fot. Autorstwa Nieznany nieznany, kolor: old photos in color - T.Bór Komorowski "Armia podziemna" Warsaw 1990, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=29744046

[TYLKO U NAS] J. Wróblewski o rtm. W. Pileckim i innych oskarżonych w procesie z 1948 roku: Ci ludzie byli bezradni, bezbronni

Ci ludzie byli – mam wrażenie – bezradni, bezbronni. Sam Witold Pilecki powiedział, że nie przyznaje się do tego, co podpisał, dlatego że był wtedy za bardzo „zmęczony”. Co może oznaczać słowo „zmęczony”? Zmaltretowany. Nie wiedział, co podpisuje – mówił Jarosław Wróblewski, kierownik Działu Informacji, Promocji i Wydawnictw Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, opisując w piątkowych „Aktualnościach dnia” w Radiu Maryja, jak wyglądał propagandowy proces rtm. Witolda Pileckiego i jego współpracowników.

75 lat temu, 3 marca 1948 r., przed Rejonowym Sądem Wojskowym w Warszawie rozpoczął się pokazowy proces rtm. Witolda Pileckiego. Bohater polskiego podziemia po długotrwałych torturach został skazany przez komunistów na śmierć i zamordowany. Co ważne, rtm. Witold Pilecki miał możliwość zostania na Zachodzie, jednak wybrał powrót do okupowanej przez Sowietów Polski, co – jak pokazała historia – kosztowało go życie. Dał jednak przykład heroizmu, patriotyzmu i wiary.

– Rotmistrz (…) trzy godziny przekonywał generała Andersa, że chce założyć siatkę, która będzie zbierała informacje (…), co się dzieje w Polsce, jak wyglądają represje, jak wygląda polska rzeczywistość. Witold Pilecki podlegał płk. Kijakowi, został oddelegowany właśnie jemu. Raporty spływały. Ta siatka była oparta na zaufanych wcześniejszych współpracownikach Witolda Pileckiego – zaznaczył Jarosław Wróblewski.

Wśród współpracowników Rotmistrza byli Makary Sieradzki, Tadeusz Płużański, Maria Szelągowska, Witold Różycki, Ryszard Jamontt-Krzywicki oraz Jerzy Nowakowski.

– Rotmistrz miał świadomość, że pętla się zaciska, już były objawy, że prędzej czy później zaczną się aresztowania, że bezpieka wpadnie na ich trop i tak się stało – wskazał gość „Aktualności dnia”.

Choć Zachód ostrzegł rtm. Witolda Pileckiego, ten postanowił zostać, argumentując to poczuciem misji.

Pomiędzy aresztowaniem a procesem rtm. Witolda Pileckiego minęło prawie 10 miesięcy. Przez ten czas, podobnie jak inni członkowie podziemia niepodległościowego, był okrutnie torturowany. W więzieniu przy ul. Rakowieckiej (gdzie obecnie mieści się siedziba Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL) siłą wymuszano przyznanie się do winy, które później wykorzystywano w propagandowych procesach. Rozmówca Radia Maryja podkreślił, że w procesach tych nawet obrońcy oskarżonych byli po stronie władzy.

– Ci ludzie byli – mam wrażenie – bezradni, bezbronni. Sam Witold Pilecki powiedział, że nie przyznaje się do tego, co podpisał, dlatego że był wtedy za bardzo „zmęczony”. Co może oznaczać słowo „zmęczony”? Zmaltretowany. Nie wiedział, co podpisuje. Tak to wyglądało – zaznaczył kierownik Działu Informacji, Promocji i Wydawnictw Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL.

Wskazał, że oskarżeni nie korzystali z okazji, by uniknąć kary, pogrążając swoich współpracowników. Tak było np. w przypadku Marii Szelągowskiej, która zaprzeczyła zdaniu obrońcy, że została uwiedziona przez rtm. Witolda Pileckiego.

Co interesujące, sam rtm. Witold Pilecki napisał do komunistycznego oprawcy, płk. Józefa Różańskiego, list-poemat, gdzie brał na siebie „winy” swoich współpracowników. Fakt, że tylko na nim wykonano wyrok śmierci, może sugerować, że w jakimś stopniu przekonało to zbrodniarzy, bowiem Tadeuszowi Płużańskiemu i Marii Szelągowskiej zmieniono wyroki na dożywotnie więzienie.

Należy zaznaczyć, że rtm. Witold Pilecki napisał do komunistycznego prezydenta Bolesława Bieruta list z prośbą o ułaskawienie, gdzie argumentował swoje stanowisko słowami: „Całe życie pracowałem dla Polski” i zapewniał, że nie da się mu zarzucić, że to, co mówił, jest nieprawdą. Marionetkowy przywódca z nadania Józefa Stalina nie skorzystał jednak z prawa łaski.

Podkreślić należy, że rtm. Witold Pilecki był człowiekiem niezwykle prawym i wierzącym. Niedługo przed śmiercią polecił żonie, by czytała książkę Tomasza á Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”.

Do tej pory nie ustalono miejsca pochówku Rotmistrza. Podejrzewa się, że jego szczątki pogrzebano potajemnie na warszawskiej „Łączce”, gdzie do tej pory odnajdywane są kości wielu innych bohaterów polskiego podziemia niepodległościowego.

Całość rozmowy z Jarosławem Wróblewskim jest dostępna [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj