A. Melak. Obecna komisja daje gwarancje rzetelnego wyjaśnienia tego, co stało się 10.04.2010r.

W programie „Polski punkt widzenia” na antenie telewizji TV Trwam poruszony został temat spotkania rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej z komisją, która ma wyjaśnić przyczyny tej katastrofy. Gośćmi programu byli: Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury Tomaszu Mercie oraz prezes Komitetu Katyńskiego Andrzej Melak.  

Magdalena Merta podkreśliła, że środowe spotkanie jest to powrót do dobrego zwyczaju, że najpierw nowe informacje przekazywane są rodzinom ofiar, a dopiero później opinii publicznej.

To spotkanie było głównie poświęcone podsumowaniu tego, co dotąd udało się ustalić. Określiło obszary badawcze na najbliższą przyszłość. Były tam oczywiście informacje, które ujawniono po raz pierwszy. Myślę, że na czwartkowej konferencji prasowej, którą zwołała podkomisja, będzie o tym szerzej mowa. Miało to w gruncie rzeczy charakter podtrzymywania dobrej praktyki, jaką było zapraszanie rodzin smoleńskich na posiedzenia zespołu parlamentarnego ministra Macierewicza, na których to na bieżąco informowano o nowych ustaleniach i dokumentach, które się pojawiały – wskazała Magdalena Merta.

Żona śp. Tomasza Marty podkreśliła, że podkomisja to był jedyny podmiot, który traktował poważnie rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej, chciał z rodzinami rozmawiać i uważał za istotne, aby rodziny wiedziały, co istotnego dzieje się w kwestii wyjaśniania przyczyn katastrofy.

Można powiedzieć, że kilkumiesięczna praca nowego zespołu, która polegała na wertowaniu materiałów pozostawionych przez komisję Millera i Laska, pokazała niedociągnięcia i zaniechania, które oni wykonali – powiedział Andrzej Melak.

10 września 2010 r. w odnalezionych dokumentach jest pismo, które stwierdza o wadzie fabrycznej silników samolotów TU 154 M. Taka informacja znajduje się w tych materiałach, które komisja miała. Znaleziono także materiały, które mówią o tym, że przedstawiciele komisji wypadków lotniczych, którzy pojechali do Smoleńska, nie dokonali żadnych oględzin i badań oraz nie pobrali oni żadnych próbek z miejsca, gdzie samolot się rozbił. To potwierdzają materiały, jakie znajdują się w komisji. Stwierdzono także to, że premier Tusk, który wyznaczył na szefa polskiego zespołu Jerzego Millera, wydał dyrektywę, w której napisał, że bezwzględnie każdy materiał, który dotyczy katastrofy smoleńskiej, ma być jemu przedkładany i on będzie decydował, co dalej z tą materią czynić. Tak to wyglądało – zaznaczył szef Komitetu Katyńskiego.

Zespół ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, w którym są przedstawiciele Szwecji, Wielkiej Brytanii, Holandii i USA, doszedł do nieznanych wcześniej faktów – wskazał Andrzej Melak.

30 sekund przed rozpadem TU 154 M, w samolocie stwierdzono awarię układu hydraulicznego (sterowanie samolotu). Stwierdzono również, że 500 m od „pancernej brzozy”, o którą miał się rozbić samolot, były elementy TU 154 M i ciała, które nie mogły tam się znaleźć, gdyby samolot uderzył w ziemię i uległ rozbiciu. Ten rozrzut spowodowało olbrzymie ciśnienie, które musiało być ze środka samolotu. To nie jest mowa o hipotezie, która mówi o wybuchu w tupolewie, ale jest to wynik prac fizyków. Jest rzeczą niemożliwą, żeby elementy samolotu i ciała znalazły się 500 m przed miejscem zderzenia z ziemią. Stwierdzono również fakt, że na gałązkach okolicznych drzew, było wiele elementów poszycia samolotu. Gdyby miało być to w wyniku uderzenia w ziemie, to elementy te pocięłyby te drobne gałązki i nie osiadłyby na nich. Jednak na skutek bardzo dużego ciśnienia wytraciły szybkość i spokojnie osiadły na gałązkach. Tę wiedzę z wielką premedytacją i świadomością komisja Millera i Laska zataiła – powiedział Melak.

Ta komisja nic nie badała i nic nie pobierała z miejsca zdarzenia. Byli oni w Smoleńsku w roli turystów, którzy patrzyli na wszystko, co wykonują Rosjanie, absolutnie nie biorąc w tych czynnościach żadnego udziału – dodał prezes Komitetu Katyńskiego.

Najbardziej przejmującym momentem spotkania z podkomisją ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej była ekspertyza dotycząca rzekomego głosu gen. Błasika, potwierdzająca jego obecność w kokpicie – wskazała Magdalena Merta.

Pani generałowa Ewa Błasik to jest ta osoba spośród rodzin smoleńskich, która najwięcej z nasz wszystkich wycierpiała. Naszych bliskich nikt nie oskarżał o przyczynienie się do katastrofy, a jej tego bólu nie oszczędzono. Wyjaśniono nam dzisiaj, na podstawie dostępnych materiałów, że laboratorium kryminalistyczne domniemywało, że rzeczywiście głos zapisany na rejestratorach dźwięku był głosem gen. Błasika, ale nie miało na to żadnego dowodu. Ponieważ tak chciał raport MAK-u, to oni uznali, że na pewno on tam musiał być. Następnie Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. dra Jana Sehna w Krakowie obalił to dowodząc, że głos wzięty za głos gen. Błasika był w rzeczywistości głosem drugiego pilota, czyli pana Grzywny – powiedziała wdowa po śp. Tomaszu Mercie.

Na nic nie znaczących poszlakach, wskazujących na rzekomy głos gen. Błasika w kokpicie, zbudowano nienawistny przekaz, który tak straszliwie uderzył w rodzinę generała – dodała Marta.

Ewentualne ekshumacje to musi być autonomiczna decyzja prokuratury, która stwierdza, że dla potrzeb śledztwa takie ekshumacje i sekcje muszą się odbyć – wskazał Andrzej Melak.

Komisja powołana przez Donalda Tuska zaniechała zupełnie czynności ekshumacyjnych, chociaż był to jedyny materiał dowodowy, który znalazł się na terenie Rzeczypospolitej. Był czas, żeby to przeprowadzić, gdyż trumny naszych bliskich przez prawie dwa tygodnie stały na Torwarze, oczekując kolejności na pogrzeby. Zaniechano to i w ten sposób otrzymujemy taki prezent po 6,5 roku. Dobrze, że te ekshumacje zostaną przeprowadzone, bo jeżeli doprowadzą do odkrycia i potwierdzenia powodu śmierci naszych bliskich, to tak ma być – powiedział prezes Komitetu Katyńskiego.

Obecna komisja, która zajmuje się wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, daje gwarancje rzetelnego wykrycia wszystkich powodów nieszczęścia, jakie dotyczyło samolotu TU 154 M i w konsekwencji naszych rodzin – podkreślił Andrzej Melak.

Mając obraz postępowania władz Polski w 2010 r., a także władz Holandii w 2014 r., kiedy został zastrzelona malezyjski samolot przez Rosjan nad Ukrainą, mamy obraz i różnicę postępowań małej Holandii, która potrafiła wywalczyć i odzyskała strącone szczątki samolotu. Szczątki te demonstracyjnie przejeżdżały przez teren Polski, a my czuliśmy gorycz, niedowierzanie i upokorzenie, że polski rząd nie wykorzystał i nie chciał wykorzystać tej szansy, jakie dawała opinia światowa, gdyby postępował mocniej, zdecydowanie, i gdyby bronił polskich interesów i polskiej racji stanu – dodał prezes Komitetu Katyńskiego.

Rosjanie haniebnie postępowali ze swoimi obywatelami, którzy chcieli pomagać Polsce w zbieraniu istotnych dowodów w tym śledztwie – dodała Magdalena Marta.

Ludzi chcących nam pomóc odsyłano do służb rosyjskich, które bardzo skutecznie wybijały im z głowy pomysł współpracy z Polakami w dążeniu do prawdy. To był dla mnie duży wstrząs. Nie tylko nie potrafiono wynegocjować z Rosjanami warunków oddania wraku, ale nawet jak się trafiali tacy, którzy zachowywali się szlachetnie, to oddawano ich w ręce rosyjskich specjalistów od uciszania i fałszowania – zaznaczyła wdowa po wiceministrze kultury i dziedzictwa narodowego Tomaszu Mercie.

Cały program „Polski punkt widzenia” można obejrzeć [tutaj].

RIRM

drukuj
Tagi: ,

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl