Anna i Jarosław Synakowie: Miłość to ofiarowanie siebie. Im bardziej się różnimy, tym lepsze są warunki do rozwoju małżeńskiej miłości
Na początku małżeństwa nie wiedzieliśmy, jacy jesteśmy, że miłość to pewna umiejętność, której trzeba się nauczyć (…). Po różnych doświadczeniach i zdobytej wiedzy wiemy, że jedyną osobą, którą mam prawo zmienić jestem ja sam. Muszę zacząć od siebie, by budować jedność w małżeństwie – podkreślali Anna i Jarosław Synakowie w programie „Jak wygrać małżeństwo?” na antenie TV Trwam.
Anna i Jarosław Synakowie są małżeństwem od 31 lat. Od dziesięciu lat posługują w Diakonii Życia Domowego Kościoła w Bydgoszczy. Są inicjatorami warsztatów małżeńskich, w których taniec jest szansą na pogłębienie relacji małżeńskiej.
– W naszej rzeczywistości funkcjonuje pewien mit, że kiedy wybieramy swojego współmałżonka, kiedy siebie poznajemy, wydaje nam się, że nasze zaangażowanie sprawi, iż wybór to wszystko i później owocuje to już tylko samymi korzyściami. To jest ważne, natomiast wszystko zaczyna się od momentu ślubu. To nie jest koniec czegoś, tylko początek. I to trudny początek. Miłość to jest ofiarowanie siebie, dbanie o dobro drugiego człowieka. Im bardziej się różnimy, tym lepsze są warunki do rozwoju miłości – powiedział Jarosław Synak.
Małżonkowie przyznali, że na początku nie widzieli w swojej relacji różnic.
– Powiedziałabym, że to dobrze, że nie widzieliśmy. Na początku zwykle jest tak, że zachwyca nas to, co jest inne. W okresie narzeczeństwa chcemy dostrzegać to, co jest pozytywne i nas wzajemnie do siebie przyciąga – mówiła Anna Synak.
– Czujemy się dobrze w swoim towarzystwie, wydaje się, że to wystarczy i na tym można budować. Nie wystarczy. Jeżeli wewnętrznie jestem mocno zdezintegrowany, jeżeli nie potrafię być słowny, nie potrafię być dojrzałą osobowością, to później będzie mi bardzo trudno żyć w małżeństwie. Mam pewne oczekiwania, a w pewnym momencie może się okazać, że małżonek mi tego nie da – dodał mąż.
Żona zwróciła uwagę, że różnice między małżonkami zaczynają się ujawniać w konkretnej rzeczywistości.
– Jeśli różnice są bardzo duże i do tego dochodzi jakiś stres, zdenerwowanie – sytuacja zaczyna się kumulować i dochodzi do konfliktów, a także do kryzysów. Wtedy pytamy: „Dlaczego tak się stało? On/ona był inny/a, ja tego nie widziałam/łem”. Wtedy – chcąc działać naturalnie – postanawiamy: ja go zmienię. Wówczas sytuacja staje się jeszcze bardziej niebezpieczna, dochodzi do spirali napięć. Po trzech latach małżeństwa zorientowaliśmy się i doszliśmy do wniosku, że te różnice zaczynają nam bardzo przeszkadzać. I jeśli nic z tym nie zrobimy, to na pewno nie będziemy szczęśliwym małżeństwem. Dla nas sposobem na uczenie się, znoszenie tych różnic była droga Domowego Kościoła – wskazała.
– I rekolekcje – czas, który małżonkowie mają dla siebie. A do tego słuchanie mądrych treści o tym, jak działa człowiek, kim jest Bóg dla człowieka, jaki jest sens istnienia. Nasza dusza potrzebuje rozumu i woli. Rozum musimy nakarmić wiedzą, wolę musimy wyćwiczyć. Miłość to nie jest uczucie, emocje, ale konkretna praca. Na początku małżeństwa mieliśmy trudną sytuację, ale naprawdę całym sercem chcieliśmy być razem. To była nieodwołalna decyzja – chcę być z tą osobą do końca życia (…). To nas w automatyczny sposób zmusiło, by poszukać innych rozwiązań; żeby nie zastanawiać się, jak się rozejść, jak się podzielić majątkiem, ale co innego zrobić – podkreślił Jarosław Synak.
Anna Synak zaznaczyła, że w małżeństwie trzeba podjąć konkretną pracę.
– Sytuacje są ciągle nowe, ale musi być otwartość. Trzeba sobie uświadomić, co jestem w stanie zaakceptować, a co nie u mojego męża. Wtedy potrzebny jest dialog. Po różnych doświadczeniach i zdobytej wiedzy wiemy, że jedyną osobą, którą mam prawo zmienić jestem ja sam. Muszę zacząć od siebie, a nie wymuszać, stawiać warunki. To nie pomaga w budowaniu jedności – mówiła.
– Na początku małżeństwa nie wiedzieliśmy, jacy jesteśmy; że miłość to pewna umiejętność, której trzeba się nauczyć. Może się wydawać abstrakcyjna. Jak sobie przypomnimy, jak zaczynaliśmy uczyć się jeździć na rowerze czy samochodem, to na początku mogło się to wydawać abstrakcją, ale gdy zobaczymy, że inni jeżdżą, to widzimy, że jest to możliwe. Od takiego myślenia rozpoczyna się cała zmiana, przebudowa naszego małżeństwa – akcentował gość TV Trwam.
Cała rozmowa dostępna jest [tutaj].
radiomaryja.pl