaawansowania niemiecko-rosyjskiej współpracy strategicznej,
także na polu militarnym, każe przemyśleć wiarygodność planów obrony Polski
bazujących na mechanizmach sojuszniczych, których częścią są Niemcy.
Niemiecko-rosyjskie zbliżenie było niewątpliwie jedną z przyczyn braku
entuzjazmu Berlina wobec aktualizacji NATO-wskich planów sojuszniczej pomocy
Polsce w razie zagrożeń militarnych (tzw. planów ewentualnościowych). Dzięki
silnemu wsparciu ze strony Pentagonu udało się ostatecznie te plany zatwierdzić,
ale ich ewentualna egzekucja nie jest automatyczna i zależy od każdorazowej
zgody członków NATO. W efekcie nie możemy być pewni ani zgody Niemiec na bardzo
ważny dla Polski transport sojuszniczego wsparcia przez ich terytorium, ani też
tym bardziej udziału niemieckich jednostek w ewentualnej operacji obronnej.
Reakcją Polski nie powinno być jednak porzucenie NATO, które dzięki procedurom,
kulturze współdziałania militarnego i zakotwiczeniu Stanów Zjednoczonych w
bezpieczeństwie europejskim jest wartością samą w sobie. Polska powinna jednak
zrewidować własną politykę obronną, w tym plany reformy Sił Zbrojnych i wziąć
pod uwagę większy stopień przygotowania na wypadek nagłego zagrożenia
militarnego w bezpośrednim sąsiedztwie. Niezależnie od inicjatyw wynikających z
członkostwa w NATO i Unii Europejskiej władze Polski powinny także rozwijać
bilateralne i regionalne więzi z państwami o zbieżnych interesach i podobnym
postrzeganiu zagrożeń. Pozytywnym krokiem w tym kontekście są decyzje o
zacieśnianiu współpracy wojskowej w ramach Unii Europejskiej i NATO z państwami
Grupy Wyszehradzkiej. Błędem jest jednak ignorowanie przez polski rząd
nabierającej rumieńców brytyjsko-nordycko-bałtyckiej współpracy militarnej.

 

Tomasz Szatkowski
ekspert ds. bezpieczeństwa i obronności
 


Autor jest doradcą ds. bezpieczeństwa i obronności Grupy Politycznej EKR w
Parlamencie Europejskim. W latach 2005-2006 był doradcą ministra koordynatora
ds. Służb Specjalnych Zbigniewa Wassermanna oraz członkiem komisji
weryfikacyjnej WSI. W latach 2006-2007 pełnił funkcję dyrektora Sekretariatu
Wiceprezesa Rady Ministrów Przemysława Gosiewskiego.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl