fot. twitter.com/wsksim

[TYLKO U NAS] Prof. G. Kucharczyk o 100. rocznicy Bitwy Warszawskiej: Wtedy Polacy nie znali innych barw tylko biało-czerwone

Zwyciężyliśmy dzięki Bożej pomocy i jedności narodowej. Właśnie wokół tych wartości duchowych wokół przekonania, że nasza niepodległość ma też czemuś służyć […] – mówił profesor Grzegorz Kucharczyk, historyk, w audycji „Aktualności dnia” w Radiu Maryja.

Profesor Grzegorz Kucharczyk, historyk z Polskiej Akademii Nauk, zwrócił uwagę na ogromną wagę Cudu nad Wisłą.

– Mamy do czynienia z wydarzeniem daleko wykraczającym poza historię Polski czy historię relacji polsko-rosyjskich. Zważywszy na to, że od 1917 roku w Rosji Lenin i jego partia rozpoczęli budowę, jak sam mówił przywódca bolszewików, państwa nowego typu, państwa rewolucyjnego, które uznawało masowy terror fizyczny nie jako jakiś dodatek tylko jako istotę systemu władzy, to mieliśmy do czynienia 100 lat temu pod Warszawą z rozstrzygnięciem, które rzutowało na losy całej Europy – rozpoczął gość Radia Maryja.

Przypomnijmy słynne słowa Tuchaczewskiego, dowódcy bolszewickiego, który tuż przed ostatecznym szturmem bolszewików na Warszawę mówił, że po trupie białej Polski zaniesiemy płomień rewolucji na Zachód – kontynuował.

– To by oznaczało, krótko mówiąc, skomunizowanie całej Europy Zachodniej aż po Atlantyk. Musimy sobie przypomnieć, czy mieć w świadomości to, że po I wojnie światowej Stanów Zjednoczonych nie ma w Europie jako wojsk, jako obecności politycznej. Senat amerykański odmówił ratyfikacji traktatu wersalskiego kończącego I wojnę światową, co oznaczało, że Ameryka w tym sensie opuściła Europę, że wycofała swoje wojska i ogłosiła taki polityczny brak zainteresowania sprawami, które miały miejsce na Starym Kontynencie. Przypomnijmy, że Europa jest krótko po I wojnie światowej bardzo wyczerpana. Europa przeszła niedawno straszliwą pandemią tak zwanej hiszpanki, która pochłonęła o wiele więcej ofiar niż sama I wojna światowa i gdyby na to przyszła ta czerwona zaraza, to byłby koniec cywilizacji, która wyrosła kiedyś jako wspaniałe dzieło cywilizacji chrześcijańskiej – powiedział profesor Grzegorz Kucharczyk.

Na przedpolach Warszawy w 1920 roku stawka była bardzo duża i nie bez przyczyny ta bitwa jest określana jako jedna z decydujących bitew w dziejach świata, bo rzeczywiście ona zadecydowała – oznajmił gość „Aktualności dnia”.

– Ksiądz arcybiskup Józef Teodorowicz w swojej homilii w czasie Mszy świętej odprawianej w Archikatedrze Warszawskiej już po zwycięstwie nad bolszewikami, mówił, że to był Cud nad Wisłą, cud wymodlony. Rzeczywiście ta mobilizacja przede wszystkim duchowa narodu polskiego była ogromna – mówił historyk z Polskiej Akademii Nauk.

Pragnę zwrócić uwagę, patrząc okiem historyka, czyli pewnym porównaniem na sytuację, w której znalazła się Polska wybijająca się na niepodległość pod koniec XVIII wieku, zaraz po uchwaleniu Konstytucji 3 Maja i ta Polska, która wybijała się na drugą niepodległość w 1918 roku – kontynuował.

– W 1792 roku, kiedy musieliśmy z Rosją walczyć o niepodległość, ponieważ Rosja nie zaakceptowała Konstytucji Majowej i rozpoczęła razem z piątą kolumną, czyli zdrajcami z Konfederacji Targowickiej, akcję przeciwko polskiej niepodległości, wtedy polskie elity i naród były rozbite. Było wielu naiwnych, którzy myśleli „No może uda się Carycę jakoś ułagodzić, może przystąpimy do Targowicy, wtedy może coś się uda uratować”. Takie głosy były nawet wśród ludzi dobrej woli, pomijając już zadeklarowanych sprzedawczyków. Natomiast w 1920 roku elity i cały naród był skonsolidowany wokół tego celu nadrzędnego, czyli obrony niepodległości. Tam nikt nie miał wątpliwości co do tego, co grozi nam i Europie w razie zwycięstwa bolszewików – powiedział gość Radia Maryja.

Zarówno elity polityczne jak i elity duchowne, kulturalne, po prostu wszyscy brali udział w obronie kraju – akcentował.

– Ta obrona rzeczywiście trwała na kolanach przed wystawionym Najświętszym Sakramentem w warszawskich, ale nie tylko, kościołach. W momencie kiedy polskie wojsko przechodziło do decydującej kontrofensywy, to kończyła się Nowenna do świętego Andrzeja Boboli – patrona stolicy. To był wielki szturm modlitewny i rzeczywiście ten cud był wymodlony i wypracowany. Można powiedzieć, stosując do materii historycznej słownictwo teologiczne, że naród polski współpracował z łaską Bożą w tym sensie, że w tym 1920 roku skumulowała się cicha, ale jakże potrzebna praca Kościoła i wielu działaczy politycznych, którzy na przełomie XIX i XX wieku usilnie pracowali na przykład nad pobudzeniem, rozwojem tożsamości narodowej wśród polskich chłopów – wskazał historyk.

To był strategiczny cel zaborców, żeby rozbić polską wspólnotę narodową na tak zwane dwa narody: naród szlachecki i naród chłopski – oznajmił.

– Chłopi mieli być lojalnymi poddanymi króla Prus czy cara rosyjskiego. W 1920 roku okazało się, że ta milionowa armia polska, która stanęła przeciwko bolszewikom była w większości złożona z rekrutów chłopskiego pochodzenia. Na czele Rządu Obrony Narodowej stał przywódca ruchu ludowego Wincenty Witos i to pokazało ten wielki sukces pracy u podstaw, która nie byłaby możliwa bez wielkiego zaangażowania Kościoła i wielu księży, dzisiaj w wielu przypadkach nieznanych z imienia i nazwiska, którzy tam na dole w parafiach pracowali nad tym, żeby ten scenariusz zaborczy się nie ziścił – powiedział profesor Grzegorz Kucharczyk.

W 1920 roku zebraliśmy wspaniały plon – oznajmił.

– To był cud jedności wszystkich stronnictw politycznych od prawa do lewa, nie licząc marginalnych wtedy zupełnie komunistów, którzy nie uznawali się za polskie stronnictwo tylko za oddział międzynarodówki komunistycznej w Moskwie. Wszystkie stronnictwa polityczne skupiły się przy polskim sztandarze, jak mówił ksiądz arcybiskup Józef Teodorowicz. Wtedy Polacy nie znali innych barw tylko biało-czerwone. Wydaje się, że to też jest przesłanie jakże aktualne po 100 latach – stwierdził.

Przegrana pod Warszawą była osobistą klęską dla Józefa Stalina. Swojej krwiożerczej zemsty dokonał na polskim wojsku między innymi w Katyniu.

– Stalin był osobiście upokorzony klęską bolszewików w 1920 roku, miał osobiste porachunki z polskim wojskiem, a zwłaszcza z polskimi oficerami. Jak wiemy, tej straszliwej zemsty dokonał w Katyniu i innych miejscach. To była rzeczywiście taka zemsta Stalina, który nie zapomniał o tym, że zwycięstwo pod Warszawą nie ziściło tego scenariusza, o którym on już pisał w listopadzie 1918 roku. […] W umyśle Stalina zawsze było to przekonanie, że Polska jest największą przeszkodą na drodze rewolucjonizowania całej Europy i wtedy w 1939 roku doszło do krwawej zemsty. Pakt Ribbentrop-Mołotow oznaczał nie tylko IV rozbiór Polski, ale także śmierć Europy Środkowej. […] Gdyby Polska przegrała w 1920 roku, nie utrzymałyby się państwa bałtyckie, co zresztą w 1939 roku się potwierdziło – mówił historyk.

Niestety po 1945 roku pamięć o Cudzie nad Wisłą stała się tematem zakazanym. Zaniedbania w kultywowaniu pamięci o tym wielkim zwycięstwie nad bolszewikami były odczuwalne także po transformacji ustrojowej – wskazał.

– Niestety jest smutną prawdą, że mamy tutaj wiele opóźnień. Warto przypomnieć, że przecież prezydent Bronisław Komorowski czynił starania i to nawet niestety uwieńczone sukcesem, upamiętniana bolszewików, którzy w Ossowie polegli. Znamy tę inicjatywę i to jest rzeczywiście ta dysproporcja, która w jakimś sensie jest wynikiem propagandy wstydu uprawianej od początku tak zwanej transformacji. Ta transformacja miała mieć przede wszystkim wymiar kulturowy, czyli przyzwyczaić Polaków do myślenia, że są narodem gorszym, narodem drugiej kategorii, który ma odbierać posłusznie polecenia od tych, którzy wiedzą lepiej. W tym scenariuszu pamięć o tym wielkim zwycięstwie nie tylko dla Polski, ale i dla Europy była niedopuszczalna, stąd też te wielkie zaniedbania – podkreślił gość „Aktualności dnia”.

Można powiedzieć, że jedyną instytucją, która ciągle pamiętała o tym zwycięstwie, jest Kościół w Polsce – akcentował.

– Po 1945 roku jak i po 1989 roku to Kościół ustami swoich pasterzy przypominał o tym wielkim zwycięstwie. Tablice upamiętniające bohaterów 1920 roku umieszczane w polskich kościołach, właśnie po 1945 roku były jedynymi miejscami, gdzie upamiętniano to wielkie wydarzenie. Przypomnijmy jakże słowa świętego Jana Pawła II wypowiedziane w 1999 roku w Radzyminie. On wtedy jeszcze miał okazję spotkać się z ostatnimi żyjącymi weteranami tamtej wojny, kiedy Ojciec Święty mówił, że jak wiele zawdzięcza on osobiście temu zwycięstwu z 1920 roku. Wtedy Karol Wojtyła miał zaledwie parę miesięcy, kiedy to zwycięstwo zostało osiągnięte, ale można powiedzieć, że gdyby bolszewicy wygrali pod Warszawą w 1920 roku, to prawdopodobnie polskiego Papieża by nie było – powiedział profesor Grzegorz Kucharczyk.

Cud nad Wisłą pozostawił nam, żyjącym dzisiaj Polakom, wielką naukę, z której zwłaszcza dzisiaj powinniśmy czerpać bardzo obficie.

– Trzeba pamiętać dzięki czemu, dzięki komu zwyciężyliśmy. […] Zwyciężyliśmy dzięki Bożej pomocy i jedności narodowej. Właśnie wokół tych wartości duchowych wokół przekonania, że nasza niepodległość ma też czemuś służyć. Przy okazji obchodów 100-lecia wiedzieliśmy, jak odzyskaliśmy niepodległość, kto był odpowiedzialny za ten wielki sukces, ale właściwie nie było pytania dlaczego, po co nam ta niepodległość? Trzeba mieć świadomość, że Polacy 100 lat temu mieli żywą świadomość tego, że my walczymy po coś. Nasze niepodległe państwo odradza się jako część tej zachodniej, chrześcijańskiej cywilizacji. Wielokrotnie święty Jan Paweł II przypominał nam, że Polska ma misję przenoszenia pamięci o chrześcijańskim dziedzictwie cywilizacji europejskiej właśnie do jednoczącej się Europy. To jest pierwsza nauka. Drugą jest jedność narodowa wokół tej najważniejszej, niedyskutowalnej kwestii, czyli niepodległości, suwerenności państwa, bez którego nasza wspólnota narodowa i nasza kultura, życie społeczne ginie. Lata 1939-45 doskonale to pokazały. Wreszcie posługiwanie się nie tylko wiarą, ale i rozumem, to znaczy bez żadnych złudzeń, że ktoś nam pomoże, bo z wyjątkiem pomocy Węgrów, którzy dostarczyli amunicję, ponieważ nie mogli zrobić nic więcej, to byliśmy zdani na samych siebie, ale byliśmy jednością i mieliśmy to trzeźwe rozeznanie, że od bolszewików nie będzie żadnego postępu, modernizacji, a będzie tylko zagłada. To wszystko wydaje się jakże aktualną nauką, także dla nas  – podsumował prof. Grzegorz Kucharczyk.

Całą audycję „Aktualności dnia” z udziałem prof. Grzegorza Kucharczyka można odsłuchać [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj