fot. PAP/Darek Delmanowicz

Festiwal z aferami w tle. Zieloni spotkają się w Turnickim Parku Narodowym

Trudno polemizować z faktem, że przyroda, zwłaszcza lasy, jest niezwykle ważna dla ludzi i należy objąć ją odpowiednią opieką. Niestety, zbyt często zdarza się, że ci, którzy mają najwięcej możliwości – a przy tym są najgłośniejsi – działają głównie z myślą o potrzebach własnych, a podejmowane inicjatywy budzą co najmniej zażenowanie. Przykładem może być zbliżający się dużymi krokami mikrofestiwal przyrodniczy w Turnickim – „Rykowisko”.

„Rykowisko” startuje lada moment. Miłośnicy przyrody będą mogli bawić się już 23 września. Całość odbędzie się w Turnickim Parku Narodowym.

„W czwarty weekend września zaprosimy was do udziału w niezwykłej przygodzie. Czekają na was wyprawy przyrodnicze, plener fotograficzny i opowieści przy ognisku. >>Rykowisko<< w Turnickim to niezwykle klimatyczny czas. Będziemy go celebrować wspólnie” – zapewnia organizator na Facebooku.

Brzmi zachęcająco? Jednak tkwi tu haczyk. I to nie jeden.

 

Rozbieramy wydarzenie na części

Czytając pobieżnie informacje o „Rykowisku”, można nawet pokiwać głową z uznaniem. Warto jednak przejrzeć inicjatywę na wskroś, a zacząć trzeba od miejsca, w którym odbędzie się festiwal.

Turnicki Park Narodowy – jeśli ktoś pamięta lekcje geografii, może mu się zapalić w głowie czerwone światełko. I słusznie. Takiego parku narodowego po prostu nie ma. Jest niczym Atlantyda, choć może kiedyś Turnicki Park Narodowy pojawi się na mapach. Od wielu lat trwają starania o to, by to miejsce zostało utworzone. Tymczasem nawet na Facebooku park ten funkcjonuje pod nazwą „Niewidzialny Turnicki Park Narodowy”.

Idea powstania Turnickiego na terenie Puszczy Karpackiej pojawiła się jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, natomiast w 1993 r. powstała dokumentacja projektowa parku. Od 30 lat nie udało się sprawić, by ten zaczął realnie funkcjonować. W 2008 r. projekt wzięła pod swoje skrzydła Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze. Cieszy się ona popularnością wśród przyjaciół przyrody, jednak jednocześnie jest wmieszana w niejedną aferę, która podważa jej wiarygodność i profesjonalizm. Jeśli więc „Rykowisko” odbędzie się w Turnickim, to siłą rzeczy jest ono związane z podejrzaną fundacją.

Ale powiązania z Fundacją Dziedzictwo Przyrodnicze to nie jedyny słaby punkt zbliżającego się wydarzenia. Choć zapowiadane jest z wielką pompą, tak naprawdę raczej przejdzie bez większego echa. Do rozpoczęcia zostało mniej niż dwa tygodnie, a na stronie wydarzenia w mediach społecznościowych nie umieszczono tak naprawdę żadnych informacji na ten temat, poza tymi, które zacytowaliśmy na początku. Widnieje jedynie dopisek: „Więcej informacji wkrótce”. Czyli kiedy? Dzień przed rozpoczęciem wydarzenia?

Ponadto tak wspaniała i wyczekiwana przez przyrodników inicjatywa jakoś nie cieszy się wielkim zainteresowaniem. Do tej pory swój udział potwierdziło na stronie wydarzenia niewiele ponad 20 osób. To mniej niż przeciętne klasy w szkołach liczą sobie uczniów. O czym to może świadczyć?

 

Prześwietlamy Fundację

Przyjrzyjmy się bliżej Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze, która jest ściśle związana z Turnickim Parkiem Narodowym, organizatorem wydarzenia. Osobą, która pociąga za sznurki w tej organizacji jest dr Antoni Kostka. Mężczyzna nie kryje się z tym, że zawsze był biznesmenem. Na takiego też się kreuje, reprezentując fundację. Swoją żyłkę do interesów przekłada na działalność fundacji, jednak warto zaznaczyć, że niektóre z pomysłów nie tylko wzbudzają kontrowersje, ale też są nieetyczne, żeby nie powiedzieć – niezgodne z prawem.

 

Cudowne soki z jabłek

Przykładem takiego „złotego interesu” jest w stu procentach naturalny sok jabłkowy, wyprodukowany z pradawnych odmian owoców. To gatunki, których nie spotkamy już w polskich sadach, jednak nadal rosną sobie swobodnie, bez ludzkiej ingerencji, w samym sercu bieszczadzkich lasów. Jak zapewniał Antoni Kostka, odpowiedzialny za cały interes, w pobliżu drzew nawet nie przejeżdżały pojazdy przewożące nawozy sztuczne. Oczywiście cena tych soków również musiała być wyjątkowo wysoka. Jak to się więc stało, że soki zniknęły z rynku? Czyżby ludzie za nic mieli własne zdrowie? Nic podobnego. Nie ma ich właśnie dlatego, że ludziom zależy na swoim zdrowiu. Niezależne badania laboratoryjne wykazały, że norma zawartości pestycydów w sokach Antoniego Kostki przekroczona została wielokrotnie. A przecież takich związków miało w ogóle nie być. Jak to możliwe, skoro jabłka rosły w samym sercu niemal dziewiczych Bieszczad?

 

Gniazdo i orlik, którego nie było

Sprawa gniazda orlika krzykliwego, znalezionego przez Fundację Dziedzictwo Przyrodnicze na terenie nadleśnictwa Bircza, odbiło się w Polsce szerokim echem. Na jednym z drzew, jodle przeznaczonej do wycinki, ekolodzy znaleźli gniazdo rzekomo należące do orlika krzykliwego. Jest to gatunek ptaka będący pod ochroną. Oczywiście podniósł się wielki alarm i nagonka na bezdusznych leśników, połączona z apelem o utworzenie strefy ochronnej dla orlika krzykliwego. A z tym postulatem w parze poszła zbiórka niemałych pieniędzy.

Leśnicy na szczęście wykazali się rozsądkiem, uznając, że gniazdo wygląda na wytwór człowieka. Ich wątpliwości potwierdził ekspert, profesjonalny ornitolog. Zwrócił on uwagę na podejrzaną, ażurową konstrukcję gniazda. Co więcej, wskazał, że zostało ono wykonane z gałęzi, na których dało się zauważyć miejsca cięcia. Brakowało również jakichkolwiek śladów bytowania ptaka, takich jak np. odchody. Ekspert zwrócił też uwagę na dziwne umiejscowienie gniazda. Jego lokalizacja uniemożliwiała dotarcie do środka orlika krzykliwego. Sprawa znalazła swój finał w sądzie, który odrzucił wniosek o utworzenie w danym miejscu strefy ochronnej dla orlika krzykliwego.

 

Podejrzane zbiórki

Aby zawalczyć o ginącego orlika krzykliwego, Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze z Antonim Kostką na czele utworzyła specjalną zbiórkę pieniędzy. Każde zebrane tysiąc złotych miało zostać przeznaczonych – według opisu zrzutki – na utworzenie strefy ochronnej ptasiego przedstawiciela tego gatunku. Warto dodać, że  tego typu zbiórek z inicjatywy fundacji powstawało więcej. Ludzie, przejęci losem zwierząt i przerażeni okrucieństwem leśników, wpłacali duże kwoty pieniędzy. Przecież nie można żałować na ochronę zwierząt. Tak naprawdę jednak utworzenie strefy ochronnej – jak informuje Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska Rzeszów – jest bezpłatne. I nawet nie trzeba być osobą związaną z ochroną środowiska. Taki wniosek może zgłosić dosłownie każdy, nie tylko przedstawiciel zielonych. Na co więc fundacja chciała przeznaczyć (i finalnie przeznaczyła) wszystkie uzbierane pieniądze?

To tylko wybrane afery, które w jakiś sposób łączą się z FDP. Obecnie trwa sprawa o wycinkę lasów na terenie nadleśnictwa Bircza, z powodu potencjalnych miejsc gawrowania niedźwiedzi. To nic, że lustracje terenowe pokazały, że na danym obszarze nie ma śladów gawrowania. A dopóki sprawa w sądzie trwa, dopóty leśnicy muszą czekać z założonymi rękami na to, by wykonywać zaplanowane działania na swoim terenie.

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl