fot. PAP/Albert Zawada

Rodzice i nauczyciele pikietowali przed siedzibą MEiN. Sprzeciwiali się wprowadzeniu do polskich szkół tzw. edukacji włączającej

Rodzice obawiają się tzw. edukacji włączającej. Jak mówią, będzie ona obciążeniem dla szkół i dewastacją systemu oświaty. Dodają, że ucierpią na tym zarówno zdrowe dzieci, jak i te z niepełnosprawnościami. Dlatego rodzice i nauczyciele pikietowali przed Ministerstwem Edukacji i Nauki. Domagają się reakcji Rzecznika Praw Dziecka.

Edukacja włączająca – w przeciwieństwie do integracyjnej – polega na tym, że w zajęciach biorą udział wszyscy uczniowie, także niepełnosprawni, ci, którzy mają trudności z prawidłowym przyswajaniem wiedzy – mówi Grażyna Lubczyk ze Stowarzyszenia „Nauczyciele dla Wolności”.

– Niepokój budzą zapisy rządowe, w których czytamy, że „nastąpi odejście od nauczania przedmiotowego obiektywnej wiedzy merytorycznej na rzecz dostosowania do poszczególnych uczniów w klasie zróżnicowanej”. Nastąpi więc odejście od obiektywnych standardów wiedzy, umiejętności i zachowań. Należałoby oczekiwać obniżonego poziomu nauczania, dostosowanego do najsłabiej funkcjonującego ucznia w klasie – wskazuje Grażyna Lubczyk.

W przekonaniu rodziców i wychowawców dzieci niepełnosprawne w normalnych szkołach zostaną pozbawione opieki specjalistycznej.

– Większość nauczycieli w pracy nie miała kontaktu ani doświadczenia z dziećmi z tak różnymi dysfunkcjami. Nie będą nagle doświadczonymi specjalistami po szkoleniach online, bez kontaktu z dzieckiem. My, nauczyciele, zastanawiamy się, jaka będzie nasza rola w takiej szkole włączającej. Czy będziemy tylko wspierać i opiekować się uczniami, czy będziemy mogli też uczyć? Jak to nauczanie będzie wyglądać w licznych klasach, z tak różnymi dysfunkcjami i potrzebami uczniów? – mówi Grażyna Lubczyk.  

Obniżenie poziomu nauczania i brak specjalistycznej opieki to nie jedyne bolączki wprowadzenia edukacji włączającej. Prezes Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci, Magdalena Czarnik, zwraca uwagę, że potrzebna jest także specjalna infrastruktura. Rodzice nie są przeciwni włączeniu osób z niepełnosprawnościami do edukacji. Jednak jak sami mówią, dzieci z dysfunkcjami powinny uczyć się  w szkołach specjalnych.

W szkołach specjalnych mamy dzisiaj sale, które są do rehabilitacji sensorycznej, do rehabilitacji słuchowej, specjalne sale do relaksu, którego te dzieci bardzo potrzebują. Są tam specjalistyczne windy, podjazdy, (…) różne pomoce umysłowe, które pomagają dzieciom niepełnosprawnym osiągnąć ich najwyższy poziom rozwoju. Proszę pamiętać, że szkoły specjalne są wysokim osiągnięciem naszej cywilizacji. Wiemy, jak bardzo są cenione i sprzeciwiamy się ich likwidacji – zaznacza Magdalena Czarnik.

Dlatego Ruch Ochrony Szkoły złożył petycje do Rzecznika Praw Dziecka – mówi ekspert oświaty, polonistka Hanna Dobrowolska.

– Spotykaliśmy się niejednokrotnie z pana życzliwością, z racjonalnym podejściem do kwestii edukacji włączającej, ale to za mało. Teraz potrzebny jest pana jasny, otwarty, czytelny dla władzy głos. Potrzebny jest po to, ażeby ujawnić, że projekt, który jest realizowany w polskich szkołach nie buduje, a niszczy. Niszczy zarówno polską oświatę (co mogę stwierdzić z całą odpowiedzialnością jako polonistka, autorka podręczników szkolnych do nauczania języka polskiego) ale również niszczy tożsamość dzieci, niszczy ich wewnętrzne poczucie wartości – akcentuje Hanna Dobrowolska.

Organizatorzy pikiety „oczekują od rządu i Ministerstwa Edukacji wstrzymania prac nad reformą systemu w duchu inkluzywności, w tym przekształcania szkół specjalnych w centra wspierania edukacji włączającej”.

TV Trwam News

drukuj