Koalicja pięciu państw przyfrontowych: Tak dla tranzytu ukraińskiego zboża, nie dla importu
„Tak dla tranzytu ukraińskiego zboża, nie dla importu” – tak w skrócie można podsumować stanowisko, jakie koalicja pięciu państw przyfrontowych wypracowała w sprawie wygasającego 15 września zakazu wwozu czterech rodzajów zbóż z Ukrainy. Państwa te starają się zapobiec kolejnemu kryzysowi zbożowemu, związanemu z przenikaniem taniego ukraińskiego zboża na rynki unijne. Sprawę pogarsza fakt, że Rosja – jak się zdaje – zamierza odejść od porozumienia zbożowego.
Na pola uprawne w Polsce wyjeżdżają pierwsze kombajny, co oznacza rozpoczęcie żniw. Pomimo występującej suszy w niektórych obszarach kraju prognozuje się zbiory zbóż na dobrym poziomie, wynoszącym ok. 35 mln ton. Jednak zawirowania geopolityczne sprawiają, że ciężko jest przewidzieć cenę, za jaką rolnicy będą mogli sprzedać plony.
– Sytuacja jest bardzo niestabilna. Nie prognozuję cen. Działamy w trudnych uwarunkowaniach. W gospodarce wolnorynkowej ceny zbóż w Polsce są w znacznej mierze uzależnione od cen na rynkach globalnych – zwróciła uwagę Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej.
Destabilizacja wynika z wciąż trwającej wojny na Ukrainie. Po tym, jak zboże ze Wschodu zalało rynki pięciu krajów przyfrontowych, Polska, Bułgaria, Węgry, Rumunia i Słowacja doszły do porozumienia z Komisją Europejską w sprawie zakazu importu ukraińskiej pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika. Zakaz importu wygasa 15 września. Jak poinformował minister rolnictwa i rozwoju wsi, Robert Telus, w środę ministrowie rolnictwa pięciu państw podpisali wspólne stanowisko.
– Dotyczy ono przede wszystkim przedłużenia zakazu wwozu do naszych krajów tych czterech zbóż – wskazał polityk.
Nieformalna koalicja chce przedłużenia zakazu importu do końca 2023 roku. Jednocześnie deklaruje, że nadal zamierza pomagać Ukrainie, ale wyłącznie w tranzycie zboża. Tymczasem trwa napływ innych produktów, których zakaz nie obowiązuje. Wiedzą o tym producenci m.in. malin i borówek, którzy nie radzą sobie z napływem tańszych odpowiedników z Ukrainy. „Żądamy solidarności ze strony Komisji Europejskiej” – podkreślał minister rolnictwa Rumunii, Florin Barbu.
– Przedstawimy Komisji Europejskiej nasze wspólne stanowisko dotyczące podjęcia kroków, które mają polegać na powiększeniu listy produktów objętych zakazem importu do końca tego roku – wyjaśnił szef rumuńskiego resortu rolnictwa.
Potrzeba pilnej reakcji, ponieważ Bruksela – bez rozmów z koalicją pięciu państw – miała zapewnić Ukrainę, że embargo zostanie zniesione. W związku z tym premier Mateusz Morawiecki złożył rolnikom jasną deklarację.
– Albo Komisja Europejska zgodzi się na wypracowanie wspólnych regulacji, które przedłużą ten zakaz, albo zrobimy to sami. Jeżeli pojawią się kolejne sygnały destabilizacji na rynkach innych artykułów rolnych, zrobimy to samo – oznajmił szef rządu.
Na spotkaniu, pomimo zaproszenia, nie pojawił się przedstawiciel władz ukraińskich. Zdziwienia nie krył przewodniczący prezydenckiej Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich, Jan Krzysztof Ardanowski. Na antenie TV Trwam podkreślił on, że pomimo problemów, Polskę i Ukrainę może połączyć rolniczy interes, ale do tego potrzebna jest rozmowa.
– Ukraina powinna być ważnym spichlerzem dla świata, bo czarnoziemy tak Pan Bóg poustawiał, że są akurat u nich. Ale trzeba dążyć do tego, żeby była wspólna oferta żywnościowa ze strony Ukrainy i Polski. Żeby te zboża szły jako wspólna oferta w świat, a nie zostawały u nas – wskazywał.
Kolejna destabilizacja światowych rynków rolnych może wyniknąć z odejścia Rosji z porozumienia zbożowego. W środę Rosjanie ostrzelali port w Odessie, czyli centrum przeładunkowe i eksportowe ukraińskiego zboża. Władimir Putin straszy, by wynegocjować lepsze warunki dla swoich firm – uważa prezes Izby Zbożowo-Paszowej, Monika Piątkowska.
– Chce przede wszystkim ugrać coś dla siebie, czyli włączenie rosyjskiego banku rolnego do systemu płatniczego SWIFT, eksport amoniaku, eksport swoich produktów rolno-spożywczych – zwróciła uwagę.
Brak porozumienia pomiędzy Ukrainą, Turcją, ONZ a Rosją może poskutkować zwiększoną presją tranzytową zboża – głównie na Polskę. Jednak na Rosję naciskają przede wszystkim Chiny i Turcja, bo to one są beneficjentami porozumienia zbożowego i największymi odbiorcami ukraińskiego ziarna. Wie o tym prezydent Ukrainy, Wołodymyr Zełenski.
– Chcemy, aby nasi partnerzy nie bali się zrobić wszystkiego, co możliwe, abyśmy nawet bez Federacji Rosyjskiej mogli korzystać z korytarza czarnomorskiego – zaznaczył ukraiński przywódca.
W momencie gdy wielcy geopolityczni gracze walczą o swoje interesy, na drugi plan schodzą kraje, gdzie żywność potrzebna jest najbardziej. Mowa głównie o krajach Afryki Wschodniej – Sudanie, Etiopii i Somalii – alarmuje Michael Dunford, Dyrektor Regionalny Światowego Programu Żywnościowego.
– Już teraz w regionie jest 80 mln osób, którym poważnie grozi głód. Przyczyniają się do tego nieustanne wojny i chroniczna susza. Zawieszenie umowy zbożowej tylko pogorszy i tak już tragiczną sytuację – zwrócił uwagę.
Zdaniem ekspertów Rosja pod naciskiem Turcji i Chin powinna wrócić do umowy zbożowej. Jednak termin powrotu jest nieznany.
TV Trwam News