fot. PAP/Wojciech Olkuśnik

Większość posłów PiS, PO oraz Lewica poparły ustawę o ochronie zwierząt

W nocy, w burzliwej atmosferze, toczyły się w Sejmie prace nad ustawą o ochronie zwierząt. Nowe regulacje zostały przyjęte. Prawo i Sprawiedliwość zostało wsparte głosami Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. W ostatecznym kształcie ustawy znalazły się zapisy o likwidacji branży futerkowej i zakazie uboju rytualnego na eksport.

Jeszcze w czwartek rano wydawało się, że Prawo i Sprawiedliwość wycofało się z zakazu uboju rytualnego.

– Tam jest ubój rytualny. Niezwykle istotna część, jeśli chodzi o rolnictwo – mówił Henryk Kowalczyk, poseł PiS.

Później jednak okazało się, że poprawka, która wykreślała zakaz uboju rytualnego, została przyjęta przez pomyłkę. PiS wróciło do starych zapisów – zgłosiło poprawki. Dalej chciało zakazać hodowli zwierząt na futra.

– Żeby zadośćuczynić wszystkim obawom, że to doprowadzi do bankructwa, biedy – zaproponujemy również odpowiednie rekompensaty – zapewnił Marek Suski, poseł PiS.

We własnym obozie PiS spotkało się z mocnym uporem. Dlatego sojuszników partia rządząca szukała w Koalicji Obywatelskiej i na Lewicy.

– Jesteśmy za prawami zwierząt. Będziemy procedować z nadzieją, że uda się nam wszystkim, którzy stoją po stronie praw zwierząt, odmienić ich los – akcentowała Beata Maciejewska, poseł Lewicy.

To głosy Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i większości posłów PiS-u zdecydowały, że ustawa o ochronie zwierząt przeszła przez Sejm. Przeszła w kształcie, który wciąż wywołuje silny sprzeciw rolników.

– Państwo dokłada kolejną kłodę pod nogi rolnikom w postaci ucięcia im bardzo intratnej gałęzi eksportowej – stwierdził Jacek Podgórski, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.

Zakaz uboju rytualnego, jak mówił Jacek Podgórski, przyniesie straty w granicach od 6 do 7 mld zł. Rolnicy eksportują na rynki arabskie i rynki północnej Afryki, gdzie jest zapotrzebowanie właśnie na produkty z uboju rytualnego. Z tych rynków będą musieli zrezygnować. Rynek unijny i rynek wewnętrzny to żadna alternatywa – zaznaczył Jacek Podgórski.

– Te rynki – mówiąc kolokwialnie – są już zupełnie zapchane zarówno przez polskich producentów, jak i producentów z innych krajów Unii Europejskiej – zwrócił uwagę dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.

PiS nie wycofało się też z zapisów o tym, że organizacje ekologiczne będą mogły wchodzić na prywatny teren, by sprawdzić stan zwierząt. Decyzję o podjęciu interwencji będzie musiał jednak podjąć policjant. Wykreślenia tych zapisów żądała Solidarna Polska. Chciała też długiego okresu przejściowego.

– Aby wydłużyć do 10 lat vacatio legis w sytuacji wejścia tej ustawy – proponował Norbert Kaczmarczyk, poseł Solidarnej Polski.

Od początku z projektem ustawy walczyli politycy Konfederacji.

– Powinniście być rozliczeni za dywersję przeciwko polskiej hodowli, polskiemu rolnictwu i polskiemu przemysłowi mięsnemu – mówił Krzysztof Bosak, poseł Konfederacji.

Przeciwko zagłosowało Polskie Stronnictwo Ludowe. Władysław Kosiniak-Kamysz wskazał, że likwidacja branży futerkowej uderzy w drobiarstwo, które właśnie na fermach utylizuje odpady.

– Produkcja odpadów, które są utylizowane na fermach – 750 tys. ton – i obciążenie kosztów małego gospodarstwa rolnego, to jest upadek tego gospodarstwa rolnego – wskazywał prezes PSL.

Nowe zapisy wcześniej krytykowała „Solidarność” Rolników Indywidualnych oraz Krajowa Rada Izb Rolniczych.

„Rozwiązania negatywnie wpłyną na ekonomię gospodarstw rolnych, doprowadzając do pogorszenia sytuacji finansowej rolników i ich rodzin” – oświadczyła Krajowa Rada Izb Rolniczych.

PiS przeforsowało regulacje w sprawie rolników bez poparcia ministra rolnictwa.

TV Trwam News

drukuj