Zmiany w Instytucie Zachodnim
Pod koniec ubiegłego roku z inicjatywy posłów Prawa i Sprawiedliwości przyjęto nową ustawę o Instytucie Zachodnim, w myśl której placówka przechodzi spod nadzoru Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego do Kancelarii Premiera. Instytut od nowego roku może liczyć na trzy razy więcej pieniędzy.
Choć Instytut Zachodni znajduje się w Poznaniu, to nie w Poznaniu, a w Warszawie, decydowano o jego losie. Aby instytut mógł odzyskać swój dawny blask najpierw placówkę zamknięto, a potem stworzono na nowo. Oczywiście nikt nie burzył murów instytutu, a cała operacja odbyła się jedynie na papierze.
– Zostały stworzone podwaliny, fundamenty. Natomiast dużo zależy teraz od praktyki – mówi dr Bartłomiej Wróblewski.
Ta praktyka pokaże czy instytut w nowej formule się obroni. Po 1 stycznia placówka przestała być instytucją tylko naukową. Teraz ma pełnić rolę tzw. think-tanku. Oprócz działalności naukowej eksperci na co dzień mają pomagać w podejmowaniu decyzji dotyczących polityki zagranicznej, zwłaszcza tej dotyczącej Niemiec.
– One są sformułowane w samej umowie, jako prowadzenie takiej działalności eksperckiej, analitycznej, także do pewnego stopnia naukowej, dotyczącej – przede wszystkim – Niemiec, stosunków polsko-niemieckich – podkreśla dr. Michał Nowosielski, dyrektor Instytutu Zachodniego.
Zmiany organizacyjne na dobre mają zażegnać swoisty kryzys finansowy instytutu. W minionym roku naukowcy ledwo wiązali koniec z końcem. Roczny budżet placówki wynosił jedynie 800 tysięcy złotych. Teraz pieniędzy ma być trzy razy tyle.
– Czujemy, że sytuacja instytutu stabilizuje się po tych kilku latach problemów, również problemów finansowych – zaznacza dr Michał Nowosielski.
W 2015 roku pieniędzy brakowało na badania i wynagrodzenia pracowników. Pracownicy przez długi czas otrzymywali połowę swojego wynagrodzenia. W praktyce oznaczało to, że profesorowie zarabiali jedynie 1600 złotych na rękę, a pracownicy administracji 1300.
– Trudno odnosić obecną kwotę dofinansowania do tych środków, które otrzymywaliśmy wcześniej. To były zupełnie inne warunki. To sytuacja nieporównywalna – podkreśla Krzysztof Malinowski.
Instytut Zachodni to jedyna tego typu placówka w Polsce. Od zakończenia II wojny światowej bada historię i kulturę Zachodu, przede wszystkim Niemiec. W magazynach instytutu zgromadzono ponad 100 tysięcy książek i dokumentów.
Zwiększenie finansowania i przekazanie nadzoru placówki z Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego do Kancelarii Premiera to tylko pierwszy krok w rewolucji związanej z instytutem. Wiele wskazuje na to, że kolejne dotyczyć będą zmian personalnych. Zmienią się też wymogi stawiane nowym pracownikom.
– Wszyscy pracownicy muszą bardzo dobrze znać stosunki niemieckie, bardzo dobrze znać język niemiecki. W ostatnich latach nie było to standardem w instytucie – zauważa dr Bartłomiej Wróblewski.
Po zmianach Instytut Zachodni ma mieć pozycję taką jak Polski Instytut Spraw Międzynarodowych czy Ośrodek Studiów Wschodnich.
TV Trwam News/RIRM