Polacy zaczęli zaciskać pasa. Podwyżki cen sprawiają, że rośnie liczba osób zadłużonych w naszym kraju
Dane ekonomiczne pokazują, że Polacy zaczęli zaciskać pasa. Podwyżki cen zwłaszcza energii elektrycznej, za ogrzewanie czy rosnące ceny żywności sprawiają, że rośnie także liczba osób zadłużonych w naszym kraju.
Dane gospodarcze nie napawają optymizmem. Deficyt sektora rządowego i samorządowego na poziomie 6,6 procent, wzrost długu publicznego do prawie 56 procent – to tylko wybrane przykłady tych niepokojących danych. Do tego ciągle jesteśmy w niepewności co do inflacji.
– Napływające dane i prognozy sygnalizują, że inflacja nadal będzie do końca roku przewyższać cel inflacyjny NBP – wskazał prezes Narodowego Banku Polskiego, prof. Adam Glapiński.
Spada produkcja przemysłowa, a także sprzedaż detaliczna.
– Po silnym wzroście sprzedaży w styczniu, w lutym nastąpił spadek, niespodziewanie dla wszystkich – zaznaczył prof. Adam Glapiński.
Dane za luty wskazują, że sprzedaż detaliczna w Polsce spadła o 1,5 proc. rdr i o 1,2 proc. mdm.
– Niewątpliwie musimy obserwować, co się będzie działo – wskazał ekonomista, prof. Wojciech Piontek.
Ekonomiści mówią wprost, że Polacy zaczęli zaciskać pasa. Mają zwyczajnie mniej pieniędzy – mówił ekonomista prof. Mariusz Andrzejewski.
– Podwyżki energii i gazu od 20 do 30 proc. – to jednak się okazuje, że one są druzgocące dla budżetów rodzinnych. Te podwyżki żywności 5 proc. VAT w poprzednim roku i odmrożenie cen energii dla odbiorców indywidualnych z 412 zł do 500 zł, to naprawdę dzisiaj zbiera takie żniwo – podkreślił prof. Mariusz Andrzejewski.
Rośnie też zadłużenie gospodarstw domowych. Zeszły rok zamknęliśmy z długami na poziomie prawie 85 mld złotych. Liczba zadłużonych przekroczyła 2,5 mln osób. To rekordowy poziom. Jak do tego dołożymy spadek dynamiki wynagrodzeń – to sytuacja nie napawa optymizmem, zwłaszcza że nie udało się zahamować wzrostu inflacji.
– Polacy mają po prostu w miesiącu od pierwszego do pierwszego mniej pieniędzy. To jest główny powód spadku konsumpcji – zauważył ekonomista, prof. Mariusz Andrzejewski.
Mniejsza konsumpcja to mniejsze wpływy do budżetu państwa.
– Konsumpcja to wpływy do budżetu pochodzące z podatku VAT, akcyzowego, a także pośrednio z podatków dochodowych. Jeżeli konsumpcja spada, to dochody budżetowe muszą się kurczyć – wyjaśnił prof. Wojciech Piontek.
To może doprowadzić do powiększenia się dziury budżetowej. To niepokoi, bo już mierzymy się z rekordowym deficytem. Według założeń budżetowych ma on w tym roku osiągnąć poziom blisko 300 mld złotych. Biorąc pod uwagę spadek dochodów z VAT – ta dziura będzie jeszcze większa.
– VAT z akcyzą zawsze stanowił około dwie trzecie wpływów podatkowych. To będą ogromne problemy budżetowe w tym roku i w przyszłym, dlatego trzeba wrócić do szczelności systemu VAT-owskiego. Wydaje się, że on się jednak rozszczelnia – zwrócił uwagę prof. Mariusz Andrzejewski.
Według wyliczeń ekonomistów straty z tytułu VAT mogą sięgnąć nawet 40 mld. Polska zadłuża się w astronomicznym tempie.
– Według danych wysyłanych do Brukseli, prognoz, dług w następnym roku, czyli w 2026, przekroczy 60 proc., a gdzieś w 2028 osiągnie prawie 62 proc. PKB. A więc obecna koalicja rządząca chce Polskę utopić w długach – mówił poseł PiS, ekonomista, dr Zbigniew Kuźmiuk.
Już w przyszłym roku będziemy wydawać na obsługę długu publicznego około 100 miliardów złotych, czyli mniej więcej połowę tego, co planujemy wydać na obronę narodową.
TV Trwam News