NBP spodziewa się, że jeszcze w tym roku nastąpi wzrost płac realnych
Prezes Narodowego Banku Polskiego zapowiedział, że w drugiej połowie roku płace realne ponownie zaczną rosnąć. Warunkiem do tego jest obniżenie inflacji. Impulsy na rzecz wyższych pensji znalazły się też w porozumieniu rządu z „Solidarnością”.
Płace i poziom życia Polaków były w centrum kampanii Prawa i Sprawiedliwości w wyborach parlamentarnych w 2019 roku. Wtedy padła deklaracja Jarosława Kaczyńskiego o podniesieniu pensji minimalnej na koniec 2023 roku do 4 tys. zł brutto. Od lipca wzrośnie ona do 3600 złotych. Są już zapowiedzi minister rodziny co do kolejnego roku.
„Minimalne wynagrodzenie w przyszłym roku będzie się kształtowało na poziomie powyżej 4,2 tys. złotych” – wskazała minister rodziny i polityki społecznej, Marlena Maląg.
Podwyżka minimalnego wynagrodzenia ponownie będzie dwukrotna: pierwsza w styczniu, druga w lipcu, co ma związek z wysoką inflacją. Rząd ma czas do 15 czerwca, by przedstawić swoją propozycję Radzie Dialogu Społecznego. Wzrost płacy nominalnej nie jest równoznaczny z płacą realną.
– Płaca realna to płaca nominalna, czyli to, co otrzymujemy w jednostce monetarnej, korygowana przez wartość inflacji – wskazał ekonomista, prof. Wojciech Piontek.
Jak wyjaśnił prof. Wojciech Piontek, gdy płaca realna wzrasta, stajemy się realnie bogatsi, tzn. nasz dochód pozwala nam nabywać coraz więcej dóbr. Dane wskazują, że w po 2015 roku płace realne konsekwentnie rosły. Teraz notują spadek. Ma to związek z wysoką inflacją. Według prezesa Narodowego Banku Polskiego jest to jednak spadek przejściowy.
– Nastąpił spadek, ale ten spadek jest na poziomie połowy 2021 roku – zaznaczył prezes Narodowego Banku Polskiego, prof. Adam Glapiński.
Prof. Adam Glapiński tłumaczył, że obecnego poziomu płac realnych nie można określać wpędzeniem Polaków w nędzę. Uznał, iż takie hasło jest podnoszone na użytek polityczny.
– Już w drugiej połowie tego roku płace realne będą rosły. Szybko przebijemy poziom 2021 – podkreślił prof. Adam Glapiński.
Według danych GUS za kwiecień pensje średnio wzrosły o 12,1 procent. Inflacja wyniosła 14,7 procent, dlatego oczekiwany przez Narodowy Bank Polski wzrost płac realnych ma związek z hamującą inflacją. To warunek, by ten scenariusz udało się zrealizować – mówił prof. Wojciech Piontek.
– Dopiero potem wzrost wynagrodzeń będzie powoli przywracał poziom płacy realnej do okresu sprzed roku 2022, natomiast to jest perspektywa roku 2024-2025 – wskazał prof. Wojciech Piontek.
Optymizm studził dr Marcin Kędzierski. Wyjaśnił, że rosnące płace realne byłyby w praktyce rekompensatą za koszty, jakie ponieśliśmy na skutek wysokiej inflacji. Nie wszyscy jednak odczują tę rekompensatę tak samo.
– Są już takie miasta w Polsce, jak np. Kraków, gdzie średnie wynagrodzenie, np. w sektorze przedsiębiorstw przekroczyło 10 tys. złotych. To pokazuje, że będą takie branże, gdzie te płace będą rosły szybciej, a będą takie miejsca, gdzie te płace będą rosły wolniej albo wpadną wręcz w pewną stagnację – powiedział dr Marcin Kędzierski.
Impulsem na rzecz wyższych pensji będzie porozumienie rządu z „Solidarności”. Dokument został podpisany i są w nim zapisy o dodatku dla pracowników DPS. Będą też jednorazowe nagrody w sferze budżetowej i dla nauczycieli.
– W tym roku jeszcze i oczywiście w przyszłym też będzie podwyższone wynagrodzenie przeciętne co najmniej o ten wskaźnik inflacyjny – zaznaczył premier Mateusz Morawiecki.
„Solidarność” postuluje, by w przyszłym roku płaca minimalna wzrosła do co najmniej 4250 złotych.
TV Trwam News