fot. PAP/Marcin Bielecki

Baltic Pipe mógłby powstać dużo wcześniej, gdyby nie postkomuniści i ekipa D. Tuska

Gazociąg Baltic Pipe mógł powstać już wiele lat temu. Rządy Sojuszu Lewicy Demokratycznej oraz Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego skutecznie blokowały budowę gazociągu. Wtedy priorytetem była współpraca z Rosją, dla której z czasem gaz stał się narzędziem politycznym.

Baltic Pipe to – obok terminala LNG w Świnoujściu – symbol polskiego bezpieczeństwa gazowego. [czytaj więcej]

To jest Polska racja stanu. Sprowadzanie do Polski surowców z innych kierunków niż Rosja to decyzja o naszej niezależności, o suwerenności naszego kraju – wskazał Maciej Małecki, wiceminister aktywów państwowych. [więcej]

Gazociąg z Norwegii nie jest jeszcze gotowy do pracy na pełnych obrotach. Do końca roku rurą po dnie Bałtyku popłynie 800 mln metrów sześciennych gazu, jednak od 1 stycznia 2023 roku będzie to już sześć mld metrów sześciennych rocznie. Błękitne paliwo gwarantują nam umowy z firmami z Norwegii i Danii oraz wydobycie własne PGNiG na szelfie norweskim. To najbardziej złożona inwestycja, jaką realizowaliśmy od lat – zwrócił uwagę Tomasz Stępień, prezes spółki Gaz-Systemu.

– Jego pełna przepustowość przy pełnym wykorzystaniu to jest 10 mld metrów sześciennych w skali roku. To jeden milion metrów sześciennych na godzinę – podkreślił szef Gaz-Systemu.

Pierwsze pomysły sprowadzania gazu z Norwegii pojawiły się już w 1991 roku. Jednak dopiero w 2001 roku, w ostatnim roku rządów Jerzego Buzka, pojawiła się propozycja budowy gazociągu. Autorami projektu byli Piotr Naimski i Piotr Woźniak, ówcześnie doradcy w Kancelarii Premiera. Jeszcze we wrześniu 2001 roku podpisano pierwsze dokumenty na dostawy i budowę infrastruktury. PGNiG związał się umowami z pięcioma norweskimi firmami. Miesiąc później odbyły się wybory parlamentarne.

– Dochodzi do władzy SLD i rząd Leszka Milera, przy wsparciu pana Gudzowatego, firmy Bartimpex, wycofuje się z tego projektu. Polska traci wizerunek na arenie międzynarodowej – przypomniał Adam Krampichowski, ekspert ds. bezpieczeństwa.

Rząd SLD stawiał ekonomię ponad bezpieczeństwo państwa. Ówczesny premier Leszek Miler, rezygnując z gazociągu BalticPipe, przekonywał, że gaz z północy będzie zbyt drogi, a dostawy z innych kierunków są wystarczające.

„Norwegowie chcieli, aby PGNiG importowało minimum 8 mld metrów sześciennych, co było warunkiem opłacalności całego przedsięwzięcia. Dla Polski (razem z dostawami rosyjskimi i krajowymi) było to zdecydowanie za dużo, tym bardziej że cena gazu miała być wyższa o 30 proc. od paliwa rosyjskiego” –  napisał Leszek Miller w 2014 roku.

Budowa Baltic Pipe nie była brana pod uwagę także w czasie rządów PO-PSL.

– Mamy ważne kontrakty rosyjskie, to wiadomo, że norweskiego gazu za dużo nie potrzebujemy – stwierdził w wypowiedzi z 2014 r. Donald Tusk, ówczesny premier.

Rząd PO-PSL kontynuował gazową współpracę z Kremlem. W 2010 roku Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki w rządzie Donalda Tuska, podpisał nową umowę z Gazpromem. Wtedy też rząd umorzył Rosji 430 mln dolarów długu w zamian za rabat na cenę gazu, który wyniósł jedynie 15 milionów dolarów. Ówcześni rządzący byli też gotowi związać się umowami gazowi z Rosją nawet do 2037 roku.

– Proszę sobie wyobrazić, jak dziś wyglądałoby bezpieczeństwo Polski, nie tylko energetyczne, gdybyśmy jeszcze przez 15 lat byli zdani na łaskę i niełaskę Władimira Putina – zaznaczył wiceminister Maciej Małecki.

Nawet kilka tygodni przed wybuchem wojny na Ukrainie, kiedy ceny gazu w wyniku manipulacji Kremla wrosły nawet o 900 proc., Waldemar Pawlak krytykował budowę Baltic Pipe.

– Moim zdaniem dodatkowy gazociąg do Polski nie jest potrzebny – stwierdził wówczas polityk.

Budowę gazociągu z Norwegii zrealizował dopiero rząd Zjednoczonej Prawicy. Za realizację inwestycji był odpowiedzialny Piotr Naimski. Polityk – za swoją działalność w opozycji antykomunistycznej oraz budowanie polskiego bezpieczeństwa energetycznego – został w ubiegłym tygodniu kawalerem Orderu Orła Białego.

– Niepodległości bez energetycznego bezpieczeństwa w kraju nie będzie – podkreślił Piotr Naimski.

Kolejnym etapem zabezpieczania Polskę w energię jest budową elektrowni jądrowej. Jeszcze w tym roku mamy poznać inwestora, który postawi siłownię na Pomorzu, w gminie Choczewo obok Wejherowa. Na stole są trzy propozycje – amerykańska, francuska i koreańska. Pierwszy blok elektrowni jądrowej – według założeń Polityki Energetycznej Polski – zostanie uruchomiony w 2033 roku.

TV Trwam News

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl