Usłużni dla Rosjan, asertywni wobec rodzin ofiar

Z Zuzanną Kurtyką, wdową po prezesie Instytutu Pamięci Narodowej Januszu
Kurtyce, który zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem,
rozmawia Adam Białous

Polska prokuratura wojskowa powiadomiła Panią o potrzebie udzielenia
odpowiedzi na kolejny zestaw pytań, który przyszedł z Moskwy?

– Dzwoniono do mnie z prokuratury wojskowej z prośbą o przybycie na
przesłuchanie. Nie powiedziano mi jednak, jak ma ono wyglądać. Nic nie
wspomniano o pytaniach Rosjan.

Jak ocenia Pani czynności polskich prokuratorów w sprawie wyjaśnienia
przyczyn i przebiegu katastrofy?

– Moim zdaniem, rola polskiej prokuratury w tym śledztwie jest bardzo bierna.
Trudno pozytywnie oceniać działanie tak spóźnione, jak dla przykładu dopiero
teraz złożony do Rosjan wniosek o przekazanie materiałów, które są niezbędne do
dalszego prowadzenia dochodzenia. Postępowanie polskiej prokuratury w sprawie
własnego śledztwa nazwałabym szczególnie niemrawym. Zauważam natomiast, że nasi
prokuratorzy zupełnie inaczej reagują, kiedy o pomoc prosi ich prokuratura
rosyjska. Ich odpowiedź jest wówczas bardzo szybka. Tak jak w przypadku pytań,
które niedawno nadeszły z Rosji. Polska prokuratura zdążyła już wezwać na
przesłuchanie w tej sprawie przedstawicieli rodzin ofiar katastrofy, a przecież
jest ich bardzo wielu. Widać więc, że gdy prokuratorom zależy, żeby jakieś
działania sprawnie przeprowadzić, to potrafią to zrobić w zaskakująco krótkim
czasie. Inaczej jest jednak w sytuacji, kiedy prosimy ich o to, co nam się
słusznie należy. Nie widzę, żeby komuś zależało na tym, żeby nam pomóc, żeby
ktoś się starał. To odbywa się na zasadzie wykonywania służbowych zadań, nie z
chęci niesienia pomocy, ale z przymusu.

Wyznaczono już termin, w którym może się Pani zapoznać z aktami śledztwa
dotyczącymi śmierci Pani małżonka?

– Datę wglądu do tych akt wyznaczono mi na 28 lipca. Wygląda na to, że chyba
będę je czytać jako ostatnia z rodzin ofiar. Zostało to odgórnie narzucone przez
prokuraturę. Dopiero po przeczytaniu tych dokumentów podejmę decyzję, czego
powinnam się domagać, i wówczas będę do tego zdecydowanie dążyć. Niepokoi mnie
natomiast fakt, że prokuratura nie pozwala tych akt dotyczących osoby mi
najbliższej ani w żaden sposób kopiować, ani kserować. Odmówiła już tego kilku
pełnomocnikom poszkodowanych. Widać więc, że taką przyjęto zasadę. To bardzo
smutne, bo przecież nikt nie zdoła przepisać ręcznie tak wielu ważnych dla niego
informacji zawartych w tych opasłych tomach. Poza tym zakaz kopiowania niepokoi,
gdyż wiemy, ile w demokratycznej Polsce zniknęło ważnych dokumentów, mimo że
były strzeżone. Myślę tu o teczkach prowadzonych przez bezpiekę. Ile stron z
nich zginęło, ile całych teczek! Przecież podobnie może być z dokumentami
dotyczącymi tej katastrofy. Jeżeli więc nie pozwala się nam zarchiwizować tych
akt, to później możemy ich już nie zobaczyć albo być zdani na łaskę lub niełaskę
decydentów. Dla mnie to zabranianie kopiowania akt jest ewidentnym dowodem złej
woli polskiej prokuratury, bo wiem, że nie jest ona przymuszona prawem do
wydawania takiego zakazu – to jest rzecz uznaniowa.

Czy rząd lub instytucje państwowe oferują Pani obecnie jakąś formę pomocy?

– Nic mi na ten temat nie wiadomo.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl