Gliwicka prowokacja

Napad esesmanów udających Polaków na niemiecką radiostację w Gliwicach miał
dać niemieckiej propagandzie argument dla uzasadnienia rozpoczęcia wojny z
Polską. Prowokacja nie przyniosła zamierzonych rezultatów. Komunikat odczytany
przez zamachowców był słyszany przez chwilę i jedynie w niewielkiej odległości
od Gliwic.

W pierwszej połowie sierpnia 1939 roku SS-Gruppenführer Reinhard
Heydrich, szef Głównego Urzędu Policji Bezpieczeństwa (SD – Sicherheitsdienst
des Reichsführers SS) oraz Głównego Urzędu Bezpieczeństwa III Rzeszy
(RSHA), na bezpośrednie polecenie Hitlera wydał rozkaz przeprowadzenia
ataku na gliwicką radiostację. Wyznaczonemu na dowódcę akcji SS-Sturmbannführerowi
Alfredowi Naujocksowi szef SD powiedział: „Potrzebujemy dowodu
na atak Polaków, który możemy przedstawić zarówno naszej, jak i zagranicznej
prasie”. Akcja była objęta głęboką tajemnicą. Nie wydano rozkazu
na piśmie. Ustalono, że rozkazem do rozpoczęcia akcji będzie hasło,
które Heydrich telefonicznie przekaże Naujocksowi: „Grossmutter
gestorben” (babcia umarła).

Przebrali
w mundury kryminalistów

Niebawem Alfred Naujocks przyjechał z kilkuosobową ekipą do Gliwic,
by przygotowywać się do akcji i oczekiwać na rozkaz od swojego mocodawcy.
Zeznając później przed trybunałem w Norymberdze, powiedział: „Pomiędzy
25 a 31 sierpnia pojechałem do Opola, aby spotkać się z wyższym funkcjonariuszem
Gestapo, Heinrichem Muellerem. W czasie spotkania Mueller dyskutował
projekt dywersji na granicy niemiecko-polskiej z nieznanym mi człowiekiem
o nazwisku Mehlhorn. Dywersja miała wyglądać jak agresja wojska polskiego.
Zaangażowana miała być w to kompania Werhmachtu. Miller oświadczył,
że dysponuje tuzinem więźniów – kryminalistów, którzy mieliby
być przebrani w mundury polskie, zastrzeleni i pozostawieni na
miejscu dywersji jako dowód agresji polskiej. Więźniowie przed zastrzeleniem
mieliby otrzymać zastrzyk z substancją odurzającą. Po dywersji na
miejsce wydarzenia miała być zaproszona prasa, a policja miała
przygotować specjalny raport”.
Przebieg akcji wyglądał inaczej, niż pierwotnie planowano. Około
godziny ósmej wieczorem ostatniego dnia sierpnia 1939 roku na teren
gliwickiej radiostacji weszło kilku mężczyzn w ubraniach cywilnych,
wskazujących na to, iż są polskimi powstańcami. W tym czasie znajdowało
się tu trzech pracowników i strażnik. Zostali obezwładnieni przez
napastników, którzy zamknęli ich w piwnicy.
W tym czasie radiostacja w Gliwicach nie nadawała swojego programu,
lecz retransmitowała programy z Wrocławia. Zamachowcy nie mogli
jak w normalnym studio odebrać mikrofonu spikerowi i odczytać komunikatu
(studio znajdowało się w Gliwicach w odległości około 4 km od radiostacji).
W budynku radiostacji znajdowały się urządzenia nadawcze. Zamachowcy
mogli przekazać komunikat poprzez mikrofon burzowy. Był on używany
do nadawania komunikatów w czasie zbliżającej się do Gliwic burzy.
(Przed wojną anteny radiowe często ściągały wyładowania atmosferyczne,
dlatego w czasie burzy przerywano audycje i poprzez mikrofon burzowy
zalecano słuchaczom, by uziemili antenę i wyłączyli odbiornik).
Mikrofon burzowy nie był często używany. Jego poszukiwania i podłączenie
zajęło napastnikom 7-9 minut. Następnie jeden z nich w języku polskim
przeczytał do mikrofonu prowokacyjny komunikat. Jednak technik
zapewne niedokładnie podłączył mikrofon i w eter popłynęło tylko
jedno zdanie: „Uwaga! Tu Gliwice. Rozgłośnia znajduje się w rękach
polskich…”.
Następnie, oddawszy kilka strzałów, napastnicy opuścili radiostację.
By upozorować zajście na atak polskich powstańców, na miejscu pozostawili
ciało zastrzelonego Franciszka Honioka, Polaka mieszkającego
niedaleko Gliwic.

Pierwsza ofiara
Propagandzie niemieckiej potrzebny był zabity „napastnik”, który
stanowiłby dowód nie tylko rzekomego polskiego napadu, ale i
skutecznej obrony. Wcześniej więc miejscowe gestapo dostało za
zadanie znalezienie polskiego Ślązaka, którego miano przywieźć
do rozgłośni i tu zamordować. Gestapowcy wybrali Franciszka Honioka.
Nie był to przypadek. Polak upatrzony na ofiarę był znany z patriotycznej
działalności, brał udział w III Powstaniu Śląskim. Przez pewien czas
przebywał w Polsce, aż w końcu zamieszkał na stałe we wsi Łubia,
która wówczas się nazywała Hohenlieben. Gestapo aresztowało
go 30 sierpnia, a następnego dnia odurzonego zastrzykiem przywiozło
do radiostacji w Gliwicach. Tu Niemcy zabili go strzałem w głowę.
Możemy powiedzieć, że Franciszek Honiok jest pierwszą ofiarą II
wojny światowej.

Akcja
propagandowa

Po zakończeniu akcji Alfred Naujocks udał się do Haus Oberschlesien,
aby zadzwonić do Berlina i zdać relację Reinhardowi Heydrichowi.
Zaskoczony dowiedział się, że choć szef SD nastroił radio na Gliwice,
przez cały czas słyszał jedynie audycje radia Wrocław.
Prowokacja nie przyniosła zamierzonych rezultatów. Niewiele osób
usłyszało prowokacyjny komunikat. Niemieccy specjaliści od propagandy
postanowili jednak nagłośnić wydarzenia gliwickie, uruchamiając
machinę propagandową.
Już o godz. 22.30 niemiecka agencja prasowa „Deutsches Nachrichtenbüro”
podała komunikat: „W sprawie niesłychanego, podstępnego napadu
polskich powstańców na radiostację w Gliwicach informujemy się
w prezydium policji w Gliwicach o pierwszych wynikach natychmiast
podjętego śledztwa. Według tych danych zaraz po godz. 20.00 grupa polskich
powstańców wtargnęła do budynku radiostacji w Gliwicach. W tym czasie
w budynku znajdowała się tylko normalna, nieliczna warta nocna,
gdyż stacja Gliwice w czwartek nie nadawała już własnego programu,
lecz emitowała program radiostacji Rzeszy z Wrocławia. Polscy powstańcy
doskonale orientowali się w rozkładzie pomieszczeń stacji. Napadli
na wartę i natychmiast wtargnęli do studia nadawczego. Obecna tam
nieliczna obsługa stacji nadawczej została zaatakowana przy użyciu
prętów stalowych i bykowców. Następnie przerwano emisję programu
z radiostacji wrocławskiej i przez radiostację Gliwice, za pomocą
przyniesionego ze sobą ręcznego mikrofonu wygłoszono wezwanie
po polsku, a częściowo także w języku niemieckim.
Polscy powstańcy określili siebie przez mikrofon jako >>polska radiostacja
Gliwice<>polskiego oddziału ochotniczego
powstańców górnośląskich<<. Oświadczyli, że miasto i radiostacja
Gliwice znajdują się w rękach polskich. Państwo niemieckie obrzucali
ordynarnymi wyzwiskami, mówiono o polskim Wrocławiu i o polskim
Gdańsku. Wezwanie było podpisane przez komendanta polskiego oddziału
ochotniczego.
Zupełnie zaskoczeni radiosłuchacze z Gliwic zaalarmowali natychmiast
policję, która wkrótce zjawiła się na miejscu, otoczyła budynek,
wtargnęła do studia nadawczego i wyłączyła stację nadawczą. Powstańcy
otworzyli ogień do policji. Po krótkiej obronie udało się policji
ująć powstańców, przy czym jeden polski powstaniec został zabity.
Przy aresztowanych powstańcach polskich znaleziono wezwanie odczytane
poprzednio po polsku, a częściowo także po niemiecku. Przed budynkiem
ujęto polskiego powstańca, który pełnił tam wartę. Przesłuchania
trwają nadal”.
W dniu prowokacji gliwickiej Niemcy zorganizowali także inne akty
terroru. Napadli na leśniczówkę w Byczynie i na niemiecki urząd
celny w Stodołach nieopodal Raciborza. W tych akcjach prowokatorzy
ubrani byli w polskie mundury.
W Gliwicach zachowały się wszystkie zabudowania stacyjne i nawet
część wyposażenia technicznego z okresu przedwojennego. Dziś mieści
się tu Muzeum Historii Radia i Sztuki Mediów. Stoi także licząca 111
metrów modrzewiowa wieża nadawcza.

Andrzej Kulesza

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl