
Autorstwa Required attribution text: by the Priestly Fraternity of Saint Peter, available from http://fssp.org., Attribution, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5289044
[Jestem w Kościele] Msza trydencka – największy problem Kościoła
Stolica Apostolska potwierdziła w minionym tygodniu restrykcyjną interpretację papieskiego motu proprio „Traditionis custodes”, radykalnie ograniczającego możliwość sprawowania tzw. Mszy Św. trydenckiej. Przede wszystkim Watykan uściślił, że nie można celebrować starej liturgii w kościołach parafialnych bez zgody Dykasterii Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. Oznacza to, że samo udzielenie dyspensy przez biskupa diecezjalnego na podstawie Kodeksu Prawa Kanonicznego, z czego biskupi dość chętnie korzystali, jest niewystarczające. W każdym takim przypadku konieczne jest zezwolenie Stolicy Apostolskiej.
Dykasterii Kultu Bożego zastrzeżone są także decyzje ws. tworzenia nowych parafii personalnych oraz – co już wynikało wprost z motu proprio papieża Franciszka – udzielanie zgody na sprawowanie Mszy trydenckiej przez kapłanów wyświęconych po wydaniu tego dokumentu. Twarde stanowisko Stolicy Apostolskiej niestety potwierdza, że w oczach Ojca Świętego i jego najbliższych współpracowników tradycyjna liturgia jest zagrożeniem dla Kościoła i jednym z jego największych problemów.
Trudno o inny wniosek, podczas gdy kurs Watykanu w tej sprawie jest jaki jest. W rzadko której sprawie papież Franciszek jest tak pryncypialny i stanowczy, jak akurat w sprawie przedsoborowej Mszy. Niektórzy próbują tłumaczyć to w ten sposób, że to nie walka ze starą liturgią, tylko z tymi środowiskami Tradycji, które odrzucając Sobór Watykański II i posoborową reformę liturgiczną, niszczą jedność Kościoła (nota bene dziwne, że Watykan nie ogłosił wyników ankiety rozesłanej do biskupów ws. oceny sytuacji po „uwolnieniu” starej liturgii przez Bendykta XVI, która stanowiła podkładkę do wprowadzenia restrykcji. Czyżby w ocenie biskupów rzeczywistość jednak nie była tak straszna?). Problem tylko w tym, że wprowadzając takie, a nie inne ograniczenia, po równo „obrywają” wszyscy tradycjonaliści, zarówno Ci wierni całości Magisterium Kościoła, jak i te czarne owce (na których nie można przymykać oczu, ale których wcale nie jest więcej niż w innych kościelnych środowiskach). Jedynym wyjątkiem są lefebryści, którzy od momentu ogłoszenia „Traditionis custodes” zyskują coraz więcej wiernych. Dodatkowo biorąc pod uwagę poszerzenie jurysdykcji Bractwa św. Piusa X, jakiego dokonał Papież Franciszek, niektórzy tradycjonaliści mogą się zastanawiać po co w takiej sytuacji mają trwać mimo wszystko w pełnej jedności z Kościołem, skoro niemal wypycha ich się do bractwa mającego nieuregulowany status kanoniczny.
Jednak obok tego, że cierpią sami tradycjonaliści, zwłaszcza ci zachowujący wierność Stolicy Apostolskiej mimo różnych przeciwności, ofiarą działań Stolicy Apostolskiej pada również sama stara Msza. Wbrew zapewnieniom Papieża i zwolenników Jego linii w tej sprawie nie da się pogodzić podejścia Franciszka z podejściem św. Jana Pawła II, a tym bardziej Benedykta XVI. Obecny Papież w liście wyjaśniającym motywy wprowadzenia ograniczeń jasno pisze, że to zreformowana liturgia jest jedynym wyrazem lex orandi rytu rzymskiego (rodzi się pytanie jaki w ogóle status ma w tej sytuacji Msza trydencka, skoro nie wyraża modlitwy liturgicznej Kościoła?), a przedsoborowa liturgia powinna ostatecznie po prostu zniknąć. Tymczasem zwłaszcza Benedykt XVI wykazywał, że starsza forma rytu rzymskiego nie może być zakazana, bo „To, co poprzednie pokolenia uważały za święte, świętym pozostaje i wielkim także dla nas, przez co nie może być nagle zabronione czy wręcz uważane za szkodliwe. Skłania nas to do tego, byśmy zachowali i chronili bogactwa będące owocem wiary i modlitwy Kościoła i byśmy dali im odpowiednie dla nich miejsce”. W kontekście tych słów doskonale widać, że sprowadzenie motywów decyzji Benedykta XVI wyłącznie do chęci przywrócenia jedności jest rażącym uproszczeniem i zafałszowaniem najważniejszych powodów decyzji niemieckiego Papieża.
Wreszcie podejście Franciszka do tradycyjnej liturgii stoi w jawnej sprzeczności z deklaracjami Papieża o synodalności i decentralizacji, zwłaszcza, że idee te stanowią centrum tego pontyfikatu, a nie jakiś poboczny wątek.
„W Motu proprio pragnąłem potwierdzić, że do Biskupa, jako moderatora, promotora i stróża życia liturgicznego w Kościele, którego jest on zasadą jedności, należy normowanie celebracji liturgicznych. Do Was zatem, jako ordynariuszy miejsca, należy udzielanie zezwolenia w waszych Kościołach na używanie Mszału Rzymskiego z 1962 r., stosując normy zawarte w niniejszym Motu proprio” – to zapis z listu towarzyszącemu wydaniu „Traditionis custodes”.
Jak jednak widać, biskupi byli zbyt hojni i życzliwi dla swoich tradycyjnych wiernych, skoro Stolica Apostolska musiała przywołać ich do porządku. Szkoda tylko, że po raz kolejny posłużyła się kijem pasterskim zupełnie nie tam, gdzie rzeczywiście była taka potrzeba.
Wojciech Grzywacz/radiomaryja.pl