Tajemnice bolesne towarzyszą jej przez całe życie

Ks. Feliks Folejewski SAC, warszawski apostoł Miłosierdzia Bożego,
wieloletni
opiekun duchowy Rodziny Rodzin i duszpasterz ludzi pracy:

Przygotowując
się do beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki, rozważamy jego
wielkość, świętość i bliskość nam wszystkim. Dziś mam świadomość, że
jest on wielki wielkością swojego domu rodzinnego, ponieważ dom –
środowisko życia i miłości – jest tą glebą, z której wyrastają ludzie.
Miałem szczęście wiele razy spotykać się i rozmawiać z rodzicami księdza
Jerzego już po jego męczeńskiej śmierci. Moją uwagę zwróciło ich pełne
godności zachowanie, mądrość płynąca z Ducha Świętego, ogromna kultura
oraz prostota, która wyrażała się poprzez umiejętność słuchania i
mówienia rzeczy bardzo ważnych w sposób bardzo prosty. W ich domu nie
było nigdy kłamstwa. Ksiądz Jerzy, który jest męczennikiem prawdy, ten
szacunek do niej wyniósł właśnie z rodziny. Mama, pani Marianna
Popiełuszko – jak sama zaznaczyła – była osobą kochającą, ale
równocześnie wymagającą i stanowczą. Bardzo poważnie potraktowała słowa
proboszcza z Suchowoli, który powiedział jej kiedyś o małym Alku:
„Matko, z tego chłopca może wyrosnąć najlepszy, może też wyrosnąć
najgorszy. Wszystko zależy od was, od waszego wychowania”. Od dziecka
uczyła więc synów mądrości życiowej. „Prościuteńko w niebo droga, kochać
ludzi, kochać Boga. Kochaj sercem i czynami, będziesz w niebie z
aniołami” – powtarzała im. O pani Mariannie wiele mówi już sam fakt, że
gdy szukała imion, które nada synom na chrzcie świętym, uważnie czytała
żywoty świętych, by znaleźć dobrych patronów. Starszy syn otrzymał imię
Józef, ksiądz Jerzy – Alfons, na cześć św. Alfonsa Liguori, założyciela
Zgromadzenia Ojców Redemptorystów, a najmłodszy Stanisław. Ksiądz Jerzy
wyniósł z domu, w którym prowadzono wieczorne rozmowy o historii Polski,
mówiąc m.in. prawdę o 17 września 1939 r., szczególną miłość do
Ojczyzny. Skarbem, w który został również uposażony, była modlitwa. Przy
ołtarzyku z figurką Matki Bożej odmawiano codziennie wspólny pacierz, w
środy dodatkowo Litanię do Matki Bożej Loretańskiej, w piątki Litanię
do Serca Jezusowego, a w soboty modlitwy do Matki Bożej Częstochowskiej.
W domu rodzinnym ksiądz Jerzy odbył więc swoje pierwsze „seminarium
duchowe”. Przez przykład rodziców zrozumiał, że Pan Jezus jest w życiu
najważniejszy. To oni okazywali mu, że gdy Bóg jest na pierwszym
miejscu, wszystko jest na swoim miejscu.
Co charakterystyczne, gdy
mama księdza Jerzego opowiada o swoim synu, nigdy nie mówi „mój syn”
albo „Jurek”, tylko „ksiądz Jerzy”. W ręku zawsze trzyma różaniec.
„Tajemnic Różańca św. to ja już innych nie umiem odmawiać, jak tylko
bolesne” – powiedziała mi kiedyś. Tajemnice te towarzyszą jej przez całe
życie. Ilekroć spotykałem się z nią – nie okazywała swego cierpienia,
biły z niej wielka mądrość, spokój i skromność. Gdy 14 czerwca 1987 r.
Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział jej przy grobie księdza Jerzego
znamienne słowa: „Matko, dałaś nam wielkiego syna”, odpowiedziała mu
niezwykle przejmująco: „Ojcze Święty, nie ja go dałam, ale Bóg dał
przeze mnie światu. Dałam go Kościołowi i nie zabiorę go Kościołowi”.
Warto tutaj przypomnieć również słowa, jakie śp. siostra Jana Płaska
zanotowała w swoich wspomnieniach po wizycie rodziców księdza Jerzego i
jego braci w kurii metropolitalnej 31 października 1984 r.: „Mama i
ojciec księdza Jerzego weszli do nas do ośrodka. Ojciec nic nie mówił,
płakał. Mama pełna bólu, ale spokojna. W otwartych drzwiach do mego
pokoju stanął jakiś ksiądz z prośbą, by na jutro rano napisać mu
przyniesiony tekst. Powiedziałam, że nie wiem, czy dam radę. Mama
księdza Jerzego włączyła się do rozmowy, powiedziała dosłownie tak: 'Da
siostra radę, mój syn siostrze pomoże’. Pierwszy raz o wstawiennictwie
księdza Jerzego u Boga usłyszałam z ust jego rodzonej matki, i to przy
pierwszym spotkaniu. Na biurku w moim pokoju leżały fotografie księdza
Jerzego. Mama księdza na jednej z nich napisała: 'Bóg go powołał. Matka
31 X 1984 r.’. Chciała napisać coś więcej, spróbowała, zabrakło jej sił.
Z rozmowy sądzę, że chciała dopisać, że Bóg go powołał do męczeństwa”.
W
mojej pamięci na zawsze pozostanie dzień 30 października 1984 r., kiedy
po skończonej Mszy Świętej przekazałem wiernym informację o wyłowieniu
ciała księdza Jerzego. Trudno było ludzi uspokoić, dopiero po
trzykrotnym powtórzeniu słów: „Odpuść nam nasze winy jako i my
odpuszczamy naszym winowajcom”, zaczęli się modlić. Później jednak
naszły mnie wątpliwości, czy mogłem jako pierwszy mówić o przebaczeniu.
Pamiętam jednak, że gdy na drugi dzień na Mszy Świętej, w której
uczestniczyli rodzice księdza Jerzego, powtórzyłem z wiernymi te słowa,
mama, trzymając w ręce różaniec, zwróciła się do nich ze słowami:
„Przebaczam, przebaczam”. Wówczas kamień spadł mi z serca. Mama księdza
Jerzego powtarzała zawsze, że „najważniejszą rzeczą w życiu to dać
dzieciom Boga”. Beatyfikacja księdza Jerzego przypomina nam o wadze
wychowania religijnego w rodzinie.

not. PCz

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl