fot. PAP/EPA

[Jestem w Kościele] Jaki Kościół zostawił papież Franciszek?

Po ostatnim pożegnaniu Ojca Świętego Franciszka przyszedł czas na uczciwe i szczere podsumowanie jego pontyfikatu. Z jednej strony serwowane są nam laurki, które tylko świadczą o tym, jak blade pojęcie o ostatnich 12 latach w Kościele mają ich autorzy. Z drugiej zaś słychać głosy, które oceniają argentyńskiego Papieża jako najgorszego w historii. Obie te skrajności zafałszowują prawdziwy obraz tego skomplikowanego pontyfikatu.

Wielkim dziedzictwem papieża Franciszka pozostanie z pewnością troska o ubogich, cierpiących i wszystkich tych, którzy są na marginesie społeczeństwa. Ta ewangeliczna prawda opatrznościowo znalazła się w sercu nauczania Ojca Świętego, stanowiąc tamę dla panoszących się dziś wśród nas egoizmu, hedonizmu i utylitaryzmu.

Kluczowym rysem pontyfikatu była też nieustępliwość w głoszeniu świętości życia ludzkiego od poczęcia do naturalnej śmierci. Równie stanowczo i wbrew wielkim tego świata Papież przestrzegał przed ideologią gender, a także sprzeciwiał się kolonizacji ideologicznej. Ojciec Święty bardzo mocno angażował się w promowanie katolickiej nauki społecznej, akcentując zagrożenia płynące z m.in. z kapitalizmu bez wartości i konsumpcjonizmu. Franciszek zostanie też z pewnością zapamiętany jako Papież, który przypominał, że chrześcijaństwo nie tylko nie stoi w sprzeczności z troską o środowisko, ale jest ona jego istotną składową.

Niestety jednak uczciwie trzeba przyznać, że pontyfikat argentyńskiego Ojca Świętego miał nie tylko blaski, ale i cienie. Taka szczera diagnoza jest koniecznym warunkiem zrozumienia, jakie wyzwania stoją przed Kościołem i jego kolejnym pasterzem. Wśród problemów na pierwszy plan wysuwają się liczne nieprecyzyjne doktrynalnie, żeby nie rzecz błędne wypowiedzi. Przede wszystkim chodzi o wyrażane niejednokrotnie poglądy o tym, że wszystkie religie są drogami do Boga, a pluralizm religii jest wyrazem woli Bożej, co w istocie jest proklamacją relatywizmu i indyferentyzmu.

Parafrazując słynne powiedzenie można stwierdzić, że Papież Franciszek zastał Kościół podzielony, a zostawił jeszcze bardziej podzielony. Ba! Ojciec Święty te podziały wręcz legalizował, choćby pozwalając na różne podejście do takich spraw jak Komunia Święta dla rozwiedzionych w nowych związkach czy błogosławienie par homoseksualnych, które to praktyki w jednych krajach są dopuszczone, a w innych nie. Jak to ujął w swojej ocenie pontyfikatu ks. bp Robert Barron: „Człowiek, który miał gwarantować jedność, przynajmniej pośrednio ją podważał”.

Trudny do przyjęcia był również wrogi stosunek Ojca Świętego do tradycyjnych środowisk w Kościele, który kulminację znalazł w drastycznym ograniczeniu możliwości sprawowania tzw. Mszy Trydenckiej. Nie sposób odczytać tego inaczej, niż jako całkowite zerwanie z linią swojego poprzednika Benedykta XVI. Ortodoksyjni katolicy, pielęgnujący piękno liturgii byli także bodaj najczęściej i najmocniej krytykowaną przez Franciszka grupą. Było to tym bardziej niezrozumiałe w kontekście nieustannego podkreślania synodalności i konieczności wzajemnego słuchania się.

Niezależnie jednak od naszych ludzkich ocen nie zapominajmy powierzać papieża Franciszka Bożemu Miłosierdziu, o którym tak wiele mówił. Był on przecież naszym ojcem, a ojca się kocha i szanuje nawet, gdy popełnia błędy. Spoczywaj w pokoju, Ojcze Święty!

Wojciech Grzywacz

drukuj