Opatrzność chciała, by żył

Z Ferdinandem Imposimato, włoskim prawnikiem i politykiem, prokuratorem
prowadzącym śledztwo w sprawie zamachu na Papieża Jana Pawła II z 13 maja 1981
r., rozmawia Agnieszka Żurek
 




Jak zareagował Pan na wiadomość o wyznaczeniu terminu beatyfikacji Ojca
Świętego?

– Przyjąłem ją z wielką radością, podobnie jak miliony innych osób – nie tylko
katolików, takich jak ja, ale i innych chrześcijan, wyznawców innych religii czy
wreszcie ateistów. Jan Paweł II był człowiekiem kochanym przez całą ludzkość za
to, co zrobił na rzecz wolności i demokracji. Beatyfikacja będzie niewątpliwie
wielkim wydarzeniem, ale wciąż jeszcze niewystarczającym – czekamy na Jego
kanonizację. Według mnie, przypadek Jana Pawła II jest absolutnie wyjątkowy –
nie powinno być żadnych przeszkód w ogłoszeniu Go świętym. Jest to coś, czego
chce ogół ludzkości – także wielu ateistów. Myślę, że nastąpi to bardzo szybko.

Wspomniał Pan o wolności. Czy według Pana, była to wartość, która w
najpełniejszy sposób charakteryzowała pontyfikat Jana Pawła II?

– Tak. Pontyfikat Jana Pawła II charakteryzowała walka o wolność – nie tylko dla
Polski, ale także dla innych krajów pod reżimami totalitarnymi – nie tylko
świata komunistycznego. Papież miał ekumeniczną wizję wolności – chciał jej nie
tylko dla swojej Ojczyzny. Ale to właśnie z Polski wyszła iskra, która dała
początek przemianom w Europie i na świecie. Stało się to widoczne szczególnie
podczas dwóch pielgrzymek Ojca Świętego do Ojczyzny – w czerwcu 1979 r. i w
czerwcu roku 1983. Ta iskra wolności doprowadziła do upadku muru berlińskiego w
1989 roku. Jan Paweł II był najlepszym Papieżem, jakiego mogliśmy mieć,
Papieżem, którego bardzo kochamy i którego z biegiem czasu będziemy doceniać
coraz bardziej.

Co w osobowości i duchowości Ojca Świętego ujmowało Pana najbardziej?
– Bardzo mnie uderzała Jego charyzma, precyzyjna i strategiczna wizja historii,
umiejętność widzenia wydarzeń w odpowiednim świetle i pozostania niezależnym,
także wobec osób, które Go otaczały. Jego interpretacja wydarzeń i wizja
historii przekraczała czasy współczesne. Jan Paweł II był prorokiem. Kim są
prorocy? Etymologicznie greckie słowo proph-et-es oznacza "widzącego wcześniej".
Prorocy to ci, którzy umieją przewidzieć wydarzenia. Jan Paweł II był
człowiekiem dalekowzrocznym. Z tego powodu spotykał także trudności – niektórzy
uważali, że Papież stawia sobie zbyt śmiałe cele, że chce zmienić cały świat.
Ojciec Święty napotykał na swojej drodze wielu sceptyków, którzy sądzili, że
obalenie wszystkich dyktatur komunistycznych jest niemożliwe. Tymczasem historia
pokazała, że rację miał On. Jego przykład pokazuje, że historią może rządzić
kilku wielkich ludzi, a nie tylko tłumy. Ci wielcy ludzie mogą stać na czele
wielkich rzesz i oświecać je.

Kiedy nawiązał Pan osobisty kontakt z Ojcem Świętym?
– Poznałem Go w 1997 roku. Napisałem wtedy do Niego list. Zachowałem sobie jego
kopię. Napisałem w nim: "Wasza Świątobliwość, pragnę Go poinformować, że wyniki
prowadzonego przeze mnie śledztwa wskazują na to, że Wasza Świątobliwość padł
ofiarą międzynarodowego spisku. Powtarzana w niektórych kręgach wersja, że
zamach na życie Waszej Świątobliwości był dziełem działającego autonomicznie
fanatyka, nie jest prawdziwa. Na poparcie swojej tezy wysyłam Waszej
Świątobliwości odpowiednie dokumenty". Ojciec Święty zapoznał się z tymi
dokumentami, zrobiły one na Nim ogromne wrażenie. Odpowiedział na mój list za
pośrednictwem ks. kard. Giovanniego Battisty Re, swojego bardzo bliskiego
współpracownika. Podziękował mi, powiedział, że życzy sobie spotkać się ze mną,
i zachęcił mnie do kontynuowania służby prawdzie i sprawiedliwości. Zachowałem
ten papieski list, byłem bardzo szczęśliwy, że go otrzymałem. Niektórzy ludzie w
otoczeniu Papieża usiłowali Go przekonać, że zamach na Jego życie był dziełem
islamskich fanatyków. Teza ta była kłamstwem. Prawda wyglądała inaczej – zamach
był efektem działania sowieckich służb specjalnych przy udziale funkcjonariuszy
z Bułgarii, Szarych Wilków, ale także – niestety – także przy współpracy kogoś z
Polski. Istnienie tego ostatniego śladu bardzo mnie zasmuciło, ponieważ zawsze
broniłem Polaków. Istnieli oczywiście polscy szpiedzy, ale nie sądziłem, że
brali oni udział także w przygotowaniu zamachu na życie Ojca Świętego wspólnie
ze służbami ze Związku Sowieckiego i Bułgarii.

Jak przebiegało samo spotkanie z Papieżem?
– Kiedy spotkałem się z Ojcem Świętym, byłem bardzo szczęśliwy, ponieważ Jan
Paweł II przywitał mnie pięknym uśmiechem i powiedział, że bardzo chciał mnie
poznać. Rozmawialiśmy. Papież był bardzo zainteresowany tym, o czym Mu
napisałem. Powiedziałem, że niepowodzenie zamachu i to, że przeżył, było cudem.
Zamachowiec wystrzelił dwie kule o tak ogromnym kalibrze i z takiego rodzaju
pistoletu, że po tym, gdy jedna z nich trafiła Go w brzuch, fakt, że przeżył,
mógł świadczyć tylko o tym, że chciała tego Boża Opatrzność. Te słowa spodobały
się Ojcu Świętemu. Patrzył na mnie, uśmiechając się.
Odkryłem, że planowany był także zamach na życie Lecha Wałęsy. Miało do niego
dojść w styczniu 1981 roku. W tym samym czasie były zatem organizowane dwa
zamachy – na życie Ojca Świętego, ale także Lecha Wałęsy.

Wie Pan z pewnością o tym, że Lech Wałęsa także był tajnym współpracownikiem
Służby Bezpieczeństwa?

– Tak, słyszałem o tym. Są jednak dowody na to, że planowany był zamach na jego
życie. Mogło to być powodowane także chęcią pozbycia się kogoś, kto najpierw
współpracował z bezpieką, a potem przestał się wywiązywać ze swoich zadań.
Możliwe, że miał to być akt zemsty. Myślę, iż trzeba nadal badać wszystkie
okoliczności związane z zamachem na życie Ojca Świętego, nadal nie wszystko jest
jasne. Tym, co można powiedzieć z pewnością, jest fakt istnienia
międzynarodowego spisku, z udziałem, niestety, szpiegów wewnątrz samego
Watykanu.

Czy zamach na Ojca Świętego – oprócz jego oczywistego aspektu zakorzenienia w
konkretnych decyzjach i czynach ludzkich – postrzegał Pan także jako realizację
trzeciej tajemnicy fatimskiej?

– Muszę wyznać, że po zapoznaniu się z wynikami badań lekarze byli zdumieni.
Uznali fakt, że Ojciec Święty przeżył, za cud. Uderzył mnie również epizod
związany z siostrą Łucją Giudici, która odważnie zatrzymała zamachowca 13 maja
1981 roku po południu. Dwie okoliczności szczególnie mnie zadziwiły i kazały
myśleć o tym, że mieliśmy do czynienia z cudem. Pierwszą z nich był fakt, że kul
wystrzelonych w stronę Ojca Świętego było więcej niż dwie – było ich co najmniej
trzy albo cztery. Sam ks. kard. Stanisław Dziwisz przyznał, że słyszał cztery
wystrzały. Powiedział to jednak dopiero 30 lat po zamachu. Ocalenie Ojca
Świętego było wielkim cudem. Jan Paweł II w chwili zamachu miał już 61 lat.
Przeżył jednak dwa wystrzały z pistoletu o kalibrze 9 milimetrów. Także
interwencja tej malutkiej zakonnicy, siostry Łucji, każe mi myśleć, że
Opatrzność Boża nie chciała, aby Papież zginął w tym zamachu. Nie wierzę w
magię, ale wierzę w cuda. To wydarzenie zrobiło na mnie wielkie wrażenie. Jestem
przekonany, że życie Ojca Świętego zostało ocalone dzięki Bożej Opatrzności oraz
dzięki interwencji Czarnej Madonny z Częstochowy, w której Papież pokładał
wielką ufność. Kulę, która go zraniła, Ojciec Święty ofiarował Madonnie
Fatimskiej. Niestety, z tego powodu nie mogliśmy zbadać jej w śledztwie i
dowiedzieć się dzięki temu, czy Papież został zraniony wystrzałem z jednego czy
też z dwóch różnych pistoletów. Chciałbym się podjąć zbadania tej kuli. Jestem
przekonany, że na placu Świętego Piotra znajdowała się nie jedna osoba biorąca
udział w zamachu, ale co najmniej cztery.

Czy zgodziłby się Pan z tezą Ronalda Reagana, że Związek Sowiecki to było
imperium zła?

– Nie ma co do tego wątpliwości. Służby specjalne ZSRS zorganizowały nie tylko
zamach na Papieża, ale także porwanie niewinnej 15-letniej dziewczyny, Emanueli
Orlandi. Stało się to dwa dni po powrocie Ojca Świętego z jego pielgrzymki do
Polski, 23 czerwca 1983 roku. Papież zareagował natychmiast. Napisał osiem apeli
o jej uwolnienie. Udał się także do Alego Agcy, aby poprosić go o pośrednictwo w
tej sprawie. Wiedział, że jej porwanie jest związane z wcześniejszym zamachem na
jego życie. Dziewczyna pochodziła z ubogiej rodziny, nie było to porwanie dla
okupu. Ojciec Święty udał się z wizytą do rodziny Orlandi w czasie Bożego
Narodzenia 1983 roku. Powiedział rodzicom dziewczyny, że została ona porwana z
jego powodu. Porwanie dziewczyny było aktem wymierzonym w Ojca Świętego, który
dopiero co wrócił z Polski, gdzie wzbudził w Polakach odwagę i dodał im ducha.
Porwanie Emanueli Orlandi miało te działania Papieża zablokować.

Przygotowuje Pan książkę o zamachu na życie Jana Pawła II?
– Tak, mam nadzieję, że książka niedługo się ukaże. Nic nie jest nigdy pewne,
ciągle napotykam przeszkody, różni ludzie mówią mi: "To jest za mocne, tamto
jest za mocne"… Boją się. Za każdym razem, kiedy chcę powiedzieć niewygodną
prawdę, bardzo trudno jest mi ją przekazać innym. A przecież biorę
odpowiedzialność za to, co mówię.

Życzę zatem powodzenia w pracy i opieki Matki Bożej.
– Tak, jestem katolikiem, wierzę w Jej opiekę i potrzebuję jej. Dziękuję. Niech
żyje Jan Paweł II, niech żyje prawda. Miejmy nadzieję, że sprawiedliwość
zwycięży, choćby po upływie wielu lat.

Dziękuję za rozmowę.

drukuj

Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl