[NASZ DZIENNIK] Dr J. Wieliczka-Szarkowa: Heroiczna postawa rtm. W. Pileckiego w czasie wojny i po jej zakończeniu miała swoje źródło w wychowaniu i rodzinnych tradycjach, a przede wszystkim w głębokiej wierze w Boga
Witold był bardzo uzdolniony artystycznie. Od najmłodszych lat rysował i malował oraz grał na fortepianie. Dzięki matce potrafił cytować z pamięci obszerne fragmenty „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Sam opisywał, że marzył wówczas: „o szabli, o szeregach polskich, o koniu w galopie, o marszu nocnym w cwale. Budował zamki na konarach drzewa. W alejach ogrodu miał swe kryjówki. Wyznaczał kwiatom ich przydział we wojsku” (…). Heroiczna postawa rotmistrza Pileckiego w czasie wojny i po jej zakończeniu miała swoje źródło w wychowaniu i rodzinnych tradycjach, a przede wszystkim w głębokiej wierze w Boga – wskazała dr Joanna Wieliczka-Szarkowa w artykule dla „Naszego Dziennika”.
Rodzinnym majątkiem Pileckich była Starojelnia koło Nowogródka, gdzie do 1846 roku proboszczował późniejszy dziekan lidzki, ks. Dionizy Chlewiński, filomata, przyjaciel Mickiewicza, Zana, Czeczota i Domeyki. Z Domeyków pochodziła żona Adama Pileckiego, pradziada Witolda, Maria, która wniosła mu w posagu położone koło Lidy Sukurcze.
„Od Lidy na zachód kierując się stale,
Zanim się Dzitwę osiągnie w jej biegu,
Przed rzeczułką Krupką, co płynie przez olsze,
Z trudem można dojrzeć dwór stary, ukryty
Wśród chaszczy – w zarośla głęboko zaszyty.
Tu leżą Sukurcze z ich świetną przeszłością
W niepamięci ludzkiej dawno pogrzebane […]
Mniej lub więcej w środku Sukurczowskiej ziemi,
Położone było samo serce Sukurcz:
Dwór stary – rozległy, park wielki, dziedziniec.
Miłość moja rzeczy tych – chyba powodem,
Że dla mnie nie było nic równie pięknego,
Lecz nawet i przybysz, lub obcy podróżny
Bez trudu znajdował tu urok i piękno” – pisał Witold Pilecki w poemacie „Sukurcze”.
Patriotyczne tradycje
Dobra w Starojelni skonfiskował car za udział Józefa Pileckiego, syna Adama, a dziadka Witolda, w Powstaniu Styczniowym, ale Sukurcze, zapisane na panieńskie nazwisko Domeykówny, zostały w rodzinie, choć we dworze, pod bokiem stacjonującego w domu oddziału wojsk rosyjskich, w tajnej skrytce za rozsuwaną ścianą, siostry Józefa ukrywały rannego powstańca. Józef, zesłany na siedem lat na Syberię, do Tomska, Tobolska i Wiatki, po powrocie, nie mając czy to siły, czy zamiłowania do gospodarki, wydzierżawił liczący pół tysiąca hektarów majątek w Sukurczach Żydowi Jermie. W sukurczańskim dworze mieszkał jednak do śmierci w 1906 roku. Jego żona, Flawia z Żórawskich, lidzka ziemianka, przeniosła się wcześniej do Wilna. Pileccy mieli córkę i pięciu synów, w tym Juliana, ojca Witolda, który ukończył Instytut Leśny w Petersburgu, a ponieważ władze carskie zatrudniały Polaków z wyższym wykształceniem tylko w głębi Rosji, wyjechał aż pod fińską granicę, do niewielkiego Ołońca w Karelii, gdzie pracował najpierw jako pomocnik leśniczego, a w końcu – po latach – jako rewizor leśny. Tam też w 1897 roku ożenił się z córką leśniczego z Pietrozawodzka, Ludwiką Osiecimską, i tam przyszło na świat pięcioro ich dzieci: Maria, zmarły w dzieciństwie Józef, Witold (urodzony 13 maja 1901 roku), Wanda i Jerzy.
Bracia matki, Hipolit i Hieronim, także walczyli w Powstaniu Styczniowym i – podobnie jak Pileccy – utracili rodowe majątki. Zgodnie z rodzinnym przekazem Hipolit został uwieczniony przez samego Artura Grottgera na obrazie „Ucieczka”. W ołonieckim domu Pileckich wisiały na ścianach również inne grottgerowskie grafiki z cyklów „Polonia” i „Lituania”. Jak wspominał przyjaciel Witolda z czasów dzieciństwa, Wacław Szukiewicz: „Miejsce dalekie od kraju rodzinnego i służba ojca skazywałyby rodzinę Pileckich na zrusyfikowanie, gdyby tak jak w wielu podobnych wypadkach, matka nie odegrała roli budzicielki ducha polskiego. W zapadłym Ołońcu […] treść patriotyczną tłumaczyła matka dzieciom. Kawaleryjska fantazja, odwaga rycerzy, samozaparcie i poświęcenie porywały i zachęcały małego Witka. Opowiadania Matki o Powstaniu Styczniowym, o Murawiewie »Wieszatielu«, o Wilnie, o poniewieraniu i katowaniu przez niego Polaków, o konfiskatach majątków rodziny i zmuszaniu jej do tułaczki, przeorały głęboko duszę małego chłopca, zasiewając w niej ziarna późniejszych czynów”.
Marzenie o szabli
Witold był bardzo uzdolniony artystycznie. Od najmłodszych lat rysował i malował oraz grał na fortepianie. Dzięki matce potrafił cytować z pamięci obszerne fragmenty „Trylogii” Henryka Sienkiewicza. Sam opisywał, że marzył wówczas: „o szabli, o szeregach polskich, o koniu w galopie, o marszu nocnym w cwale. Budował zamki na konarach drzewa. W alejach ogrodu miał swe kryjówki. Wyznaczał kwiatom ich przydział we wojsku: to byli ułani, a tamci – dragoni, husarzy semeni, piechota łanowa. Pokrzywa to Niemcy, kwiat żółty – Tatarzy. Szablą z drzewa ciął wrogie mu szeregi”.
W 1910 roku ojciec Witolda w obawie przed rusyfikacją i w trosce o odpowiednie wykształcenie dzieci zdecydował się wywieźć rodzinę na stałe do Wilna, a sam pozostał w pracy w Ołońcu.
Witold zdał maturę w maju 1921 roku. Do tego czasu nie tylko uczył się w kilku szkołach, ale także należał do kółek samokształceniowych, zakładał harcerstwo i walczył o wolną Ojczyznę – najpierw w szeregach żołnierzy Samoobrony Wileńskiej, potem w oddziale partyzanckim braci Władysława i Jerzego Dąmbrowskich, a następnie w wojnie polsko-bolszewickiej, w Bitwie Warszawskiej w rejonie Płocka, by na koniec razem z gen. Lucjanem Żeligowskim zająć Wilno.
Trudne warunki materialne nie pozwoliły Pileckiemu na zrealizowanie marzeń o skończeniu studiów. Tylko przez krótki czas był wolnym słuchaczem na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego. Zaangażowany w pracę społeczną, od 1926 roku gospodarzył w Sukurczach. Od 1931 roku był żonaty z pochodzącą z Ostrowi Mazowieckiej Marią Ostrowską, młodą nauczycielką pracującą w szkole powszechnej niedaleko Sukurcz w Krupie (obecnie Krupowo na Białorusi).
„Na północ od Sukurcz – wieś Krupa leżała. Tę przestrzeń – co wioskę dzieliła od dworu, konno można przebyć w jeden pacierz – cwałem” – pisał w poemacie „Sukurcze”.
Do dziś w tamtejszym kościele wiszą namalowane przez Witolda obrazy: Matki Bożej Nieustającej Pomocy oraz św. Antoniego.
Poza malowaniem pisał wiersze, komponował, grał na pianinie i zawsze pod ręką miał gitarę. Małżeństwo doczekało się dwojga dzieci: w 1932 roku urodził im się syn Andrzej, a rok później córka Zofia. Witold bardzo dbał o ich wychowanie, uczył jeździć konno i pływać, opowiadał o przyrodzie, zrobił im „chińczyka” i wyrzeźbił wojenne szachy z cekaemami, synowi podarował Księgę Jazdy Polskiej. Opuścił Sukurcze wraz z wybuchem II wojny światowej i nigdy już rodzinnego majątku nie zobaczył.
Chrystus mistrzem
Heroiczna postawa rotmistrza Pileckiego w czasie wojny i po jej zakończeniu miała swoje źródło w wychowaniu i rodzinnych tradycjach, a przede wszystkim w głębokiej wierze w Boga.
„Tylko wiara w Boga i wynikające z niej logicznie i konsekwentnie uzdrowienie życia osobistego, jest prawdziwie niewzruszoną podstawą Odrodzenia. […] Człowiek tyle ma wartości w sobie, ile zdolny jest do pojęcia tajemnicy ofiary i o ile oddaje się czemuś, co wyrasta swą miarą ponad jego własne »ja«. […] Ideałem niedoścignionym ofiary jest Chrystus, a Krzyż symbolem poświęcenia i miłości. Dlatego Chrystus jest dla nas mistrzem i nauczycielem zbiorowego życia. Im więcej z Jego ducha w nas, tym lepsza społeczność, w której żyjemy. Wpajanie czci Chrystusa w dusze młodego pokolenia oto pierwsze nasze zadanie” – pisał w rozpowszechnianej pod koniec 1946 roku i na początku 1947 roku odezwie ,,Do działaczy młodzieżowych”.
Po wyroku Witold Pilecki miał powiedzieć do swojej szwagierki, Eleonory Ostrowskiej: „Ja już żyć nie mogę. […] mnie wykończono. Bo Oświęcim – to była igraszka”. Na jednym z ostatnich widzeń, jak wspomina jego córka Zofia, dał żonie mały metalowy grzebyk i powiedział, żeby koniecznie kupiła książkę Tomasza á Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”.
„Chciał, żeby mama codziennie czytała nam fragmenty tej cudownej książeczki. »To ci da siłę«” – powiedział.
On sam wiedział, że „tylko ofiarowanie siebie innym nadaje naszemu życiu sens”.
Dr Joanna Wieliczka-Szarkowa/Nasz Dziennik