fot. flickr

„Nasz Dziennik”: Polska zawetuje zmiany w budżecie Unii Europejskiej do czasu wypłaty nam środków z Funduszu Odbudowy

Parlament Europejski zaakceptował wiele irracjonalnych dokumentów, ale ostatnia rezolucja przyjęta przeciwko Polsce pokazuje, jak duży stan histerii towarzyszy lewicowej i liberalnej większości decydującej o kierunkach działań tej instytucji – czytamy w „Naszym Dzienniku”.

Nastąpiła istotna zmiana kursu rządu Mateusza Morawieckiego względem Brukseli? Wiele na to wskazuje. Nie tak dawno w czasie szczytu Rady Europejskiej wspólnie z Węgrami zawetowaliśmy konkluzje dotyczące migracji. Teraz Polska odrzuca proponowaną przez Komisję Europejską rewizję budżetu Unii Europejskiej na lata 2021-2027.

– Kasa UE świeci pustkami, a Komisja Europejska potrzebuje 65,8 mld euro. Aż 15 mld euro chce przeznaczyć na pomoc migrantom – ale tym islamskim – a pozostałe 50 mld euro to zobowiązania, które złożyła Ukrainie. W naszej ocenie polityka fiskalna Komisji Europejskiej jest nieakceptowalna i nie zgodzimy się na zmiany w budżecie. Chyba że dojdzie do refleksji po stronie komisarzy – mówił Bogdan Rzońca, poseł Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego.

Co mogłoby przekonać rząd do zmiany decyzji? Odblokowanie środków z Funduszu Odbudowy. Jak dowiedział się „Nasz Dziennik”, ma to być kluczowy warunek, który usłyszała Komisja Europejska podczas negocjacji nad zmianami w budżecie. Aby do nich doszło, konieczna jest jednomyślność krajów Unii Europejskiej.

– Czas, w którym nas bezkarnie kopano, zarzucano nas irracjonalnymi oskarżeniami o łamanie praworządności i zabijanie demokracji, już minął. Tym bardziej że środki z Krajowego Planu Odbudowy były nam wstrzymywane całkowicie bezpodstawnie. I co więcej, Bruksela robiła to tylko dlatego, żeby wesprzeć opozycję w kampanii wyborczej. Na to dłużej nie możemy sobie pozwolić – zwrócił uwagę Adam Andruszkiewicz, sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Tymczasem Parlament Europejski przyjmuje kolejną rezolucję uderzającą w nasz kraj. Podaje w niej w wątpliwość uczciwość zbliżających się wyborów parlamentarnych. W tym dokumencie podważono praktycznie cały polski system prawny.

– Za takim paszkwilem głosowali europosłowie z Polski. Na to nie ma usprawiedliwienia – wskazał Adam Andruszkiewicz.

Parlament Europejski zaakceptował wiele irracjonalnych dokumentów, ale ostatnia rezolucja przyjęta przeciwko Polsce pokazuje, jak duży stan histerii towarzyszy lewicowej i liberalnej większości decydującej o kierunkach działań tej instytucji. Motorem do podjęcia kolejnych działań przeciwko Polsce była inicjatywa pięciu frakcji: Europejskiej Partii Ludowej, Socjalistów i Demokratów, Odnowić Europę, Zielonych i Lewicy. W głosowaniu wzięło udział 624 europosłów, w tym 472 zagłosowało za, 136 przeciw, a 16 wstrzymało się od głosu.

W dokumencie podano w wątpliwość uczciwość planowanych na jesień wyborów w naszym kraju. Parlament Europejski chce, aby proces wyborczy – od A do Z – był monitorowany przez Organizację Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

– W tej rezolucji jest sformułowanie, że Parlament Europejski wzywa Komisję Europejską do wykorzystania wszystkich narzędzi i możliwości, żeby zmienić sytuację w Polsce. To oznacza tyle – i aż tyle – że próbuje się wykorzystać instytucje europejskie do zmiany władzy w Polsce, do ingerowania w demokratyczne wybory w Polsce – ostrzegała tuż po głosowaniu Beata Szydło, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.

Autorzy rezolucji zawarli w niej twierdzenie, że „izba polskiego Sądu Najwyższego zajmująca się sporami wyborczymi nie może być uważana za niezawisły i bezstronny sąd”.

PE boli także ustawa powołująca do życia komisję do spraw badania wpływów rosyjskich.

„Parlament Europejski wzywa polskie władze, aby uchyliły tę ustawę lub przynajmniej zawiesiły jej obowiązywanie do czasu wydania przez Komisję Wenecką pilnej opinii na wniosek Komitetu Monitorującego Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, a także by wprowadziły zmiany do ustawy zgodnie z tą opinią” – zawarto w rezolucji.

Komisja Europejska już 8 czerwca wszczęła postępowanie przeciwnaruszeniowe przeciwko Polsce.

– Gdyby brukselskie elity po równo interesowały się praworządnością we wszystkich państwach członkowskich, np. ostatnio mogłyby się zainteresować Francją czy Niemcami, to można by tutaj doszukiwać się dobrych intencji – wskazał politolog Paweł Kubala.

Widać jednak wyraźnie, że wszelkie zarzuty są jedynie pretekstem, żeby uderzać w nasz kraj.

– Myślę, że najlepiej, jeśli wątpliwości co do konkretnych ustaw będziemy rozpatrywać na własnym podwórku, zresztą z bliska zawsze widać lepiej, bardziej szczegółowo – stwierdził politolog.

Przeciw Polsce

Z polskich europarlamentarzystów za przyjęciem dokumentu głosowali przedstawiciele PO, Polski 2050, Nowej Lewicy i SLD: Magdalena Adamowicz, Bartosz Arłukowicz, Marek Belka, Robert Biedroń, Jerzy Buzek, Włodzimierz Cimoszewicz, Jarosław Duda, Tomasz Frankowski, Andrzej Halicki, Danuta Hübner, Łukasz Kohut, Ewa Kopacz, Bogusław Liberadzki, Janina Ochojska, Jan Olbrycht, Radosław Sikorski, Róża Thun und Hohenstein, a także Sylwia Spurek.

– To naprawdę martwi, bo te osoby trafiły do Parlamentu Europejskiego głosami Polaków, a oni w podzięce stają się częścią nagonki na nasz kraj. Niedopuszczalne, skrajnie skandaliczne jest to, że polski polityk pluje na swoją Ojczyznę. Mam nadzieję, że Polacy zapamiętają te nazwiska – podkreśla Adam Andruszkiewicz.

Wśród głosujących przeciwko Polsce są europosłowie z zarzutami korupcyjnymi w aferze Katargate: Ewa Kaili oraz Marc Tarabella.

– Próby dyskusji z elitami Unii Europejskiej, tłumaczenia się, bycia wywoływanym do tablicy są bez sensu. Trzeba wyciągnąć wnioski z poprzednich zdarzeń tego typu. W przeszłości politycy z Polski próbowali tłumaczyć, przedstawiać fakty, a jednak ciągle w tych debatach są powtarzane rozmaite kłamstwa – stwierdził Paweł Kubala.

Jak dodał, te debaty to tylko pozorowanie dyskusji, a tak naprawdę chodzi o konflikty interesów poszczególnych państw.

– Europosłowie czy urzędnicy z Brukseli dążą do ostrego konfliktu z nami. Na nic się zdało to, że tak długo szukaliśmy kompromisu. Oni nie rozumieją takiego pojęcia jak dialog. Są głusi na wszelkie argumenty. A skoro weszli na ścieżkę konfliktu z nami, to – wydaje się to rozsądne – powinniśmy odpowiedzieć im tym samym – zwrócił uwagę Adam Andruszkiewicz.

Okazuje się, że finansowy bat, który Bruksela kręciła od dłuższego czasu przeciwko Polsce, może zostać użyty przeciwko niej. Komisji Europejskiej bardzo zależy na domknięciu sprawy zasobów własnych Unii Europejskiej, a więc środków z podatków lub parapodatków, które będą wpadały bezpośrednio do jej budżetu. Sprzeciw Polski może wywrócić ten proces lub znacznie go spowolnić. To perspektywa, która wywołuje nerwowość wśród członków Komisji Europejskiej.

Źle skonstruowany system

Bruksela chce przeprowadzić zmiany w budżecie Unii Europejskiej na lata 2021-2027. Tylko w latach 2024-2027 ma przekazać Ukrainie 50 mld euro. Do tego dochodzą wydatki związane z kryzysem migracyjnym. Południe Europy liczy na wsparcie. Na ten cel ma otrzymać ponad 15 mld euro.

– Nie godzimy się na ten podział. Bruksela dostrzega tylko jedną kategorię migrantów: tych, którzy przybyli do Europy z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Ignoruje uchodźców wojennych z Ukrainy. Jest to propozycja niemoralna, bo różnicuje ludzi względem ich pochodzenia. Stawiamy więc weto – wskazał Bogdan Rzońca.

Wsparcie dla Ukrainy ma pochodzić ze środków ze specjalnie powołanego instrumentu na rzecz odbudowy Ukrainy. Złożą się na niego pożyczki, dotacje i gwarancje.

– Rozumiemy potrzeby Ukrainy, ale wsparcie, które ma uzyskać, nie może być oparte na źle skonstruowanym systemie – obawę wyraził Bogdan Rzońca.

Bruksela miała usłyszeć, że Polska utrzyma weto w tej sprawie tak długo, aż ta odblokuje należne nam środki z Funduszu Odbudowy. To postawiło Komisję Europejską pod ścianą.

– Pięć krajów nie otrzymało ani jednego euro z Funduszu Odbudowy. Zadania, które są stawiane, są nierealne. Przecież Fundusz łączy się z bardzo drogo oprocentowanymi pożyczkami, które musimy spłacać. Piłka jest po stronie Brukseli. Nasze stanowisko jest bardzo jasne – tłumaczył europoseł.

Paweł Kubala wskazał, że naturalnym i oczywistym powinno być to, że „jeżeli decydenci unijni nie chcą wypłacać Polsce należnych środków, to Polska blokuje unijne decyzje – i to każdego typu”.

– Te finansowe wydają się najbliższe tematycznie wobec sporu, jaki Polska toczy z establishmentem unijnym, ale też najbardziej skuteczne – zaznaczył.

Polityków powinno się oceniać po ich działaniach.

– Dotychczas nie udało się dojść do porozumienia w sporach toczonych przez Polskę z unijnym establishmentem, więc jasne jest, że tej skuteczności zabrakło. Jeżeli Unia Europejska rozumie tylko język siły, a nie język kompromisu, to trzeba takim językiem się porozumiewać, bo inaczej nie wywalczymy polskiego interesu – podsumował politolog.

„Nasz Dziennik”

drukuj
Tagi:

Drogi Czytelniku naszego portalu,
każdego dnia – specjalnie dla Ciebie – publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła i naszej Ojczyzny. Odważnie stajemy w obronie naszej wiary i nauki Kościoła. Jednak bez Twojej pomocy kontynuacja naszej misji będzie coraz trudniejsza. Dlatego prosimy Cię o pomoc.
Od pewnego czasu istnieje możliwość przekazywania online darów serca na Radio Maryja i Tv Trwam – za pomocą kart kredytowych, debetowych i innych elektronicznych form płatniczych. Prosimy o Twoje wsparcie
Redakcja portalu radiomaryja.pl