fot. PAP/EPA

Min. Z. Ziobro dla „Naszego Dziennika”: Choć wszyscy wiedzą, że W. Putin to międzynarodowy bandyta, państwa Unii Europejskiej prowadziły z nim biznesy

Unia Europejska sama sobie wyhodowała i wykarmiła imperialistyczne monstrum, które stosuje metody stalinowskie, zabija nieprzychylnych dziennikarzy, neguje prawdy historyczne o zbrodniach ZSRS, napada na Gruzję, Ukrainę. Te mordy i najazdy przecież musiał zatwierdzać Putin. I mimo że wszyscy wiedzą, że to międzynarodowy bandyta, państwa Unii Europejskiej prowadziły z nim biznesy. To przecież Niemcy od początku promowały Nord Stream 1 i Nord Stream 2 oraz przejście z węgla na gaz – mówił w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Zbigniew Ziobro, minister sprawiedliwości i prokurator generalny.

***

Każdego dnia dochodzą do nas dramatyczne informacje o kolejnych rosyjskich zbrodniach na Ukrainie. Nie byłoby tych zbrodni, gdyby Zachód nie pozwolił Władimirowi Putinowi na realizowanie jego imperialnych ambicji?

– Unia Europejska sama sobie wyhodowała i wykarmiła imperialistyczne monstrum, które stosuje metody stalinowskie, zabija nieprzychylnych dziennikarzy, neguje prawdy historyczne o zbrodniach ZSRS, napada na Gruzję, Ukrainę. Te mordy i najazdy przecież musiał zatwierdzać Putin. I mimo że wszyscy wiedzą, że to międzynarodowy bandyta, państwa Unii Europejskiej prowadziły z nim biznesy. To przecież Niemcy od początku promowały Nord Stream 1 i Nord Stream 2 oraz przejście z węgla na gaz. Choć prowadziło to do uzależniania od Putina gospodarek państw środkowoeuropejskich i ogromnych zysków dla Rosji. To przecież elita europejska, która zawsze miała usta pełne sloganów o najwyższych unijnych wartościach, traktowała Putina jako męża stanu. I to ta sama elita atakowała nie Rosję, ale właśnie Polskę – która od lat głośno mówiła prawdę o Putinie – za rzekomy brak praworządności. To Zachód z wiodącą rolą Niemiec sprawił, że Putin poczuł się bezkarny. Unia Europejska wyhodowała potwora.

I teraz za tę wojnę i zbrodnie odpowiada cała UE?

– To nie Unia Europejska gwarantuje nam bezpieczeństwo, tylko NATO, bo Putin boi się silniejszych militarnie. Państwa Sojuszu, które ostro traktują dzisiaj Putina, nie należą do Unii, to USA i Wielka Brytania. Niemcy czy Francja cały czas usiłują się z przywódcą Rosji dogadywać. Nieustanne telefony prezydenta Macrona do Putina stały się inspiracją dla wielu memów. Unia, wbrew początkowym zapowiedziom, nie zdecydowała się na najtwardsze sankcje – blokadę dostaw energetycznych czy blokadę rosyjskich banków. To już tradycja. Sankcje nałożone na Rosję w 2014 r., po pierwszej napaści na Ukrainę, były zupełnie pozorne. Moskwa regularnie łamała wszelkie zakazy, bo doskonale wiedziała, że Unia nie będzie reagować. To było jak zaproszenie do kolejnej agresji. I Putin z tego zaproszenia skorzystał…

Jak można ocenić zachowanie Niemców po obecnym ataku Rosji na Ukrainę?

– To było znamienne. Brytyjczycy i Amerykanie dostarczali uzbrojenie Ukrainie i głośno protestowali, a Niemcy cały czas ociągały się z ważnymi decyzjami. Berlin sądził, że upadek Ukrainy to kwestia godzin, że najdalej po trzech dniach inwazji będzie koniec wojny, bo Kijów się podda i nie trzeba będzie nikomu pomagać. Berlin za dużo zainwestował w budowanie sojuszu z Moskwą, aby teraz się jej przeciwstawić. Można powiedzieć, że Putin skorumpował niemiecką politykę i biznes gigantycznymi pieniędzmi, które szły z gazu.

Ze strony Niemiec padają twarde deklaracje, ale brakuje realnych działań. W co gra Berlin? Nie chce sobie zamykać furtek do ewentualnej współpracy z Rosją po zakończeniu konfliktu?

– Unia znowu wprowadziła dziurawe sankcje i każdego dnia Putin dostaje od niej miliard euro, głównie za sprawą kontraktów niemieckich. Powtarzam – każdy dzień to jeden miliard więcej dla Putina. Ma więc za co prowadzić wojnę. A to oznacza, że to Niemcy w głównej mierze finansują rosyjskie zbrodnie na Ukrainie. To również oznacza, że Putin dysponuje gigantyczną gotówką i może wykorzystać ją do korumpowania niemieckich oficjeli. Już tak robił z całą premedytacją i świadomością. Budował w ten sposób warunki do nowej agresji, zapewniając sobie przychylność najważniejszych państw Europy. Po 2014 roku Unia Europejska nie zmniejszyła zakupu gazu z Rosji, tylko wciąż zwiększała import i coraz bardziej się uzależniała. Już w 2014 r. apelowałem do Donalda Tuska, by zawetował kolejne zaostrzenie pakietu klimatyczno-energetycznego, którego naturalną konsekwencją było przyjęcie gazu jako paliwa pośredniego w miejsce węgla. A czyj gaz jest w Europie, kto na nim zarabia? Ostrzegałem, że Putin będzie miał na krótkiej smyczy Unię Europejską i jeśli Wspólnota będzie nadal napełniać sakiewkę Putina, to on wykorzysta te środki na rozbudowę swojej armii. Tusk, jako ówczesny premier, nie zawetował tej decyzji UE, choć domagały się tego komisje polskiego Sejmu i Senatu. Karnie spełnił oczekiwanie Angeli Merkel, która w ten sposób cementowała niemiecko-rosyjski sojusz energetyczny.

Czy nastąpi refleksja na Zachodzie, że ze zbrodniarzami nie robi się interesów?

– Oglądałem niedawno dokumentalny film o premier Wielkiej Brytanii Margaret Thatcher. Nie w każdej sprawie się z nią zgadzam, ale w stu procentach podzielam jej przeświadczenie, że niemieckim politykom nie można ufać. Widzimy ich kłamstwa, cynizm, skorumpowanie. Zarówno teraz w postawie wobec Ukrainy, jak i wcześniej w polityce wewnątrzunijnej. Nawet dowody świadczące o rosyjskich zbrodniach wobec dzieci na Ukrainie nie przeszkadzają Berlinowi po cichu wspierać Moskwy poprzez blokowanie dostaw ciężkiego uzbrojenia dla broniących się Ukraińców. Ci sami ludzie pouczają nas o wartościach i zarzucają nam łamanie demokracji. To przejaw polityki Berlina, która zakłada dominację Niemiec w Unii Europejskiej opartą na współpracy strategicznej z Rosją. W optyce niemieckich polityków Polska to strefa wpływów Niemiec, a Ukraina – Rosji.

Wojna tej strategii nie zmieni?

– Trzeba robić wszystko, żeby Rosja przegrała. Ale gdyby tak się nie stało, to nie mam wątpliwości, że pierwszym krajem, który oficjalnie wznowi współpracę z Moskwą, będą Niemcy. I nic już ich nie powstrzyma przed przejęciem władzy nad całą Unią Europejską.

Dlaczego odium krytyki za blokowanie surowszych sankcji wobec Rosji spadło na Węgry, a nie na Niemcy?

– Niemcy mają w europejskich mediach za duże wpływy, by krytyka Berlina wybrzmiewała zbyt mocno. Znacznie łatwiej atakować Orbána. Ostrze ataków, choć dotyczyło to zupełnie innych spraw, przez ostatnie lata było też wymierzone w nasz kraj. Żadne media nie niszczyły tak bardzo reputacji Polski na świecie, jak niemieckie. Antypolskie relacje i rozmowy z zachodnimi politykami były przesycone agresją czy wręcz nienawiścią wobec wszystkiego, co polskie – wobec naszej kultury, naszych wartości, chrześcijańskiej tradycji. Być może stąd tak wielki szok na Zachodzie, że ci rzekomo szowinistyczni i ksenofobiczni Polacy okazali się ludźmi o wielkich sercach, pełnych hojności, miłosierdzia i dobra. Polacy nie zamknęli granic dla ukraińskich uchodźców, nie zbudowali obozów, tylko przyjęli tych ludzi do swoich domów. Ta największa w nowożytnej Europie fala bezinteresownej pomocy nie pasuje do lewicowej, niemieckiej narracji przypisującej Polsce nieżyczliwość wobec innych narodów.

Czyli mamy problem nie tylko z Rosją, lecz także z Niemcami?

– Sytuacja jest nieporównywalna, bo Rosja jest agresorem, zagraża nam fizycznie. Niemcy natomiast do perfekcji opanowali władanie bronią ekonomiczną i polityczną. Tutaj mamy do czynienia z lustrzanym odbiciem tego samego problemu. Putin widział w tym lustrze Niemców, którzy mu na wszystko pozwalali. A Niemcy całą Unię Europejską, na którą mają największy wpływ. Tylko wyjątkowo naiwni mogą wierzyć w to, że Unią rządzą ponadnarodowi, niezależni i uczciwi politycy kierujący się wyłącznie dobrem wspólnym wszystkich Europejczyków. Wystarczy spojrzeć na unijną politykę klimatyczną, którą forsują Niemcy, bo zwiększy ich dobrobyt kosztem biedniejszych krajów, w tym Polski. Unijna polityka to forsowana pod stołem gra narodowych interesów, a nie bajki o wspólnocie.

Gazprom przekazywał dziesiątki milionów euro na organizacje ekologiczne, które forsowały pakiet klimatyczno-energetyczny. Tak działali lobbyści Putina?

– Walka z ociepleniem klimatu została tak skonstruowana, aby wspierać Rosję i Niemcy, które zyskiwały jako główny hub dystrybucji gazu i tańszej energii. Niemcy chcieli na przykład poprzez TSUE zlikwidować elektrownię w Turowie. Byłyby deficyty energii i musielibyśmy kupować energię elektryczną. Od kogo? Od Niemiec. Gdzie byłaby produkowana? W gazowych elektrowniach zasilanych gazem od Putina. Zarobiliby na tym Rosja i Niemcy. Nie wolno nam nie widzieć tego potężnego pomostu zbudowanego między Berlinem a Moskwą ponad Europą. Trzeba pokazywać hipokryzję Niemiec, które budowały wizerunek mocarstwa moralnego, niemieszającego się w konflikty, niesprzedającego broni. To też było kłamstwem, bo są czwartym eksporterem broni. I wspierają Putina, cały czas blokując dostawy potrzebnej broni dla Ukrainy. Pod presją opinii międzynarodowej początkowo wysłali im łaskawie hełmy. Blokowali też inne kraje w dostarczaniu amunicji, a dzisiaj blokują dostawy ciężkiej broni. Rosja dzień w dzień bombarduje szpitale, domy dziecka, zabija cywilów, a Niemcy cały czas nie widzą problemu. I nie chcą skutecznie pomagać napadniętemu i broniącemu się państwu.

Dlaczego mimo tego, co robi Putin na Ukrainie, mimo naszych działań wobec uchodźców wojennych, ataki na Polskę nie ustają? Są kary za „Turów”, za Izbę Dyscyplinarną, trwa blokada „Krajowego planu odbudowy”…

– Rząd Olafa Scholza nie przypadkiem w swoim programie zawarł postulat zbudowania jednego państwa Unii Europejskiej, z wiodącą rolą Niemiec. Dlatego stworzyli mechanizm warunkowości, który daje im potężną realną władzę. Wcześniej Unia Europejska nie miała narzędzi finansowych sankcji wobec niepokornych krajów. Teraz Unia może szantażować Polskę, domagając się korzystnych dla Unii zmian w polskim sądownictwie. Dzisiaj zmienią nam wymiar sprawiedliwości, jutro uzależnią energetycznie, a pojutrze mogą wziąć się za kwestie obyczajowości – dopuścić aborcję na życzenie albo wprowadzić adopcję dzieci przez pary homoseksualne. Kto eurokratom zabroni, skoro mają takie narzędzie do szantażu. Donald Tusk i Platforma Obywatelska mocno popierali wprowadzenie mechanizmu warunkowości, by podłożyć nogę rządowi Zjednoczonej Prawicy. Liczyli na przejęcie władzy i nie myśleli w kategorii odpowiedzialności za kraj i polskiej racji stanu. Niestety, premier Mateusz Morawiecki zaufał zapewnieniom Merkel, że „warunkowość” nie będzie w praktyce wykorzystywana i szantażu nie będzie. Stało się jednak inaczej, przed czym przestrzegała Solidarna Polska, sprzeciwiając się do końca wprowadzeniu tego mechanizmu. I dziś wskazujemy to, jako kolejny dowód, że ustępstwa wobec Unii nie popłacają.

Jakie zatem szanse daje nam obecna sytuacja geopolityczna?

– Jesteśmy wciąż w trudnej sytuacji, ale wojna sprawiła, że zachwiał się budowany przez lata sojusz niemiecko-rosyjski. Wielu Europejczyków dostrzegło wreszcie to, przed czym mówiliśmy od dawna, ale nie chcieli tego słuchać. Teraz sami zobaczyli porażające skutki układu z Moskwą. Musimy o tym głośno mówić, pokazywać prawdę. Po to, by zmienić politykę Unii Europejskiej, zwłaszcza w obszarze energetycznym. W przeciwnym razie Putin wygra, a wtedy jego wojska karmione miliardami euro staną się bardzo groźne dla innych państw.

Reforma sądownictwa wciąż budzi dyskusje. W Sejmie procedowane są projekty dotyczące zmian w funkcjonowaniu Sądu Najwyższego i Izby Dyscyplinarnej. Uda się znaleźć kompromis w koalicji i jednocześnie załagodzić konflikt z UE?

– Prezydent Andrzej Duda zawetował w 2017 r. przygotowaną w Ministerstwie Sprawiedliwości ustawę o Sądzie Najwyższym. Następnie zaproponował swoją, która została uchwalona i obecnie obowiązuje. Zrobił to po to, by budować kompromis z Unią Europejską i znaleźć akceptację części sędziów, którzy kwestionują reformę sądownictwa. Efekt jest taki, że teraz sam proponuje kolejną ustawę, która dewastuje ustrój Sądu Najwyższego. Robi to pod naciskiem UE, by Polska dostała pieniądze, którymi jest szantażowana. W mojej ocenie to błąd. Ustępstwa będą eskalować kolejne żądania Brukseli i Berlina. Po ogłoszeniu projektu przez prezydenta niemieckie media tryumfowały, że szantaż ekonomiczny wobec Polski przynosi efekty i się opłaca. Tu już nie chodzi o Sąd Najwyższy, lecz sprawę najważniejszą – polską suwerenność. Dlatego Solidarna Polska paradoksalnie broni ustawy o Sądzie Najwyższym, której autorem jest Andrzej Duda, przed nim samym. Projekt prezydenta de facto uznaje nadrzędność prawa europejskiego nad Konstytucją RP. Tymczasem prezydent powinien chronić polską suwerenność i Konstytucję. Poza tym w prezydenckim projekcie są przepisy, które – gdyby weszły w życie – doprowadziłyby do całkowitej zapaści i paraliżu sądownictwa. W Polsce mamy ponad 8 milionów spraw w sądach rocznie. A prezydent proponuje, że w każdej sprawie strona będzie mogła złożyć wniosek o zbadanie niezawisłości sędziego. Jeśli tylko w co czwartym przypadku taki wniosek będzie złożony, to mamy kolejne 2 miliony spraw. Powodowałoby to, że sędziowie zamiast sprawami zwykłych ludzi zajmowaliby się sami sobą. To byłaby katastrofa. Myślę w kategoriach odpowiedzialności za państwo, więc nie chcę doprowadzić do kryzysu w koalicji, lecz szukam racjonalnego kompromisu. Zgłosiliśmy poprawki, które zniwelują przynajmniej najpoważniejsze wady projektu prezydenckiego. Choć konsekwentnie przestrzegam – ustępstwo wobec szantażu rozzuchwala szantażystów. Dlatego projekt prezydencki uważam za błąd.

Za nami 12. rocznica katastrofy smoleńskiej i raport podkomisji w tej sprawie. Rzuca on nowe światło na to, co się stało na Siewiernym? Poznamy prawdę o tym dramacie?

– Śledztwo trwa. Tylko w tym roku było powołanych 70 dodatkowych opinii biegłych z całego świata. Informacje o śladach materiałów wybuchowych, które znalazły się w raporcie podkomisji Antoniego Macierewicza, to właśnie efekt pracy biegłych powołanych przez prokuraturę. Wciąż jest jednak za wcześnie na zajęcie ostatecznego procesowego stanowiska w tej sprawie. Trzeba najpierw poznać opinie wszystkich biegłych, zwłaszcza że w śledztwie pracują instytuty i biegli o światowej renomie. Muszą jednoznacznie ocenić wszystkie okoliczności. Tu nie chodzi o politykę, ale o ustalenie prawdy. Dlatego postępowanie musi być sterylnie obiektywne do samego końca.

Dzięki prokuratorskiemu śledztwu wiemy już na pewno, że rosyjscy kontrolerzy lotu na lotnisku Siewiernyj podawali polskiej załodze nieprawdziwe dane. W momencie krytycznym świadomie wprowadzali w błąd. Dezinformowali, że samolot znajduje się „na kursie i na ścieżce” i jest bezpieczny, a tymczasem tak nie było. Do tego – wbrew przepisom – nie zamknęli lotniska, do czego byli zobowiązani. Już tylko to pozwala stwierdzić, że Rosjanie odpowiadają za zniszczenie samolotu i śmierć jego pasażerów na czele ze śp. Prezydentem RP Lechem Kaczyńskim. Prokuratorzy ustalili też, że nieco wcześniej kontrolerzy telefonicznie otrzymali dyspozycje z Moskwy.

Na koniec chciałbym życzyć redakcji i czytelnikom „Naszego Dziennika” zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych i błogosławieństwa płynącego od zmartwychwstałego Pana Jezusa Chrystusa.

Dziękuję za rozmowę.

Aneta Przysiężniuk-Parys/„Nasz Dziennik”/radiomaryja.pl

drukuj
Tagi: , ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl