Obraz autorstwa Freepik

Dr T. Wasilewski: In vitro potęguje ryzyko przenoszenia chorób

Ci, którzy twierdzą, że da się wykonać procedurę in vitro bez śmierci zarodków, zwyczajnie kłamią. Śmierć zarodków ludzkich w procedurze in vitro, czyli śmierć człowieka na najwcześniejszym etapie jego życia, jest bezspornym faktem naukowym – powiedział dr Tadeusz Wasilewski, ginekolog-położnik i założyciel NaProMedica, pierwszej w Polsce kliniki leczenia niepłodności, w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”

***

Red. U. Wróbel: Panie Doktorze, zwolennicy procedury in vitro i projektu przewidującego finansowanie jej z budżetu państwa kategorycznie odrzucają aspekty moralne związane z tą metodą. Twierdzą, że należy skoncentrować się na efekcie końcowym, a mianowicie na tym, że in vitro daje możliwość posiadania dziecka.

Należy podkreślić, że nie da się oddzielić kwestii etycznych od naukowych. Bo przecież śmierć zarodków ludzkich w procedurze in vitro, czyli śmierć człowieka na najwcześniejszym etapie jego życia, jest bezspornym faktem naukowym. Ci, którzy twierdzą, że da się wykonać procedurę in vitro bez śmierci zarodków, zwyczajnie kłamią.

Zabijanie rodzeństwa dziecka urodzonego w wyniku procedury in vitro nie wyczerpuje jednak wszystkich argumentów naukowych dowodzących niezbicie, że in vitro jest metodą niedopuszczalną.

Jest ich bardzo wiele. Niedawno w prestiżowym piśmie naukowym „Journal of Clinical Medicine” opublikowaliśmy artykuł, do którego link jest dostępny na stronie internetowej kliniki Napromedica. Są to nasze badania naukowe dotyczące biochemicznych odrębności u pacjentów z niepłodnością. Porównaliśmy wyniki badań laboratoryjnych u par z niepłodnością i u małżeństw bez problemów z płodnością. W całym przedsięwzięciu badawczym wzięło udział 150 osób. U każdej z badanych osób wykonaliśmy panel 28 testów laboratoryjnych, łącznie 4200 badań. Na podstawie analizy stwierdziliśmy, że pary diagnozowane z powodu niepłodności różnią się od par płodnych statusem biochemicznym. Jest to bardzo ważna konstatacja. Wykryliśmy cztery endofenotypy biochemiczne niepłodności, czyli zaburzenia, które towarzyszą problemowi obniżonej płodności. Dwa endofenotypy możemy określić jako metaboliczne, a dwa jako immunologiczne. Zaobserwowaliśmy, że u kobiet z niepłodnością częściej występują zaburzenia w profilu lipidowym, wyrażające się obniżeniem we krwi poziomu frakcji HDL-cholesterolu. Drugi endofenotyp stwierdzony u kobiet charakteryzował się obecnością autoprzeciwciał przeciwnarządowych, skierowanych przeciw białku tarczycy. W naszym badaniu ryzyko wystąpienia niepłodności u kobiet z obniżonym cholesterolem HDL było 10 razy większe niż w grupie kontrolnej. Natomiast ryzyko niepłodności u kobiet z autoimmunologicznymi zaburzeniami tarczycy było ponad 5 razy większe. Podobne zaburzenia metaboliczno-immunologiczne wykryliśmy u mężczyzn z niepłodnością. Nakładanie się zaburzeń biochemicznych w parze małżeńskiej zwiększało ryzyko niepłodności. To są najważniejsze badawcze konstatacje, ale w pracy jest ich o wiele więcej. Dodam jeszcze, że endofenotyp związany z nieprawidłowym profilem lipidowym – chodzi o obniżony poziom frakcji cholesterolu HDL – jest nazywany fenotypem kardiometabolicznym. Jest to zaburzenie metaboliczne, które predysponuje do wystąpienia chorób sercowo-naczyniowych.

Badania naukowe potwierdzają też, że ryzyko wystąpienia takich zaburzeń u dzieci urodzonych w wyniku procedury in vitro jest dużo większe niż u dzieci poczętych naturalnie.

To ma związek z faktem, że zaburzenia matki przechodzą na dzieci. Rzeczywiście, u dzieci urodzonych w wyniku zastosowania programu in vitro obserwuje się zwiększoną predyspozycję do zaburzeń sercowo-naczyniowych, czyli wczesne objawy miażdżycy w 6.-10. roku życia oraz towarzyszące im zaburzenia metaboliczne wyrażone podwyższonym we krwi poziomem glukozy i insuliny, czyli insulinoopornością. W naszej pracy takie zaburzenia wykryliśmy u pacjentów z niepłodnością. Nasuwa się zatem pytanie o związek przyczynowy pomiędzy stanem zdrowia kardiometabolicznego rodziców i zdrowiem kardiometabolicznym ich potomstwa. Ale przecież to nie wszystkie zagrożenia, jakie mogą wystąpić u dzieci. Zwiększa się u nich ryzyko wystąpienia jakichkolwiek wad w porównaniu do dzieci poczętych w sposób naturalny. Znacznie częściej występują też nowe mutacje genowe oraz tzw. zjawisko przenoszenia wad między pokoleniami. Badania naukowe, znane już od lat, potwierdzają, że u znaczącego odsetka dzieci urodzonych w wyniku tej procedury występują wady serca, zarośnięcie przełyku, zarośnięcie odbytu, rozszczepienie warg i podniebienia, defekty w rozwoju układu moczowo-płciowego u chłopców. U dzieci poczętych in vitro w wieku do 5 lat wykonuje się niemal dwukrotnie więcej zabiegów chirurgicznych niż u dzieci poczętych naturalnie.

To dowodzi niezbicie, że pacjentów trzeba przede wszystkim diagnozować.

Zdecydowanie tak. Właśnie poprzez skrupulatną diagnostykę trzeba szukać zaburzeń, bo to one są przyczyną problemów z płodnością. Kiedy już odnajdziemy źródło problemów, to należy je leczyć. W ten sposób podnosimy szansę na naturalne poczęcie dziecka i obniżenie ryzyka problemów zdrowotnych u dzieci. Na tym polega ochronna medycyna prokreacyjna, której jestem zwolennikiem i którą stosuję u moich pacjentów na co dzień. Dzięki niej dajemy szansę na poczęcie dziecka w sposób naturalny. Ale niewątpliwą korzyścią jest też to, że przyszli rodzice odzyskują zdrowie. Zdrowie rodziców, a wcześniej dziadków, w dużej mierze buduje zdrowie dzieci. Niestety, ale in vitro w ogóle nie interesuje się diagnostyką pacjenta. Co więcej, możemy powiedzieć, że in vitro sprzyja przenoszeniu zaburzeń na kolejne pokolenia.

Czy lekarze tego nie wiedzą?

Oczywiście, że to wiedzą. To są fakty naukowe. Mało tego, wszyscy wiedzą też, że nie każde zaburzenie można szybko wyleczyć. Czasem o zdrowie par, a następnie o powrót do płodności trzeba się starać wiele lat. Nie jest to łatwa droga. Często nad pacjentem musi czuwać zespół specjalistów z różnych dziedzin medycyny. I właśnie dlatego in vitro wydaje się metodą „lepszą”, bo szybciej przynosi efekt – upragnione dziecko. To jednak tylko pozór. Po pierwsze, mówiąc o in vitro, nie sposób pominąć podstawowej sprawy: ta procedura nieodłącznie wiąże się ze śmiercią zarodków, czyli braci i sióstr urodzonego dziecka. To jest kluczowy argument natury etycznej, który każe odrzucić tę metodę. I to nie tylko mówię tu o osobach wierzących. Bo przecież uśmiercanie dziecka to kwestia naszego człowieczeństwa – nikt z nas, niezależnie od tego, czy jest katolikiem, czy nie, nie może się na to godzić. Po drugie, należy zdecydowanie zaakcentować, że in vitro potęguje ryzyko przenoszenia chorób i zwiększania problemu niepłodności w przyszłości. To jest oczywiste dla nas, lekarzy.

Nie dla polityków lewicy, którzy głoszą, że in vitro to sposób na poradzenie sobie z problemem demograficznym.

To jest kompletne nieporozumienie. In vitro jest patrzeniem na „tu i teraz”. Absolutnie nie rozwiązuje problemów demograficznych właśnie z tego powodu, o którym już mówiłem – niepłodność będzie narastać, a chorych ludzi będzie przybywać. Będzie też się zwiększać, ponieważ nie proponuje parom leczenia. Ich problemy dotyczące płodności, a szerzej: problemy zdrowotne, są kompletnie pomijane w tej procedurze. Mówienie więc o in vitro w kategorii rozwiązywania problemów demograficznych jest więc albo przejawem kompletnej niewiedzy, albo celową manipulacją, aby wywołać jeszcze większy zamęt informacyjno-emocjonalny w tym temacie.

Wiele wskazuje na to, że Sejm może przyjąć projekt ustawy, która przewiduje finansowanie procedury in vitro z budżetu państwa w kwocie 500 mln zł rocznie.

Bardzo nad tym ubolewam. Uważam, że powinniśmy raczej przeznaczać środki na poprawę naszego zdrowia, w tym na poprawę zdrowia prokreacyjnego. Dziś wydaje się, że pomysł parlamentarzystów wynika z jakiejś mody, chęci przypodobania się części społeczeństwa, które karmione jest fałszywym przekazem, jakoby in vitro było metodą leczenia niepłodności, jedynym ratunkiem dla niepłodnych par. Nie wykluczam, że i sami parlamentarzyści nie mają podstawowej wiedzy na ten temat. Dobrze by też było zainicjować kampanię informacyjną, żeby uświadomić nasze społeczeństwo, że odkładanie planów rodzicielskich na później obniża szansę na poczęcie dziecka, ponieważ wraz z wiekiem płodność się obniża.

Urszula Wróbel/Nasz Dziennik

drukuj

Tagi: , , , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl