„Solidarność” protestowała przed urzędami wojewódzkimi ws. podwyżek dla pracowników sfery budżetowej
Przed urzędami wojewódzkimi w całej Polsce „Solidarność” zorganizowała pikiety w sprawie podwyżek dla pracowników sfery budżetowej. Chodzi o odblokowanie wskaźnika wzrostu tych wynagrodzeń, który na 8 lat zamroziły rządy PO-PSL. „Solidarność” wytykała rządowi, że mimo obietnic nie spełnił on postulatów związkowców.
– Rząd niestety od ubiegłego roku popełnia błędy, i to kardynalne błędy związane z polityką płacową w sferze budżetowej, polegające na tym, że podpisuje porozumienia z jedną grupą zawodową, dyskryminując kolejną grupę zawodową – mówił w Gdańsku przewodniczący „Solidarności” Piotr Duda.
Dlatego na ręce wojewodów trafiły dziś petycje z postulatami m.in. wzrostu wynagrodzeń w poszczególnych branżach.
– Wody Polskie ze swoimi problemami, Państwowa Inspekcja Sanitarna z olbrzymimi kłopotami, jest Polska Akademia Nauk – podkreślał Krzysztof Dośla z „Solidarności”.
Chodzi o modernizację całego systemu finansowania wynagrodzeń sfery finansów publicznych i o podwyżki dla wszystkich grup zawodowych.
– O podwyżki, które dostały już policja, wojsko, służba celna, skarbówka. Jesteśmy tu po to, żeby wspomóc sanepid, opiekę społeczną, bibliotekarzy, muzealników. Liczymy na to, że dostaną podobne podwyżki, jakie wszyscy dostali – zaznaczył Edmund Ruszkowski, przewodniczący „Solidarności” Stoczni Remontowej „Nauta”.
Wśród postulatów znalazły się nie tylko kwestie podwyżki wynagrodzeń.
– Na dzień dzisiejszy 65 lat nas nie urządza. Stoimy tu po to, żeby do wcześniejszych emerytur przystosować ze względu na staż pracy, żeby były wcześniejsze emerytury, a nie ze względu na wiek – tłumaczył Edmund Ruszkowski.
Związkowcy domagają się także m.in. odmrożenia wskaźnika naliczania Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych czy ustabilizowania cen energii oraz wsparcia dla przemysłu energochłonnego. Niespełnienie postulatów może spowodować paraliż.
– Za chwilę może dojść od paraliżu istotnych instytucji państwa, bo najprostszym sposobem protestu pracowniczego jest zwalnianie się z tych instytucji z pracy – wskazał Krzysztof Dośla.
Manifestacja odbyła się także przed urzędem wojewódzkim w Katowicach. „Solidarność” protestowała również w Lublinie. Związkowcy mówili, że brak programu gospodarczego dla Lubelszczyzny spowoduje spore straty.
– Nasz region stanie się skansenem Europy, regionem wyludnionym, z tanią siłą roboczą, bez perspektyw rozwoju – mówił jeden z protestujących związkowców w Lublinie.
Na manifestacji w Krakowie pojawili się pracownicy wielu branż, także NFZ-u.
– Za poprzedniego rządu oraz za obecnego rządu nie było waloryzacji. Nam jest ogromnie żal, ponieważ jest to takie szastanie zasobami ludzkimi – podkreśliła Bronisława Czarska-Marchelewicz, przewodnicząca Komisji Zakładowej „Solidarność” przy NFZ.
10 kwietnia zaplanowano spotkanie sztabu protestacyjnego „Solidarności” w Warszawie, który podejmie decyzje co do dalszych kroków.
TV Trwam News/RIRM