fot. polskieradio.pl

[TYLKO U NAS] Prof. J. Odziemkowski: Gdybyśmy przegrali Bitwę Warszawską, bylibyśmy dzisiaj innym narodem. Nastąpiłoby przeobrażenie go na wzór Rosji bolszewickiej

Gdybyśmy przegrali Bitwę Warszawską, bylibyśmy dzisiaj innym narodem, o innej psychice, innej mentalności. Szukalibyśmy swojego miejsca w historii, mielibyśmy brutalnie przerwaną ciągłość historyczną w 1920 roku. To nie byłaby tylko jedna z przegranych wojen. To byłoby wkroczenie na zupełnie inną ścieżkę rozwoju narodu i przeobrażenie go na wzór Rosji bolszewickiej – przewidywał prof. Janusz Odziemkowski, historyk UKSW w Warszawie, w niedzielnym wydaniu „Rozmów niedokończonych” na antenie TV Trwam.

W tym roku obchodzimy 100. rocznicę „Cudu nad Wisłą”. Było to „wielkie zwycięstwo; triumf oręża polskiego” w wojnie polsko-bolszewickiej – tak opisywał Bitwę Warszawską prof. Janusz Odziemkowski w niedzielnym wydaniu „Rozmów niedokończonych” na antenie TV Trwam. Oddziały Wojska Polskiego zdołały wówczas odepchnąć i pokonać nacierającą Armię Czerwoną.

– Gdybyśmy przegrali tę bitwę, (…) bylibyśmy dzisiaj innym narodem, o innej psychice, innej mentalności. Szukalibyśmy swojego miejsca w historii, mielibyśmy brutalnie przerwaną ciągłość historyczną w 1920 roku. Olbrzymia luka byłaby niezwykle trudna do zasypania. Nie potrafię do końca wyobrazić sobie, jak duży wpływ miałoby to na nasze dzisiejsze spojrzenie na świat, jak daleko mielibyśmy do Europy, do cywilizacji łacińskiej. (…) To nie byłaby tylko jedna z przegranych wojen. To byłoby wkroczenie na zupełnie inną ścieżkę rozwoju narodu i przeobrażenie go na wzór Rosji bolszewickiej. Spotkałyby nas wszystkie nieszczęścia, które dotknęły Rosję bolszewicką – przewidywał historyk.

Gość TV Trwam zaznaczył, że „Cud nad Wisłą” w 1920 roku był wielkim egzaminem tego, czego Polacy dokonywali w XIX wieku.

– Przez cały XIX wiek trwała walka z jednej strony o niepodległość, a z drugiej o to, aby nasz naród nie zaczął się rozpływać w masie niemieckiej, rosyjskiej czy też niemiecko-austriackiej. Była to walka zbrojna, która stała się swego rodzaju przykazaniem dla każdego, kto czuł się Polakiem. Mówiono, że obowiązkiem jest walczyć o to, by ojczyzna odzyskała wolność bez względu na to, czy szanse są duże, czy małe; czy się w to wierzy, czy nie. „Jeżeli nie walczysz, to sam zaprzeczasz swojej polskości” – w tym duchu wychowywały się kolejne pokolenia – wskazywał prof. Janusz Odziemkowski.

Historyk zwrócił uwagę, że dwa pokolenia żyjące u schyłku XIX wieku również musiały walczyć, ale nie była to walka z bronią w ręku. Realizowana była na polu ekonomicznym, oświatowym czy kulturowym. Jak podkreślił, była równie ryzykowna, bo można było za nią pójść do więzienia.

– My nie straciliśmy XIX wieku na rozpamiętywanie upadłej wielkości, nie straciliśmy go na marazmie, tylko budowaliśmy go na ciężkiej pracy, na krwi przelanej, która wiele kosztowała niemal każde pokolenie. Ale to procentowało w 1918 roku, kiedy trzeba było chwycić szansę niepodległości. Kiedy trzeba było obronić ją w 1920 roku, a my nie mielibyśmy krwawej i trudnej historii (…), może byśmy nie potrafili tego zrobić, może poszlibyśmy za głosem mocarstw zachodnich, a wtedy byłby to początek końca Polski – zauważył gość „Rozmów niedokończonych”.

– Gdyby upadła Warszawa, przygotowana już była inwazja Armii Czerwonej. Lenin, przekonany, że Polska upadnie, przygotowywał to od dłuższego czasu. (…) Żelazna Kurtyna, która zapadła w 1945 roku, zapadłaby w 1920. Litwa, Łotwa czy Estonia zniknęłyby w mgnieniu oka, prawdopodobnie zaraz po upadku Warszawy. (…) W 1920 roku Europa byłaby głęboko podzielona. Możemy tylko domniemywać, jaki to miałoby wpływ na świat – mówił wykładowca.

radiomaryja.pl

drukuj