fot. PAP/Bartłomiej Wójtowicz

Dr. R. Derewenda z IPN: Wiele wskazuje na to, że powstanie listopadowe można było wygrać. Pierwsze zwycięstwa nie zostały dostatecznie wykorzystane. Liczono na to, iż z carem będzie można się dogadać, ale car nie chciał rozmawiać

Wiele wskazuje na to, że powstanie listopadowe można było wygrać, bowiem wojsko Królestwa Polskiego było doskonale przygotowane. Wielu oficerów miało za sobą doświadczenie kampanii napoleońskiej. Pierwsze zwycięstwa nie zostały dostatecznie wykorzystane, dlatego że liczono na to, iż z carem będzie można się dogadać, ale car nie chciał rozmawiać – mówił w środowych „Aktualnościach dnia” na antenie Radia Maryja dr Robert Derewenda, historyk, dyrektor lubelskiego oddziału IPN.

193 lata temu, wieczorem 29 listopada 1830 r., w Warszawie wybuchło powstanie listopadowe. Doszło do niego, ponieważ Polacy chcieli z powrotem swojej niepodległej ojczyzny, a nie substytutu w postaci Królestwa Polskiego rządzonego z Kremla.

– To nie była Rzeczpospolita na miarę narodu polskiego. Rzeczpospolita nie odrodziła się. Wiemy, że Napoleon przegrał wojnę z Rosją. Królestwo Polskie w granicach było mniejsze niż Księstwo Warszawskie, bo przecież pozbawiono nas Wielkopolski, w związku z tym granice Królestwa Polskiego były zupełnie przypadkowe. Co więcej – mimo tego, że był Sejm Królestwa Polskiego, mimo tego, że szkolnictwo i administracja była w języku polskim (…), to jednak car łamał konstytucję. To tak, jakbyśmy dziś chcieli połączyć Polskę z Rosją pod wspólnym przewodnictwem prezydenta Władimira Putina. To jest po prostu niewyobrażalne współcześnie i wtedy też było niewyobrażalne – tłumaczył dr Robert Derewenda.

Polaków oburzało zwłaszcza upokarzające i brutalne traktowanie przez władze rosyjskie. Sprzeciw wobec działań Rosjan doprowadził do zawiązania Sprzymierzenia Podchorążych, a w konsekwencji do wybuchu powstania.

– Powstanie listopadowe pokazało de facto, że sprawa Polska nie została uregulowana na Kongresie Wiedeńskim, że Polacy będą walczyli o pełnię swoich praw, będą walczyli o przywrócenie, odtworzenie Rzeczypospolitej i o pełną suwerenność, że nie godzą się z tym, żeby królem Polski był car Rosji – podkreślił historyk.

Walki trwały dziesięć miesięcy. Po stronie polskiej w powstaniu brało udział 140 tys. żołnierzy. Warto zaznaczyć, że wówczas Rosja była największą potęgą militarną w Europie, a mimo to Polacy odnosili w walce z jej wojskami poważne sukcesy.

– Wiele wskazuje na to, że powstanie listopadowe można było wygrać (o tym pisał pan prof. Łojek), bowiem wojsko Królestwa Polskiego było doskonale przygotowane. Wielu oficerów miało za sobą doświadczenie kampanii napoleońskiej. (…) Rosja nie mogła wszystkich sił rzucić przeciwko wojsku Królestwa Polskiego. Mieliśmy jeszcze Staropolski Okręg Przemysłowy, mieliśmy zdolności do wzmocnienia polskiej artylerii i sprawnego prowadzenia bitew, ale – jak zauważamy – pierwsze zwycięstwa nie zostały dostatecznie wykorzystane, dlatego że liczono na to, iż z carem będzie można się dogadać, że te bitwy być może pokażą carowi, że trzeba się w jakiś sposób ułożyć. Ale car nie chciał rozmawiać – mówił gość „Aktualności dnia”.

Posługując się współczesną analogią, zaznaczył, że to tak, jakby dziś oczekiwać od Władimira Putina, że rozpocznie rozmowy pokojowe po tym, jak Ukraina postawiła silny opór jego inwazji.

– Nie widać takiej inicjatywy i wtedy też takiej inicjatywy nie było. Po prostu car nie chciał rozmawiać z „buntownikami”. Ostatecznie doszło do tego, że w końcu stycznia 1831 r., po paru pierwszych miesiącach powstania, Sejm Królestwa polskiego (w dużej mierze pod wpływem ludności Warszawy) zdetronizował cara i wtedy doszło do otwartej wojny polsko-rosyjskiej, bo to było de facto wypowiedzenie wojny Rosji. Ale początkowo dyktatorzy powstania liczyli, że z carem będzie można się dogadać. To był w ogóle dramat powstania listopadowego, że dowódcy powstania nie wierzyli w jego zwycięstwo – wskazywał rozmówca Radia Maryja.

Skutki klęski powstania były tragiczne: zlikwidowano wojsko Królestwa Polskiego (co później przełożyło się na klęskę następnego powstania – styczniowego), rozpoczęto intensywną rusyfikację ziem zabranych (czyli tych części dawnej Polski należących do Rosji, ale niewchodzących w skład Królestwa Polskiego), a także zesłano wielu Polaków na Sybir. Spora część elit udała się na tzw. wielką emigrację na Zachód, głównie do Francji.

– Jednak zarówno powstanie listopadowe, jak i później styczniowe, to są wolne akty narodu polskiego. To jest bardzo istotne choćby z tego punktu widzenia, że w powstanie angażowali się także Polacy z innych zaborów, np. z Wielkopolski. Jest to o tyle istotne, że naród – mimo że nie miał polskiej państwowości – dojrzewał przez cały wiek XIX – zwrócił uwagę dr Robert Derewenda.

Dojrzewała zwłaszcza kwestia społeczna, czyli postrzeganie narodu jako całości społeczeństwa ze wszystkich warstw, a nie tylko jako szlachty. Znamienne było też to, że Polacy opowiadali się za odtworzeniem Rzeczypospolitej z ziem wszystkich zaborów i nie byli w stanie zaakceptować innych, okrojonych granic, jak miało to  miejsce  w przypadku Królestwa Polskiego. Te dążenia, manifestowane podczas kolejnych zrywów narodowowyzwoleńczych, w końcu doprowadziły do odzyskania przez Polskę niepodległości w 1918 roku.

– Powstanie listopadowe otwiera walkę w XIX-wiecznych powstaniach o Polskę – zaznaczył historyk.

Całość rozmowy z dr. Robertem Derewendą jest dostępna [tutaj].

radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl