[JESTEM W KOŚCIELE] Karykatura Chrystusa
Zbliżający się wielkimi krokami Synod Biskupów o synodalności budzi nadzieje jednych i obawy innych. Wypowiedzi niektórych osób odpowiedzialnych za przygotowanie i przebieg tego wydarzenia sugerują jednak, że bardzo ogólne (i przez to pojemne) pojęcie synodalności stało się przykrywką do forsowania niekatolickich poglądów.
W tym duchu odczytywać można słowa relatora generalnego Synodu, ks. kard. Jeana-Claude’a Hollericha: „Jak mogliśmy jako Kościół rozwinąć taki rygor w wielu kwestiach moralnych, który wyklucza ludzi, mimo że Chrystus nigdy nie działał w ten sposób?”. I dalej mówił: „Niedyskryminacja jako najwyższe przykazanie, której często domagali się młodzi ludzie, była zatem uzasadniona”.
Wypowiedź ta opiera się na kilkupoziomowej manipulacji. Po pierwsze sugeruje, jakoby prawo moralne, które głosi Kościół było rygorystyczne i w domyśle wręcz niemożliwe do zrealizowania. Po drugie arcybiskup Luksemburga twierdzi, że jest ono przyczyną wykluczania ludzi. Trzecią i zarazem najbardziej nieuczciwą manipulacją jest sugestia, że „rygorystyczne” nauczanie Kościoła w wielu kwestiach moralnych nie ma nic wspólnego z tym, co głosił Jezus. Tymczasem to Chrystus w Kazaniu na Górze przedstawił niezwykle wymagającą i – mówiąc językiem ks. kard. Hollericha – rygorystyczną interpretację Dekalogu. Jeśli komuś wydaje się, że nauczanie Jezusa było łatwe i przyjemne, a On sam nie nazywał zła po imieniu, aby nie urazić grzesznika, to powinien jeszcze raz przeczytać Pismo Święte. Jak mówił Benedykt XVI: „Jezus, który byłby w zgodzie ze wszystkim i ze wszystkimi, Jezus bez swojego świętego gniewu, bez twardości prawdy i prawdziwej miłości, nie jest prawdziwym Jezusem, jak Go przedstawia Pismo Święte, lecz Jego żałosną karykaturą”.
Także stwierdzenie, że niedyskryminacja miałaby być traktowana jako najwyższe przykazanie budzi duże wątpliwości, gdyż pod pojęcie dyskryminacji można podciągnąć wiele różnych rzeczy. Niektórzy twierdzą, że jej przejawem jest np. brak władzy Kościoła do wyświęcania kobiet. Tymczasem najważniejszym Bożym przykazaniem jest miłość, a jej prawidłowym wyrazem może być nawet coś, co niektórzy uznaliby za dyskryminację, choćby ekskomunika. Warunkiem miłości jest przecież prawda. Cytując ks. abp. Fultona Sheena: „Chrześcijańska miłość przebacza grzesznikowi, lecz nienawidzi grzechu; jest ona niemiłosierna wobec błędu w jego umyśle. Miłość chrześcijańska zawsze na powrót przyjmie grzesznika na łono Mistycznego Ciała; lecz jego kłamstwo nigdy nie zostanie przyjęte do skarbca Jego Mądrości”.
Kierując się fałszywie rozumianą miłością i wspomnianą niedyskryminacją tylko oszukujemy błądzących ludzi, którzy przecież zasługują na prawdę. Tak, ona często boli, ale zarazem wyzwala. Przywołując jeszcze raz. ks. abp. Sheena – „Miłość chrześcijańska nie jest zatem łagodną filozofią o nazwie „żyj i pozwól żyć”; nie jest ona rodzajem ckliwego sentymentu. Miłość chrześcijańska jest natchnieniem Ducha Bożego, która każe nam miłować piękno i nienawidzić brzydoty moralnej”.
Wojciech Grzywacz/radiomaryja.pl