[Jestem w Kościele] Kościół i judaizm – dialog czy monolog?
Dzień Judaizmu w Kościele – jak co roku – budzi wiele skrajnych emocji. Niestety, wsłuchując się w narrację największych zwolenników dialogu katolicko-żydowskiego, może nam uciec fundamentalna prawda naszej wiary – judaizm nie jest jakąś drugą, równorzędną drogą zbawienia obok wiary w Chrystusa. Jeśli Żydzi zostaną zbawieni (czego szczerze im życzę), to stanie się to dzięki pośrednictwu jedynego Zbawiciela człowieka – Jezusa Chrystusa. A skoro tak, to naszym nieustannie aktualnym obowiązkiem jest dawanie o Nim świadectwa wszystkim, również Żydom.
W tym dialogicznym hurraoptymizmie warto sprostować również kwestię słów, które stały się niejako symbolem dialogu katolicko-żydowskiego, a więc określenia przez św. Jana Pawła II wyznawców judaizmu mianem starszych braci w wierze. Któż nie słyszał tej wypowiedzi? Niestety można ją rozumieć opacznie, o czym wielokrotnie mówił bardzo zasłużony w dialogu katolicko-żydowskim ks. prof. Waldemar Chrostowski. Należy więc rozróżnić, czy rzeczywiście jesteśmy czyimiś młodszymi braćmi, a jeśli tak, to czyimi? Tu ks. prof. Chrostowski tłumaczy, że słowa Papieża mają zastosowanie w przypadku judaizmu biblijnego, na gruncie którego rzeczywiście powstało chrześcijaństwo. Zupełnie odwrotnie jest natomiast ze współcześnie nam znanym judaizmem rabinicznym, który powstał po zniszczeniu Świątyni Jerozolimskiej przez Rzymian (70 r.) i ukształtował się w opozycji do chrześcijaństwa. Tak więc Żydzi rabiniczni, z którymi dziś dialogujemy, tak naprawdę nie są naszymi starszymi braćmi, tylko jeśli już, to młodszymi.
Oczywiście mówiąc o dialogu katolicko-żydowskim, nie sposób pominąć nauczania Soboru Watykańskiego II. Niewątpliwie deklaracja Nostra Aetate stanowiła punkt zwrotny, lecz jak to się stało w innych kwestiach, także i tu posoborowa praktyka duszpasterstwa oraz nauczania poszła dużo dalej. Należy w tym kontekście wspomnieć, że trwałość i nieodwołalność Starego Przymierza to nie nauka Soboru, lecz późniejsza. Zarazem trudno nie odnieść wrażenia, że posoborowa teologia w tej kwestii jest wyjątkowo problematyczna (z jednej strony powszechność zbawcza Chrystusa i Kościoła, a z drugiej wspomniana trwałość Starego Przymierza). Nie da się zaprzeczyć, że przed Vaticanum II panowała tu przejrzystość, a teraz usiłuje się połączyć trudno lub w ogóle niepołączalne kwestie. Stąd słusznie zauważył ks. prof. Chrostowski, że praktyka wyprzedziła poważną i potrzebną refleksję teologiczną, a wręcz ją ukierunkowała.
Dialog sam w sobie jest dziś wynoszony do rangi świętości. Nie bez powodu coraz częściej mówi się wręcz o ideologii dialogizmu. Zarazem jest on prowadzony tak, jakby najważniejsze było to, żeby było miło. Prawda natomiast schodzi gdzieś na bardzo daleki plan. Poza tym fundamentalną zasadą dialogu powinna być równość i wzajemność, tymczasem, jak celnie zauważył ks. prof. Chrostowski, Kościół włącza się dialog ze względu na Żydów, natomiast odwzajemniają to nastawienie ze względu na siebie. Trudno nie zauważyć nierównowagi, kiedy przedstawiciele Kościoła starają się za wszelką cenę zbliżyć do Żydów, nawet za cenę zanegowania czy przemilczenia swoich prawd wiary, zaś liczy się tylko wrażliwość wyznawców judaizmu, którzy w dodatku z pozycji wyższości stawiają nam rozmaite wymagania. Owszem, na zdjęciach wygląda to dobrze, w mediach też można opowiadać, jakie wspaniałe są nasze relacje i jakim sukcesem był kolejny Dzień Judaizmu, ale z prawdziwym dialogiem nie ma to zbyt wiele wspólnego.
Wojciech Grzywacz