fot. Robert Sobkowicz/Nasz Dziennik

Ks. prał J. Niżnik dla „Naszego Dziennika”: Potrzeba kapłanów mocnych duchem

Problemy na drodze ku realizacji powołania kapłańskiego nie powinny zniechęcać, ale mobilizować do przezwyciężania słabości. Miejscem do walki ze złem w sobie jest tabernakulum. Święty Andrzej Bobola na kolanach przed Bogiem nabierał mocy ducha i wzrastał w Bożej mądrości – wskazał ks. prał. Józef Niżnik, kustosz sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie, w rozmowie z red. Krzysztofem Gajkowskim z „Naszego Dziennika”. 3 marca br. ruszyła ogólnopolska nowenna w intencji duchowieństwa. Transmisję z Sanktuarium przeprowadza codziennie Radio Maryja.

***

„Nasz Dziennik”: Wraz z sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie wierni z całej Polski modlą się nowenną za kapłanów. Czego dzisiejsi klerycy i kapłani mogą nauczyć się od św. Andrzeja Boboli?

Ks. prał. Józef Niżnik: Jeżeli chce się zostać kapłanem lub zakonnikiem, to wpatrując się w postać św. Andrzeja Boboli, uczymy się, że mamy być ciągle materiałem w rękach Boga, który nas kształtuje. Podczas nauki w szkole jezuickiej przełożeni Boboli zastanawiali się, czy on w ogóle nadaje się na zakonnika. Obawiali się, że z jego charakterem i temperamentem nie można być dobrym kapłanem. Wiemy, że miał problemy na swojej drodze do święceń i ślubów zakonnych. One jednak nie oddalały go od Jezusa, ale zbliżały do Niego.

Dzisiejsi kandydaci do stanu kapłańskiego w tym właśnie powinni naśladować św. Andrzeja. Problemy na drodze ku realizacji powołania nie powinny ich zniechęcać, ale mobilizować do przezwyciężania słabości. Miejscem do walki ze złem w sobie jest tabernakulum. Święty Andrzej na kolanach przed Bogiem nabierał mocy ducha i wzrastał w Bożej mądrości.

Jak do tego doprowadzić seminarzystów i młodych kapłanów?

Uczynić to można przez kształtowanie właściwej relacji do Maryi. Wielu kapłanów tylko zewnętrznie czci Maryję. Tymczasem św. Paweł VI uczy, że Matkę Bożą trzeba naśladować swoim życiem. Trzeba rzetelnej pracy nad sobą. Niebo nie zrobi wszystkiego za nas.

Patrząc na św. Andrzeja Bobolę, uczymy się, że Maryja nigdy nas nie zostawia samym sobie. Ona zaprowadziła go przed tabernakulum na adorację. Ona zawsze prowadzi do Jezusa. Maryja jest Służebnicą Pańską. Gdy dziś tu i ówdzie słyszymy, że niektórym teologom i kapłanom przeszkadza Maryja, bo im przesłania Jezusa Chrystusa, to czyż przez takie zachowanie nie wskazują, że nic nie zrozumieli z katolickiej pobożności maryjnej? Święty Andrzej zapewnia, że formacja kapłańska z pomocą Maryi i pod Jej matczyną opieką jest o wiele owocniejsza.

Jakie owoce tego będą w życiu kapłańskim?

Dzięki bliskiej relacji z Matką Bożą św. Andrzej lepiej rozumiał otaczający go świat. Ona zaprowadziła go do świętości. Święty rozumie więcej i widzi więcej niż inni. Świętość to wierność poznanej prawdzie i własnemu sumieniu. To dało swój owoc w jego pracy wśród podzielonych chrześcijan – na ziemiach, gdzie żyli zarówno katolicy, jak i prawosławni.

W wielu przekazach słyszymy, że on nawracał. W moim przekonaniu św. Andrzej Bobola ewangelizował. Jezus go nauczył, że przynależymy do Kościoła z racji chrztu. Jako kapłan Chrystusowy, wiedział, że zarówno katolicy, jak i prawosławni mają się uświęcać, aby się zbawić. Święty Andrzej fascynował ludzi, przekonywał ich swoją postawą ewangeliczną. Była to postawa bezkompromisowej wierności nauce Ewangelii. Nosił w sobie przekonanie, że trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi. Tej postawy powinniśmy się od św. Andrzeja uczyć dzisiaj, gdy zbyt wiele wkradło się do Kościoła z tego, co nazywamy „poprawnością polityczną”. Dlatego trzeba powiedzieć, że wszelka taka „poprawność” – zarówno ta w państwie, jak i ta w Kościele, jest bardzo niebezpieczna.

Tymczasem świętość to wierność prawdzie – bez względu na to, czego oczekuje od kapłanów świat. Dziś potrzeba, by młodzi uczyli się od św. Andrzeja Boboli tego, co było zawsze prawdą o naszej wierze. W chrześcijaństwo wpisany jest szacunek dla wszystkich ludzi i ich poglądów, ale najpierw są obrona i jednoznaczne głoszenie naszego ewangelicznego stanowiska, które pochodzi od Jezusa Chrystusa.

Trzeba więc św. Andrzeja Bobolę przypomnieć kapłanom.

W Kościele niewiele się mówi na temat św. Andrzeja Boboli, bo jego świętość dla wielu jest nieznana. To jest świętość nie na pokaz, ale taka, którą ceni Pan Bóg. Mało mamy wiedzy źródłowej o życiu i śmierci św. Andrzeja Boboli, bo nikt nie uważał go za kandydata na ołtarze. To z woli Boga się objawił i o sobie przypomniał. Bóg upomniał się, by ludzie go czcili i o nim pamiętali. Dlaczego ukazywał się po swojej śmierci? Ponieważ św. Bobola pokazuje, że istotą kapłaństwa jest służba Bogu i ludziom.

Święty Andrzej Bobola mówi, że kapłanem czy zakonnikiem zostaje się nie ze względu na wygodne życie, zaszczyty, godności, ale ze względu na Boga, któremu trzeba być wiernym nawet za cenę męczeńskiej śmierci. Na to kapłani i biskupi muszą być przygotowani. Dla nas, duchownych, nagrodą jest tylko uznanie w oczach Boga.

Wierność prawdzie to także niezgoda na grzech.

Święty Andrzej uczy, że kapłan nie może przyzwalać na żaden grzech. Nie ma grzechu, który można by przemilczeć. Trzeba robić wszystko, żeby usuwać grzech. To jest istota życia kapłańskiego: piętnować grzech w życiu swoim i wiernych. Nie możemy tolerować grzechu, żeby zyskać „święty spokój”.

Wojna na Ukrainie i strach przed zagrożeniem pokoju w Polsce rodzą też pytanie o męstwo kapłanów. Czy i tu wzorem może być św. Andrzej?

Kapłan zawsze bardziej przemawia swoją postawą niż słowami. Święty Andrzej to świadek miłości Jezusa Chrystusa. Ludzie, którzy pod jego wpływem przechodzili z prawosławia na katolicyzm, nie byli przez niego nawróceni, ale byli pod urokiem jego autentycznej postawy miłości do Boga, którą on żył i która przepełniała wszystkie jego działania. Męstwo rodzi się z miłości do Chrystusa. Tylko ona daje siłę świadczenia o Ewangelii, daje odwagę bycia innym niż wszyscy, niezależnie od okoliczności zewnętrznych. On przerósł swoją epokę i powinien być nazwany prekursorem nowej ewangelizacji. On poszedł na peryferia głosić Ewangelię. Jego życie było ofiarą złożoną Bogu i ludziom, których chciał uratować od potępienia. Ten wzór jest aktualny i dziś, szczególnie w czasach zagrożonych wojną. Myślę, że to owoc jego głębokiego przemyślenia Ewangelii, a szczególnie przypowieści o Dobrym Pasterzu.

W czasach zagrożenia pokoju, trwogi o życie i przyszłość to kapłani są ostoją siły duchowej powierzonych im wiernych?

Wszelkie działanie kapłana, które nie jest oparte na modlitwie, nie przyniesie owocu. Siłą obrońców Ukrainy jest dziś modlitwa całego świata – kapłanów i wiernych orędujących na kolanach przed Bogiem za nimi. Umierając, św. Andrzej nie wstydził się tego, że jest Polakiem. Sam o sobie mówił, że jest Małopolaninem. On był patriotą.

Dziś część kapłanów jakby zatraciła ducha patriotyzmu i odpowiedzialności za naszą Ojczyznę. To trzeba na nowo przemyśleć i powrócić do naszej chlubnej tradycji, gdy kapłani ze względu na Boga uczyli ludzi miłości do Polski. To jest potrzebne, bo jak nie będziemy kochać Polski, to jak będziemy mogli kochać Kościół – naszą ojczyznę niebieską?

Modlimy się więc razem za kapłanów, by oni byli silni duchowo.

Czterechsetną rocznicę święceń kapłańskich św. Andrzeja Boboli 12 marca br. poprzedza nasza modlitwa nowennowa. Jest to odpowiedź na małą liczbę powołań kapłańskich. Na puste seminaria. Kapłani i osoby konsekrowane potrzebują naszej modlitwy. Bez modlitwy ludzi kapłani będą słabi. To relacja wiązana. Ludzie modlą się za księdza, ksiądz za ludzi i wszyscy razem klękamy przed Najświętszym Sakramentem, bo to nasza wspólna troska o Kościół.

Dziękuję za rozmowę.

Krzysztof Gajkowski/Nasz Dziennik

drukuj