fot. pixabay

[NASZ DZIENNIK] Śmierć na e-receptę

Ministerstwo Zdrowia nie planuje ograniczeń w przepisywaniu e-recept na środki wczesnoporonne. Chodzi o preparaty nazywane antykoncepcją awaryjną, takie jak pigułka ellaOne. Jak się okazuje, są strony internetowe, które oferują po wypełnieniu ankiety wystawienie e-recepty na środki niosące śmierć.

„Nasz Dziennik” zapytał resort zdrowia, czy planuje wprowadzić identyczne ograniczenia w wystawianiu e-recept na środki wczesnoporonne jak w przypadku środków odurzających i psychotropowych. Z odpowiedzi biura prasowego ministerstwa jednoznacznie wynika, że takich zmian nie będzie. Zapytaliśmy też resort, czy monitoruje, ile tego typu środków jest wystawianych w ramach e-recept.

„Ministerstwo Zdrowia prowadzi techniczny monitoring procesu wystawiania wszystkich e-recept. Nie jest on nakierunkowany na określoną grupę preparatów” – enigmatycznie odpowiedział dział prasowy resortu.

Na niepokojące zjawisko coraz częstszego przepisywania poza wszelką kontrolą tego typu preparatów w formie e-recept zwraca uwagę dr Grażyna Rybak, lekarz, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich na Mazowszu. Środki typu pigułka ellaOne nie są lekarstwem, są stosowane jako pigułki wczesnoporonne.

– Zawsze w medycynie było tak, że środki silnie działające na organizm, a do takiej grupy należą środki hormonalne, powinny być nie tylko na receptę, ale również powinny być przepisywane po zbadaniu, po dokładnym przeanalizowaniu stanu zdrowia pacjenta. Nie może być tak, że w dosłownie pięć minut są one dostępne przez internet – mówi „Naszemu Dziennikowi” dr Grażyna Rybak.

Prof. Bogdan Chazan, ginekolog-położnik, ocenia, że wystawianie recept na te preparaty zdalnie mija się kompletnie z troską o zdrowie pacjenta.

– Jest wyrazem krótkowzrocznego patrzenia nie tylko kobiet, ale również lekarzy. W przestrzeni publicznej dodatkowo nie mówi się, czym naprawdę są pigułki „dzień po” i jak bardzo mogą szkodzić – zaznacza rozmówca.

Pigułka ellaOne w Polsce jest dostępna na receptę. Zawiera octan ulipristalu w stężeniu 30 mg w jednej tabletce. Określana przez środowiska aborcyjne i feministyczne jako „bezpieczna”, tzw. tabletka „dzień po” w rzeczywistości w zależności od fazy cyklu albo nie dopuszcza do zagnieżdżenia się poczętego dziecka w macicy, albo doprowadza do celowego poronienia. Jest więc w praktyce środkiem wczesnoporonnym. Jest również preparatem nadal dostępnym w Polsce, pomimo że octan ulipristalu przez Europejską Agencję Leków uważany jest za substancję niebezpieczną dla ludzi, i to w dużej mniejszej dawce, czyli 5 mg. Przy pigułce ellaOne stosowany najczęściej jest argument, że przyjmowana jest ona jednorazowo, a nie tak jak inne preparaty zażywane regularnie zawierające tę substancję (w przypadku np. mięśniaków macicy). W wyniku jednak agresywnej kampanii środowisk aborcyjnych niektóre kobiety nie zdają sobie sprawy z tego, czym jest ten środek, i wydaje się im, że mogą przyjmować go nawet kilka razy.

Zagrożenie dla zdrowia i życia

Na brak kontroli, ile dana osoba zdobyła takich preparatów drogą internetową, zwraca uwagę dr Grażyna Rybak, lekarz, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich.

– Należy pamiętać, że środki tzw. antykoncepcji awaryjnej czy tzw. pigułki „dzień po” są elementem ogromnej akcji manipulacyjnej. Nie mówi się o tym, że są to środki wczesnoporonne, a przecież w zależności od fazy cyklu, w którym akurat znajduje się kobieta, mogą być one wczesnoporonne. Ponadto kobiety – nieświadome, czym te pigułki, jak np. ellaOne, są w rzeczywistości – zażywają je kilkakrotnie, co może prowadzić do bardzo niebezpiecznych konsekwencji, m.in. silnego krwotoku. Myślę, że byłoby słusznie ze strony Ministerstwa Zdrowia, gdyby zajęło się sprawą zdalnego wystawiania recept na te środki – ocenia lekarz.

Dodatkowo ich ułatwiona dostępność może stanowić poważne zagrożenie dla zdrowia młodych kobiet. [czytaj więcej] 

– Jestem zaskoczony liberalnym podejściem Ministerstwa Zdrowia do istnienia tzw. receptomatów. Sytuacja, w której nagminnie wystawiane są recepty bez badania pacjenta, bez troski o jego zdrowie, wyłącznie na jego życzenie, są nieporozumieniem. Środki antykoncepcyjne postkoitalne – tzw. tabletki „dzień po” – są również w ten sposób dostępne, i to jest po prostu nieszczęście – ubolewa prof. Bogdan Chazan, ginekolog-położnik.

Jak dodaje, o ile w przypadku leków psychotropowych ułatwiony dostęp można uzasadnić kontynuacją leczenia, pacjent nie ma np. czasu pójść do lekarza i w takich sytuacjach korzyść przeważa nad ryzykiem, o tyle w przypadku środków antykoncepcyjnych nie ma mowy o leczeniu choroby.

– Wystawianie ich zdalnie mija się kompletnie z troską o zdrowie pacjenta. Jest wyrazem krótkowzrocznego patrzenia nie tylko kobiet, ale również lekarzy. W przestrzeni publicznej dodatkowo nie mówi się, czym są pigułki „dzień po” i jak bardzo mogą szkodzić – zaznacza rozmówca.

To zabijanie

– Przepisywanie środków wczesnoporonnych na receptę i ułatwianie ich dostępności niszczy zdrowie kobiet i jest częścią kampanii przeciwko życiu – zauważa Krzysztof Kasprzak, przedstawiciel Fundacji Życie i Rodzina.

Podkreśla, że Ministerstwo Zdrowia w pierwszej kolejności powinno nie tylko wprowadzić ograniczenia, ale w ogóle wyeliminować z rynku tzw. antykoncepcję awaryjną.

– Szeroka i łatwa dostępność tabletek „dzień po” wpisuje się w szerszy kontekst zbrodniczej działalności środowisk aborcyjnych. Dążą one do tego, żeby zabijać dzieci w każdej fazie ich rozwoju – komentuje w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Krzysztof Kasprzak.

W jego przekonaniu oswajanie ludzi z wczesnymi tzw. aborcjami to pierwszy krok do przeprowadzania aborcji późnych, co niestety już dzieje się nawet w polskiej rzeczywistości. Na początku zeszłego roku środowiska aborcyjne, wykazując cynizm i pogardę dla ludzkiego życia, poinformowały o zabiciu dziecka w 37. tygodniu ciąży.

– Na Zachodzie to norma, która wytworzyła się, ponieważ ludzie nie podjęli zdecydowanych działań przeciwko dzieciobójcom i dopuścili ich do debaty publicznej. Dziecko mające jeden dzień, dziecko mające 7 miesięcy życia płodowego i noworodek to jest to samo dziecko i ono ma prawo do życia. Odbieranie go na którymkolwiek etapie jego rozwoju to zwykłe morderstwo, które w państwie prawa nie może mieć miejsca – podsumowuje rozmówca.

 Nasz Dziennik/Paulina Gajkowska

drukuj
Tagi: , , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl