fot. https://muzeum1939.pl

[TYLKO U NAS] Prof. W. Polak o świętach Bożego Narodzenia podczas II wojny światowej: Nawet jeżeli wieczerza wigilijna była skromna i nie można było kultywować różnych tradycyjnych zwyczajów świątecznych, pamiętano, że najważniejszy w czasie świąt jest Pan Bóg

Trzeba podkreślać, że mimo ciężkich warunków i głodu, a czasami także osobistych tragedii, wszyscy starali się, aby święta Bożego Narodzenia zachowały chociaż odrobinę świątecznego nastroju. Przede wszystkim pamiętano o wymiarze chrześcijańskim i religijnym. Nawet jeżeli wieczerza wigilijna była skromna i nie można było kultywować różnych tradycyjnych zwyczajów świątecznych, pamiętano, że najważniejszy w czasie świąt jest Pan Bóg. Do Niego zwracano się ze wszystkimi troskami (…). Polacy starali się – pomimo trudnych warunków i tego, że nie można było zdobyć niczego kojarzącego się ze świętami – dążyć do pewnej normalności, starając się przejść do względnego porządku nad codziennymi szykanami, terrorem ze strony okupantów– powiedział prof. Wojciech Polak, historyk, dyrektor Centrum Badania Historii „Solidarności” i Oporu Społecznego w PRL, w rozmowie z portalem Radia Maryja.

Święta Bożego Narodzenia są czasem wielkiej radości i spotkań rodzinnych. Polacy w latach 1939-1945 właściwie nie mieli możliwości świętowania narodzin Jezusa Chrystusa.

– Przede wszystkim było tak jak w czasie okupacji, czyli biednie, głodno i skromnie. Nie było mowy o żadnym hucznym czy obfitym świętowaniu. Praktyki religijne same w sobie były bardzo drastycznie utrudnione. O ile w Generalnej Guberni nie zamykano kościołów i życie religijne mogło w miarę normalnie się odbywać, to na ziemiach wcielonych do III Rzeszy nie pozwalano na używanie języka polskiego w kościele. Nawet spowiedź po polsku była zabroniona. Nie można było także śpiewać polskich pieśni religijnych – mówił prof. Wojciech Polak.

– Na Kresach kościoły były po prostu pozamykane. O życiu religijnym w ogóle nie było tam mowy. Ludzie modlili się w domach i tam śpiewali kolędy. To były bardzo smutne święta. W miejscach, w których znajdowali się Polacy, starano się świętować, nawet jeżeli sytuacja była beznadziejna jak np. w Auschwitz. Więźniowie-Polacy urządzali wieczerzę wigilijną, starali się śpiewać kolędy – podkreślił historyk.

Profesor podzielił się historią swojej własnej rodziny.

– Moja mama była zesłana na Syberię wraz z rodzicami i czwórką rodzeństwa. Opisywała, jak przygotowywano wieczerzę wigilijną. Zajmowały się tym głównie dzieci, które zbierały z pól zgniłe kartofle, żeby otrzymać krochmal i zrobić kisiel, który na Kresach był tradycyjną potrawą wigilijną. Kisiel barwiono żurawiną czy rokitnikiem, a po rybakach, którzy łowili ryby, zbierano drobne rybki, które im powypadały z sieci. Mój dziadek chodził po wsiach i próbował coś zarówno sprzedać, jak i kupić. Czasami udawało mu się przynieść coś lepszego. Na wieczerzę wigilijną starano się zawsze przygotować jakieś potrawy, niemniej było po prostu skromnie, głodno – powiedział dyrektor Centrum Badania Historii „Solidarności” i Oporu Społecznego w PRL.

Okupantom nie udało się zniszczyć jednego – polskiego ducha.

– Moja mama wspominała, że w nocy śpiewano wspaniałe polskie kolędy, które budziły do tego stopnia, iż nawet miejscowa ludność z Syberii, Rosjanie przychodzili pod chaty, żeby słuchać, jak Polacy śpiewają i świętują. Trzeba podkreślać, że mimo ciężkich warunków i głodu, a czasami także osobistych tragedii, wszyscy starali się, aby święta Bożego Narodzenia zachowały chociaż odrobinę świątecznego nastroju. Przede wszystkim pamiętano o wymiarze chrześcijańskim i religijnym. Nawet jeżeli wieczerza wigilijna była skromna i nie można było kultywować różnych tradycyjnych zwyczajów świątecznych, pamiętano, że najważniejszy w czasie świąt jest Pan Bóg. Do Niego zwracano się ze wszystkimi troskami – wskazał rozmówca portalu Radia Maryja.

Święta Bożego Narodzenia starali się celebrować także partyzanci.

– Czasem sobie wyobrażamy, że to było w lesie i ziemiankach. Owszem bywało i tak, chociaż starano się w jakiś sposób podkreślać charakter świąteczny. Starano się urządzić wieczerzę, dowódca składał życzenia. Jeżeli w oddziale był jakiś kapelan albo zaprzyjaźniony ksiądz, to odprawiał Pasterkę. Pamiętajmy, że polscy partyzanci mogli funkcjonować dzięki wsparciu ludności wiejskiej. Miejscowi gospodarze, rolnicy udzielali im pomocy. Oddziały leśne często świętowały w wiejskich kwaterach, czyli w warunkach w miarę normalnych jak na warunki okupacyjne – mówił prof. Wojciech Polak.

Polacy mieszkający w okupowanej Warszawie także próbowali świętować Boże Narodzenie.

– Polacy starali się – pomimo trudnych warunków i tego, że nie można było zdobyć niczego kojarzącego się ze świętami – dążyć do pewnej normalności, starając się przejść do względnego porządku nad codziennymi szykanami, terrorem ze strony okupantów. Ważny był duch. Na szczęście kościoły były otwarte, a Eucharystię można było odprawiać – podsumował dyrektor Centrum Badania Historii „Solidarności” i Oporu Społecznego w PRL.

Jakub Gronczakiewicz/radiomaryja.pl

drukuj