Co dalej z Polakami z Donbasu?
Coraz więcej obywateli Ukrainy pochodzenia polskiego ubiega się o stały pobyt w Polsce. W pierwszym półroczu tego roku wniosków było tyle, ile w całym zeszłym roku.
Państwo Jakuszewiczowie mieli szczęście trafić do Świdnicy – miasta, które dokłada wszelkich starań, aby rodzina otrzymała Kartę Polaka, nauczyła się języka polskiego i uregulowała swój status prawny do końca.
– Świdnica ma dosyć dobre tradycje jeżeli chodzi o sprowadzanie rodzin Polaków ze Wschodu, bo taka rodzina jest już z Kazachstanu, teraz mamy z Ukrainy, w związku z powyższym być może, że jeżeli będzie taka potrzeba, to będziemy podejmować kolejne decyzje, by takie rodziny do nas sprowadzać – powiedział Jan Dzięcielski, przewodniczący Rady miasta Świdnica.
Wiele rodzin przyjechało w blasku fleszy i kamer, bo przybyły do naszego kraju w ramach rządowego projektu. Jednak – jak podkreślają eksperci – przyjazd uchodźców to nie wszystko. Niestety sposób weryfikacji kandydatów do Karty Polaka, która jest gigantycznym narzędziem dającym szansę na dostęp do pracy i nauki, wciąż jest niewystarczająco doprecyzowany.
– Nie ma tutaj żadnej spójności, takiej polityki migracyjnej, w tym również repatriacyjnej i tak zwanej polityki przywileju ojczyźnianego, czyli tej karty tak jak jest np. z kartą Węgra. Inne państwa wydają ją w sytuacjach, kiedy nie można wydać obywatelstwa. I tutaj nie ma żadnej spójności. Miejmy nadzieję, że przyszły rząd jakoś to rozwiąże – podkreśla socjolog, dr Robert Wyszyński.
Kolejny rząd będzie też musiał naprawiać inne niedociągnięcia po tym obecnym. Kilka miesięcy temu z Ukrainy do Polski przyjechały polskie rodziny z powodu gwałtownego pogorszenia się sytuacji bezpieczeństwa w Donbasie. Podczas ewakuacji rodziny te mogły zabrać ze sobą tylko 30 kilogramów bagażu w związku z tym zaczynają wszystko od zera. Wielu ma problemy związane z nostryfikacją dyplomów, choćby lekarze, którzy muszą na nowo zdawać egzaminy. Ciężko jest także emerytom i rencistom.
– Wszystkie rodziny, które gościliśmy w Rybakach i w Łańsku miały propozycję zamieszkania i propozycję pracy. Kłopotem jest to, że wśród tych osób jest jedenaście powyżej 65-go roku życia i tutaj jest kwestia świadczeń dla nich, ponieważ sprawy przeliczania emerytur są jeszcze w toku ze względu na trudności z dostępem do dokumentów – powiedziała Teresa Piotrowska, minister spraw wewnętrznych.
Teraz toczy się batalia o osoby pochodzące z Mariupola. Jest ich prawie dwieście. 40 procent z nich zadeklarowało swoją chęć przyjazdu do Polski. Czy państwo polskie chcąc oszczędzić kilkadziesiąt tysięcy złotych powinno ryzykować życiem rodaków z Mariupola, zwlekając z zabraniem ich do Polski?
– Tłumaczenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, że jesteśmy na to przygotowani, że w ciągu 72 godzin, jeżeli zajdzie taka potrzeba, te osoby zostaną wywiezione z Mariupola, trudno traktować poważnie. Jeżeli by rzeczywiście doszło do walk to jest szansa, że Mariupol zostanie otoczony w ciągu kilku godzin i wtedy już nikogo nie będzie można stamtąd ewakuować – stwierdza Michał Dworczyk z Fundacji Wolność i Demokracja.
Istnieje też grupa osób pochodzenia polskiego wewnętrznie przesiedlonych w ramach państwa ukraińskiego. Są tacy, którzy nie zdecydowali się na ewakuację. Pozostali na Ukrainie, ale liczą na Polskę. Pomoc doraźna dla nich to konwoje z pomocą humanitarną. Pomoc regularna to zapomogi finansowe i stały kontakt z Polakami, którzy na bieżąco zgłaszają swoje potrzeby.
TV Trwam News/RIRM