Wiara była dla Niego jak oddech
Z przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski JE ks. abp. Józefem
Michalikiem, metropolitą przemyskim, rozmawia Sławomir Jagodziński
Każdy święty wyrasta z konkretnego narodu, z konkretnego Kościoła lokalnego i
ostatecznie staje się darem Opatrzności dla rodaków. Jakie wyzwania stawia przed
nami beatyfikacja Papieża Polaka?
– Bardzo ważne jest uświadomienie sobie, że ten Papież uosabia coś z Polski, z
polskiej tradycji, z tego związku Kościoła z Narodem, z historią. On wyrósł nie
tylko z rodziny w Wadowicach, ale On wyrósł z historii Kościoła w Polsce; z tych
wszystkich zmagań i trudów, kłopotów i niepowodzeń, ale też owoców pracy i
sukcesów. To był człowiek zaprawiany od początku swego życia do kroczenia po
drodze wierności sumieniu, wierności Ewangelii, wierności Kościołowi. Klucz do
odczytania wielkości Jana Pawła II potwierdzony zostanie wobec całego świata w
czasie beatyfikacji: był dlatego taki, bo był święty.
Warto zatem zwrócić uwagę, że droga, którą szedł ten Papież jako młody chłopiec,
jako ksiądz i jako biskup, to kierunek dla każdego z nas. To droga miłości Boga,
Kościoła, Ojczyzny, każdego człowieka. Jest ona skuteczna i słuszna, skoro
doprowadziła Jana Pawła II do takiego rozwoju intelektualnego i duchowego, który
rozbłysnął świętością. Taki rozwój jest możliwy w wypadku każdego człowieka, pod
warunkiem że praca nad sobą, wysiłek, będzie podobny do Jego wysiłku. Głęboki
sens ma w tym docenienie naszej zwyczajnej, codziennej pracy, spełniania z
miłością i oddaniem obowiązków, które wynikają z naszego określonego powołania i
przede wszystkim wierności Chrystusowi.
Co sprawiało, że Jan Paweł II, mając świadomość tak bolesnej obecności zła w
świecie, ciągle pozostawał człowiekiem nadziei?
– Znamienne słowa: "Nie lękajcie się!", Papież powiedział w kontekście wezwania:
"Otwórzcie drzwi Chrystusowi". Optymizm Jana Pawła II wypływał właśnie z Jego
silnego związku z Chrystusem, który dla Jana Pawła II stanowił największe
bogactwo. On nim się dzielił, nie mógł nie głosić tego, do czego był sam
całkowicie przekonany. Wiara była dla Niego oddechem, bez którego człowiek się
dusi. Jeśli autentycznie wybiera się życie z Chrystusem, nie można być
pesymistą. Ojciec Święty był autentyczny. To jest też dla nas wezwanie, abyśmy
nie lękali się samych siebie, bo jest Ktoś, kto nam pomoże pokonać siebie,
pokonać to, co w nas niewłaściwe. Ten punkt odniesienia jest bardzo ważny. Żeby
to zrozumieć i tym żyć, trzeba dbać o swą wiarę, pogłębiać ją jako żywy kontakt
z Bogiem. Jan Paweł II uczy nas, że optymizm polega na wierze i na wysiłku
promowania dobra bez paraliżu w obliczu zła.
Już w czerwcu przeżywać będziemy 20. rocznicę pierwszej papieskiej
pielgrzymki do wolnej Polski w 1991 r., kiedy Ojciec Święty z taką determinacją
przypominał nam o Dekalogu. Czy do tego zarysowanego wówczas przez Jana Pawła II
konkretnego programu odnowy naszego Narodu nie trzeba szybko wrócić po
beatyfikacji?
– Jeśli jako Polacy skorzystamy z takich wymagających nauczycieli jak Jan Paweł
II, Polska będzie piękniejsza. Ważna jest sprawa stworzenia właściwej hierarchii
wartości w naszym życiu. Jeśli Pana Boga postawimy na pierwszym miejscu,
wszystko będzie na właściwym miejscu. To decyduje o priorytetach w życiu
osobistym, społecznym i politycznym. Ewangelia i Dziesięć Przykazań to lekcja,
która się sprawdziła, sprawdza się i będzie się sprawdzać. Tylko jakimi my
byliśmy i jesteśmy uczniami?
Podejmowanie przez Ojca Świętego określonych tematów w czasie pielgrzymek
wynikało zawsze z bardzo wnikliwiej obserwacji tego, co się w Polsce działo w
danym czasie. Stąd też zwrócenie przez Papieża przed 20 laty uwagi na Dziesięć
Bożych Przykazań było wymowne. Droga bez Dekalogu nie doprowadzi Narodu do
szczęśliwiej przyszłości i godnego życia. Beatyfikacja Jana Pawła II, która
ukazuje wielkie przywiązanie Polaków do Jego osoby, musi zaowocować wolą
utożsamiania się z wzorem Jego życia i tym, co było dla Niego najważniejsze. On
nie tylko nauczał, ale dał konkretne świadectwo zachowania Przykazań Bożych,
poszanowania Dnia Pańskiego, modlitwy, szacunku dla drugiego człowieka czy
obrony życia ludzkiego i rodziny. Narażał się całej opinii publicznej. Wiemy,
jak Go atakowały za obronę podstawowych przykazań Bożych środowiska laickie
rodem z rewolucji francuskiej.
Jan Paweł II myślał Ewangelią. Zawsze wielką Jego troską było, aby Jego rodacy
kierowali się w swych decyzjach właściwymi wzorcami, godnymi człowieka
wierzącego i ostatecznie odnosili wszystko do najdoskonalszego wzorca – Bożego.
To jest wzorzec dla nas na dziś i jutro naszej Ojczyzny.
Jan Paweł II nigdy się nie bał ludzi. Wiedział, że jedynie w jedności, we
wspólnocie z drugim człowiekiem chrześcijaństwo wzrasta. Stąd ta wielka papieska
koncepcja misji rodziny chrześcijańskiej i roli ludzi świeckich w ewangelizacji.
On wiedział, że każdy człowiek jest ważny. Apelował o ludzi sumienia i o
wyobraźnię miłosierdzia. On szukał każdego, tego błądzącego także.
Nasza Ojczyzna ma takie oblicze, jakie mamy je my, Polacy. Co zrobić, aby ta
beatyfikacja 2011 stała się błogosławioną ofensywą tej Polski, którą nosił w
sercu Jan Paweł II?
– Uczmy się korzystać z dziedzictwa, które Jan Paweł II nam zostawił; ze
wskazań, które z troski o Polskę i jej przyszłość do nas kierował. Pan Jezus
mówił w przypowieści o siewcy, że ziarno pada na różną glebę. Ziarno jednak
trzeba siać i nie wolno wątpić w jego moc, choć ono niekiedy rzeczywiście
zakorzenia się w słabszym gruncie. I nawet jeśli nie przyniesie plonu
stukrotnego, ale trzydziestokrotny, dwudziestokrotny czy tylko pięciokrotny, to
i tak będzie to uwielokrotnienie dobra. Optymizm chrześcijański polega na tym,
żebyśmy wierzyli w siłę dobra i nie bali się zła, słabości ludzkiej. To jest dla
nas ważne przesłanie tej beatyfikacji. Pan Jezus nie wyrzekł się grzeszników,
nie kazał nam odwracać się od nich, obrażać się na trudną rzeczywistość.
Powiedział: "Idźcie i głoście!". Trzeba konsekwentnie i wytrwale promować dobro,
promować dobre instytucje, wyzwalać w ludziach to, co szlachetne, wspierać ludzi
uczciwych, ukazywać piękno pracy dla poprawienia sytuacji w Ojczyźnie. Jeśli
społeczeństwo nie będzie miało pozytywnych punktów odniesienia, godnych zaufania
liderów, społeczników, wolontariatu, ofiarnych i modlących się za dobre dzieła
ludzi, to prędzej czy później skarłowacieje. Bo naród w swej istocie nie
karłowacieje przez sam fakt obecności złych, nieuczciwych ludzi, żyjących na
koszt innych, trawionych nałogami, czy tych, którym np. rozsypało się życie
małżeńskie. Problem narasta, gdy zaczyna brakować jednostek, którzy robią więcej
niż inni. Bo społeczeństwo tylko dzięki takim ludziom wzrasta: to są np. matki
bohaterki, które przyjmują kolejne dziecko, to np. uczciwi pracodawcy, którzy
nie wykorzystują ludzi, to pracownicy sumiennie spełniający swe obowiązki czy
wreszcie sprawujący władzę w duchu autentycznej służby Narodowi i Ojczyźnie.
Egoizm jest śmiercią postępu.
Kolejna fundamentalna kwestia to obrona życia ludzkiego od poczęcia do
naturalnej śmierci. To sprawa, której nie można nigdy zlekceważyć. Jan Paweł II
całkowicie oddał się zdecydowanej walce o prawo do życia dzieci poczętych. Ta
sprawa leżała Mu na sercu zawsze. Tego nie może ignorować nikt, kto deklaruje,
że Jan Paweł II coś dla niego znaczy.
Czy nie powinniśmy się uczyć patriotyzmu od Jana Pawła II?
– Wychowywanie do patriotyzmu to ważna sprawa. Jan Paweł II autentyczną miłość
do Ojczyzny, do Polski, poniósł na cały świat. Nie wstydził się tego. Dzisiaj
próbuje się zacierać przywiązanie do małej Ojczyzny, a patriotyzm się ośmiesza.
Chłopca, który w czasie jednego z programów w telewizji zaśpiewał o miłości do
Ojczyzny, tzw. autorytety kultury polskiej publicznie wyśmiały. Myślę, że to
jeszcze jeden znak chorych elit, chorego myślenia. Miłość do Ojczyny jest wielką
wartością i świadczy o człowieku. Ona jest motywem do bezinteresownej pracy, do
ofiary z siebie, do troski o kulturę narodową, tradycję.
Od śmierci Jana Pawła II ożywiły się środowiska, które przy różnych okazjach
wmawiają nam, że mamy w Kościele kryzys, że nie mamy przywódcy, że nie mamy
autorytetu… Z czego to wypływa?
– Poprzez te mniej lub bardziej wyrafinowane ataki sprawdza się ta odwieczna
prawda, że Ewangelia, Kościół zawsze dla kogoś będą niewygodne. Jan Paweł II,
kiedy głosił rekolekcje dla Papieża Pawła VI i kardynałów, zatytułował je:
"Znak, któremu sprzeciwiać się będą". On już wtedy doskonale widział ten
problem, kilka lat przed wyborem. Kościół jest niewygodny, bo i Chrystus był
niewygodnym znakiem, któremu się sprzeciwiano. Ataki na pasterzy, na Papieża, są
w jakiś sposób związane z misją Kościoła. Oczywiście czasem uczciwa krytyka może
pomóc poprawić coś, jeśli chodzi o ten ludzki czynnik w Kościele. Jednak w
Kościele jest też ten element boski – obecność Chrystusa, niezmienny depozyt
wiary, nauczanie moralne. Nie wszyscy chcą to zrozumieć i to akceptują.
Ewangelia ciągle jest wymagająca. Do jej przyjęcia potrzebne jest jednak
otwarcie serca. Niestety, dziś jest coraz więcej ludzi, którzy to otwarcie serca
mają utrudnione przez różne okoliczności, przez uprzedzenia, przez kłamstwa,
którymi próbuje się obraz Kościoła zeszpecić. Stąd przed nami stałe zmaganie,
aby wyjaśniać ludziom nierozumiejącym Kościoła, źle albo złośliwie go
przedstawiającym, jaka jest jego natura, na czym opiera się nauczanie wiary i
moralności katolickiej. Jan Paweł II tak czynił. Otwierając się na człowieka
poszukującego, pozostawał zawsze wierny Ewangelii, wierny Chrystusowi, wierny
depozytowi wiary, który jest niezmienny. Świadectwo dobrego życia, idące w parze
z głoszeniem we właściwej formie Słowa Bożego, ma ogromną silę. Co więcej możemy
zrobić? Możemy się jeszcze modlić, bo klucz do otwarcia zatwardziałego serca
człowieka leży ostatecznie w rękach Boga. Wtedy może przyjdzie także na wrogów
Kościoła i Ewangelii czas łaski i nawrócenia.
Nie ulega wątpliwości, że Jan Paweł II stał się największym w naszych
dziejach ambasadorem Polski. Jak sprawić, żeby ten wizerunek Polski i Polaków,
który Jan Paweł II przekazał światu, nie był niszczony?
– Każdy Polak świadczy o Ojczyźnie i Narodzie swym słowem i stylem zachowania.
Do tego dochodzi też dawanie świadectwa wyznawanej wierze. Każdy w jakiś sposób
może stać się ambasadorem albo dobra, albo zła. Sprawa prezentowania wizerunku
Polski w świecie dotyka wspomnianej już kwestii patriotyzmu, wychowania do
miłości Ojczyzny. Stąd, aby nie marnować także tego papieskiego dziedzictwa,
jakim jest obraz Polski w świecie, trzeba poznawać i szanować naszą historię,
tradycje narodowe, kulturę. Dzisiaj w szkołach redukuje się, i to znacznie,
naukę historii Polski. Przecież to jest gest antykultury ze strony Ministerstwa
Edukacji Narodowej, ze strony tych wszystkich, którzy za tym idą. Jeśli nie
będziemy znali historii, tradycji, to dokąd dojdziemy? Jest stara przestroga:
kto chce pozbawić nas historii, ten pozbawia nas przyszłości. To jest
niebezpieczne.
Jak Ekscelencja wspomina osobiste spotkania, rozmowy z Janem Pawłem II?
– W Jego obecności człowiek czuł się dobrze. Zawsze serdecznie się z Nim
rozmawiało. Nigdy nie odczułem, że jest się dla Niego ciężarem, że nie ma czasu,
spieszy się. Widać było, że Papież bardzo cenił sobie kontakt z drugim
człowiekiem, lubił przebywać w towarzystwie swych gości. Muszę przyznać, że
często udawałem się do Rzymu, bo wiedziałem, że Ojciec Święty potrzebuje rozmowy
o Polsce, o tym, co się w naszej Ojczyźnie dzieje. To był człowiek autentyczny,
szczery, w którym nie było nieszczerości czy zakłamania. Był sobą. Mimo wielkiej
wiedzy i kultury, mimo doskonałego przygotowania do życia, mimo swoich
zainteresowań zawsze umiał wejść w zainteresowania i problemy innych, wysłuchać
ich opinii. Doskonale się czuł w obecności Pana Boga, ale i w obecności drugiego
człowieka.
Dziękuję za rozmowę.